Witaj!

wtorek, 29 lipca 2014

Chapitre 19

Wrzucili mnie do ciemnego pomieszczenia. Tomo nie chciał ze mną rozmawiać, więc najzwyczajniej w świecie mnie spławił. Starałem się go dopytać, kim była jego siostra, ale on tylko milczał. Ale mój strach spotęgowało to, że wiedziałem, za co on mnie tak bardzo nienawidzi.  

Jeśli byś nie wiedział(-a) to Bałkanie są bardzo rodzinni i mściwi wobec ludzi, którzy zrobili krzywdę osobie, którą kochają.

             Doczołgałem się do ściany. Byłem zdezorientowany, bo nic nie widziałem.
-Znowu bagno, panie Styles- powiedziałem sam do siebie. Dotknąłem ran na plecach i syknąłem z bólu. Bicz, którym mnie chłastali miał na końcach haczyki, więc możesz sobie tylko wyobrazić, jako to był ból. To tak jak byś się zaciął(-a) nożykiem z ząbkowatym końcem (wiem, co to znaczy i uwierzcie bardzo to boli :P od autorki.)
             Oparłem się o ścianę i poniekąd odetchnąłem z ulgą. Miałem chwilę spokoju. Plecy piekły mnie jak cholera, ale przynajmniej nie było już przy mnie nikogo, kto mógłby mi coś zrobić. Byłem tylko ja. Jednak w pewnym momencie zobaczyłem jak ktoś otwiera małe okienko w drzwiach. Wzdrygnąłem się. Bałem się, że zaraz znowu mnie wezmą.
-Masz tu picie- odezwał się ktoś po drugiej stronie. Niepewnie wstałem i ruszyłem w stronę, z której wydobywał się głos. W okienku stała butelka wody, która miał około 0,5 litra.
-Tylko tyle?- Spytałem. Mężczyzna po drugiej stronie westchnął.
-Kazał ci dawać tylko małą szklankę wody, więc ciesz się, że dałem ci tyle- powiedział szybko.
-Dlaczego to zrobiłeś?- dopytałem. Wiedziałem, że Tomo może się wkurzyć się, jeśli dowie się, że ten chłopak mi pomaga. Bo chyba mogłem to uznać za pomoc.
-Mam swoje powody- mruknął w odpowiedzi. Chciał już zamykać okienko, ale włożyłem tam rękę.
-Zaczekaj. Mogę, chociaż wiedzieć jak masz na imię- powiedziałem. Przez dłuższy czas mężczyzna milczał.- Obiecuję, że nic mu nie powiem- zapewniłem go.
-Ivan i radzę ci mądrze to pić, bo nie wiem, kiedy następnym razem pozwoli nam ci dać wody. I w prawym rogu masz coś na wzór kibla- rzucił szybko i zamknął okienko.
             Odsunąłem się od drzwi. Czemu ten chłopak mi pomógł? To pytanie cały czas nurtowało. Zazwyczaj mafiosi byli bardzo oddani ojcu chrzestnemu. Ten jednak się wyłamał. Musiał mieć jakiś powód. Usiadłem w lewym rogu, bo nie miałem ochoty mieć do czynienia, póki, co, z czymś, co miało przypominać kibel.
              Jedyne, co było wtedy sensowne to myślnie. Bardzo nie chciałem zwariować. Obiecałem Jade, że wytrzymam i chciałem słowa dotrzymać. Właśnie, Jade. Ciekaw byłem, co Tomo z nią zrobił. Powiedział, że jej nie skrzywdzi, a jakoś w tej kwestii byłem zdolny mu ufać. Miałem nadzieję, że dziewczynie nie będzie tu bardzo źle. Że jednak będzie tam jej dobrze i nie chciałem, żeby się o mnie martwiła. Wolałem, żeby o mnie...zapomniała. Naprawdę chciałem, żeby zapomniała o mnie na ten czas, kiedy będę tutaj. Biorąc pod uwagę tę wspaniałą myśl, że to przeżyje. A ja nie chciałem umierać. Wtedy, kiedy byłem z Jade, poczułem, że warto jest żyć. Normalnie na misjach byłem gotów umrzeć bez wąchania, bo nikt na mnie nie czekał po moim powrocie. Nie było nikogo, dla kogo mógłbym wrócić. A wtedy była ona. Czułem, że chcę do niej wrócić. Że właśnie dla niej chcę żyć. Że pojawiła się wreszcie osoba, którą kocham na tyle, żeby zrobić dla niej wszystko. Wiedziałem, że znaliśmy się naprawdę bardzo krótko, ale to było silniejsze ode mnie. I akurat wtedy musiało zdążyć, co tak naprawdę mnie już skreśliło. Ale nie chciałem do siebie dopuścić myśli, że jej już nie zobaczę. Obiecałem jej, że wytrwam i miałem zamiar słowa dotrzymać.
               Nie miałem pojęcia ile czasu minęło, od kiedy przyszedł do mnie mężczyzna, ale zacząłem odczuwać ogromny głód. Zaczęło mnie skręcać w żołądku. Starałem się o tym nie myśleć. Wypiłem całą wodę, która przez chwilę dawała mi uczucie sytości. W końcu udało mi się zasnąć, ale mój spokój nie trwał długo. Podczas snu, nawiedziły mnie koszmary. Obudziłem się z krzykiem, cały mokry. To były najgorsze koszmary. To były te złe sny, kiedy wracały wspomnienia. Wszystkie najgorsze rzeczy, jakie mi się zdążyły, wróciły. Od śmierci rodziców, przez niewolę w Iranie i utratę przyjaciół z misji, aż po ostatnie wydarzenia. W dodatku ból brzucha nie ustał. I zaczęło mnie suszyć w gardle. I nagle znowu otworzyło się małe okienko. Od razu wstałem i wpadłem na drzwi.
-Proszę- powiedział Ivan, a ja wziąłem od niego butelkę z wodą i się napiłem. Pozwoliłem sobie tylko na dwa łyki.
-Daj mi coś do jedzenia, błagam- wydusiłem z siebie. Usłyszałem westchnienie po drugiej stronie.
-To nie jest takie proste, ale zrobię, co w mojej mocy- zapewnił mnie.
-Dziękuję- powiedziałem cicho i odszedłem. Usiadłem na środku pokoju i próbowałem jakoś uspokoić oddech. Dostałem nagle napadu, tak jakbym nie mógł oddychać. Wystraszyłem się, bo nie miałem pojęcia, co to mogło znaczyć.  Zaczęło się- pomyślałem. Zaczynało mi odbijać. Wtuliłem w ścianę i powstrzymywałem się od wzięcia kolejnego łyku wody. Wmawiałem sobie, że muszę ją oszczędzać. Myślałem, że gorzej być nie mogło. A jednak dopiero się zaczęło.
              Ivan już nigdy nie przyszedł. Przychodził za każdym razem ktoś inny, bo głosy się zmieniały, przynajmniej tak mi się wydawało. Tak, zwariowałem. Poniekąd. Z każdą chwilą czułem się coraz gorzej. Nie miałem czasem siły wstać. Nie dostałem jedzenia, a ci mężczyźni przynosili mi, zgodnie z zaleceniem Tomo, tylko jedną szklankę wody. Nie było to dla mnie wystarczające. Krzyczałem prawie cały czas. Myślałem, że to pomoże mi pozbyć się bólu, ale oczywiście to nie działo. Mój żołądek chyba eksplodował, a jego resztki nadal paliły. To było nie do wytrzymania. Jeszcze miałem tak mało wody. Ten fakt wcale mi nie pomagał.
              Chciałem żeby nas znaleźli. Miałem nadzieję, że Tomlinson ruszył swój zajebisty tyłek i mnie szukał. Byłem pewien, że to zrobił. On zawsze był zdeterminowany i wyciągał mnie z tarapatów. Zresztą byliśmy przyjaciółmi. Nie zostawiłby mnie tak. Kiedy brałem udział w akcji zlikwidowania zamachowców, którzy chcieli zabić królową, pomagał mi najbardziej. O wolała chronić samą królową, a ja pozbyć się tych ludzi, ale ona mnie nie słuchała. Jedynie on mnie poparł i sami wykonaliśmy akcję, do której normalnie jest potrzebne 15 osób. On musiał mnie znaleźć.
-I, co, zadowolony jesteś, że mnie tak urządziłeś?- Spytałem i spojrzałem do góry.- Nigdy cię nie lubiłem, więc tak masz zamiar pokazać mi gdzie raki zimują, tak?- mówiłem dalej. Byłem już wycieńczony i można by uznać, że zacząłem gadać do Boga.- Nienawidzę cię nadal, jeśli chcesz wiedzieć. Chodziłem razem z rodzicami, co tydzień do Kościoła. Moja matka znosiła to, że ludzie nie do końca akceptowali to, że jest katoliczką. Ojciec też. Oni zawsze się do ciebie modlili, ja też. Byłeś dla mnie wzorem do naśladowania. Ty i twój syneczek. Widziałem w was kogoś więcej niż tylko postacie z Biblii jak moi koledzy. Byliście kimś. A ty tak się im odpłaciłeś? Wysadzili ich w powietrze- krzyknąłem i łzy zaczęły mi płynąć po policzkach. Chciałem wreszcie wyrzucić z siebie to, co leżało mi na sercu od wielu lat. I chyba gdyby nie to, że cierpiałem, nigdy bym tego nie zrobił.
-Ich to bolało. Ale o mnie też nie pomyślałeś! Zostałem sierotą. Nie mogłem już nigdy się przytulić do mamy, nie mogłem już nigdy pobawić się z tatą. A ty nic nie zrobiłeś! Zostawiłeś mnie! I pozwoliłeś, żeby O mnie wzięła! Pozwoliłeś, żebym stał się tym potworem, jakim jestem! Gdybyś wtedy nie pozwolił żeby oni odeszli, nigdy by do tego nie doszło. Nigdy bym nie cierpiał tak jak cierpię teraz! W życiu by do mnie nie strzelali! W życiu by mnie nie torturowali! I nigdy bym nie musiał strzelać do ludzi! Nigdy bym nikogo nie zabił! A przez ciebie, stałem się mordercą i potworem! Stałem się najgorszym zwierzęciem! A ty na to spokojnie patrzyłeś! Nienawidzę cię- krzyczałem tak bardzo, że zdarłem sobie gardło. I chyba to, co powiedziałem, to była prawda. Chyba naprawdę tak myślałem. Skuliłem się w kącie i zacząłem histerycznie płakać. Byłem wściekły na cały świat. Byłem wściekły na siebie, że pękłem, a obiecałem Jade, że nie zrobię tego. Wszystko spieprzyłem i to w pierwszych chwilach tego, co przechodziłem. Nienawidziłem Jego, siebie, Tomo i O. Chyba jedynymi osobami, których wtedy nie przekląłem to Jade i Louis. O Jaredzie nie chciałem myśleć, bo za bardzo go ceniłem, żeby zacząć po nim jechać.

               Siedziałem w bezruchu przez dłuższy czas. Czułem jak kropelki potu spływają mi po czole. Byłem nieszczęśliwy, a w dodatku cały śmierdziałem i się lepiłem, genialnie. Nie miałem już naprawdę na nic siły. Przy życiu utrzymywała mnie chyba tylko jeszcze jedna myśl. Że muszę ją jeszcze raz zobaczyć. I wtedy otworzyły się drzwi.

___________________________________________________________________


___________________________________________________________________

Witam :) Oto 19 rozdział.  Jest on dość tajemniczy.. Dlaczego Ivan pomaga Stylesowi? I kogo mr Styles ujrzał, gdy otworzyły się drzwi? Jak myślicie? :P
Pod rozdziałem obrazek, ten nieszczęsny zaległy obrazek (za takie spóźnienie możecie mnie zabić,  pozwalam :) )
A swoją drogą gratuluję Wam!!! Wytrzymaliscie ze mną miesiąc :D Za tydzień już rozdział doda Wasza mrs Wasiak, za którą z pewnością tesknicie :) Na początku niechętnie się zgodziłam na dodawanie rozdziałów,  ale spodobało mi się :) Było super obserwować jak z każdym dniem przybywa wyświetleń i komentarzy (chociaż czytając ostatni rozdzial zapomnieliscie chyba jak się dodaje komentarze, ale macie teraz okazję się zrehabilitować :D )
P.s. Wiem, że Styles wygląda jak Power Rangers w tym worku na głowie xd

wtorek, 22 lipca 2014

Chapitre 18

Prowadzili mnie wzdłuż korytarza. Po drodze minęliśmy kilka drzwi do celi. Czułem się wtedy nie jak w wariatkowie, tylko jak w więzieniu o zaostrzonym rygorze. W dodatku cały czas nie wierzyłem w to, co się działo. Nie docierało do mnie, że zaraz mogę przejść piekło. Wiedziałem, co robi z ludźmi mafia z Bałkanów, ale nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że to samo może stać się mnie. Nie mogłem nawet liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową. Ten facet, Tomo, naprawdę wyglądał jakby mnie bardzo nienawidził. Nie wiedziałem konkretnie, za co, ale było to widać. Jednak miałem łud nadziei, że wyjdę z tego cało.
               Wprowadzili mnie do ciemnego pomieszczenia. Jedynym źródłem światła była samotna żarówka, wisząca na kablu pośrodku pokoju. Pod nią znajdował się stół i dwa krzesła. Mężczyźni posadzili mnie na jednym z nich. Naprzeciwko mnie siedział już Tomo.
-Wybacz mi za to całe zamieszanie- zaczął spokojnie mafios.- Nawet nie zdążyłem ci się przedstawić. Nazywam się Tomo Milicevic. Twoje imię znam, ale zachowujmy się jak dżentelmeni- cicho się zaśmiałem. Naprawdę to było śmieszne, zważywszy na to, że Tomo wcale nie zachował się jak "dżentelmen".
-Mam na imię Harry, a na nazwisko Styles- powiedziałem i starłem się żeby nie wyczuł w moim głosie zdenerwowania.
-Mam nadzieję, że wiesz, z kim masz do czynienia- odparł mężczyzna. Pokręciłem przecząco głową.
-Właśnie problem tkwi w tym, że nie do końca wiem- wyznałem. Poniekąd nie skłamałem, ale odezwałem się zbyt wyniośle. Skarciłem się w myślach, bo wiedziałem, że każdy fałszywy ruch, skończy się cierpieniem. Tomo przybrał zdziwiony wyraz twarzy.
-Doprawdy? Na pewno pracując w MI6 powinieneś wiedzieć, kim jestem- oznajmił stanowczo.
-Wybacz, ale nie zajmuje się takimi niszowymi sprawami jak bałkańska mafia- odpowiedziałem. Zapaliła mi się czerwona lampka. Zaczynałem przeginać, a mimo to nie chciałem przestać. Chciałem wkurzyć tego faceta, ale nadal moja świadomość dotycząco konsekwencji była ograniczona.
             Tomo uśmiechnął się. Widać było, że to wszystko jest tak bardzo sztuczne.
-Słyszałeś może o czymś takim jak ojciec chrzestny. To szef mafii- zaczął, a ja zdrętwiałem- a ja, jestem takim szefem, więc bardzo cię proszę, bądź milszy. To dla twojego dobra- myślałem, że zejdę tam na zawał. Jade miała do czynienia z ojcem chrzestnym bałkańskiej mafii. Podejrzewałem, że to jakiś ważniejszy mafios, podległy szefowi, ale to jednak był ten najważniejszy.
-Oczywiście, że słyszałem, ale powtarzam ci, że mnie sprawy twojej mafii kompletnie nie interesują- powiedziałem dobitnie i dziękowałem wtedy, że Jared tak bardzo mnie męczył ćwiczeniami w sztuce kłamania podczas przesłuchań.
-A powinny, bo teraz jesteś na moim terenie- powiedział z uśmiechem. Patrzyłem na niego i stwierdziłem, że jednak nie wygląda jak mafios. Nie był bardzo muskularny, ani nie był stary. Jak Jade mówiła, musiał mieć około 40 lat i całkiem nieźle się trzymał. Jednak piętno jego "fachu" zostały. Miał duże wory pod oczami i gdzieniegdzie dostrzec mogłem zmarszczki. Zauważyłem też bliznę koło wargi.
-Nadal nie rozumiem, czemu mnie trzymasz- zmieniłem temat.
-Bo tak- odpowiedział krótko. Parsknąłem z rozbawieniem.
-Jesteś żałosny. Tak bardzo żałosny- powiedziałem i sekundę później zorientowałem się, że przegiąłem. Uśmiech znikł z twarzy Tomo. Pstryknął palcami i w całym pomieszczeniu stało się jasno. Podeszło do mnie dwóch mężczyzn i zepchnęło z krzesła. Upadłem na twarz, ale szybko mnie podnieśli. Musiałem klęczeć, a Milicevic wstał i podszedł do mnie. Schylił się, żeby lepiej móc na mnie patrzeć.
-Starałem się być miły, ale ty przekroczyłeś granicę. Nienawidzę cię tak bardzo, że najchętniej przywiązałbym cię do stołu i wysypał na ciebie szczury, żebyś umierał w męczarniach. Jednak tego nie robię, ale za twoje zachowanie, nie obędzie się bez kary- powiedział ostro. Zacząłem szybko oddychać. Przeklinałem samego siebie za to, co zrobiłem. Wiedziałem, a mimo to musiałem dopiąć swego.
                Jeden z mężczyzn założył mi na głowę worek, po czym szarpnął mnie za włosy i musiałem maksymalnie odchylić głowę. Nagle poczułem, że wylewają na mnie wodę i wtedy zaczęło się piekło.
              Nie mogłem oddychać i zacząłem się krztusić. Czułem się jakbym tonął. Woda wlewała się do ust i nie mogłem złapać tchu. To było straszne. Ale najgorsze było to, że ja wiedziałem jak to działa. Jared mi wszystko powiedział. To miało na celu wyniszczenie psychiczne człowieka. Podobno bardzo to naruszało to stan jego umysłu.
Teraz wiem, że to prawda.
Wiedziałem, że nie mogę się tego bać. A jednak, krzyczałem w niebo głosy. Chciałem już nawet go błagać, żeby przestał, ale woda nieustannie wlatywała mi do ust. Zaczynało mnie w dodatku boleć gardło. Starałem im się wyrwać, ale z minuty na minutę coraz bardziej traciłem siłę.
-Przestań!- krzyknąłem, gdy przestali lać ciecz. Ściągnęli z mojej głowy worek, a ja od razu opadłem na podłogę. Zacząłem kasłać i starałem się pozbyć wody, której tak naprawdę w moim gardle nie było. Cały czas czułem się jakbym tonął.
              Kiedy już się uspokoiłem, poczułem okropny ból przeszywający moje plecy. To był bicz. Błagam, tylko nie to- pomyślałem. Z moich ust wydobył się przeraźliwy krzyk.
-Proszę, przestań!- krzyknąłem, gdy poczułem kolejne uderzenie tamtym razem na ramieniu. Ktoś mnie podniósł i rzucił na krzesło. Wszystko mnie masakrycznie bolało. Nawet nie próbowałem się oprzeć, bo to skończyłoby się jeszcze większym bólem.
            Tomo siedział już na swoim miejscu. Musiał być z siebie zadowolony. Byłem cały roztrzęsiony i przerażony.
-Mam nadzieję, że już nigdy się to nie powtórzy- odparł.
-Nigdy- przytaknąłem cicho. Poczułem jak mężczyzna klepie mnie po policzku.
-Dobry chłopiec- skwitował- chyba możemy wrócić do naszej normalnej rozmowy, bo nie chcę tego znowu używać- powiedział i pokazał bicz, który trzymał w dłoni. Wzdrygnąłem się na samą myśl, że to mogło znaleźć się ponownie na mojej skórze. Chociaż kiedyś oberwałem takim batem równe 38 razy, wtedy wizja, że znowu będę musiał leżeć na brzuchu przez tydzień, a potem tydzień nie mogłem się ruszyć, za bardzo mnie przerażała.
-Nie będziesz musiał- zapewniłem go i oparłem się na oparciu. Bolało mniej, ale nadal bolało.
-I prawidłowo. Mam jednak do ciebie jeszcze jedno małe pytanie- zaczął, ale ja mu przerwałem.
-Zaczekaj, teraz ja. Co zamierzasz z nią zrobić?- spytałem. Tomo od razu się wyprostował.
-Nie musisz się o nią martwić. Będę ją pilnował-zapewnił mnie.
-Ale nie chcę, żeby widziała mnie w takim stanie, więc...
-Nie miałem najmniejszego zamiaru, żeby była z tobą w celi- oświadczył Tomo. Odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej ona była bezpieczna. Mafios wstał z miejsca i do mnie podszedł. Chciałem, w formie obrony, podnieść się z miejsca, ale on mnie brutalnie popchnął. Okropny ból przeszył całe moje ciało. Głośno jęknąłem, ale Tomo najwyraźniej się tym nie przejął. Złapał dół od mojej koszulki i przez chwilę stał zastanawiając się nad czymś. Mój oddech przyspieszył, bo ten człowiek był nieprzewidywalny. W końcu mężczyzna podniósł mi koszulkę do połowy brzucha.
-A jednak- wyszeptał. Powrócił na swoje miejsce i nadal wyglądał na zszokowanego. Coś z tatuażami- pomyślałem.
-O, co chodzi?- zapytałem nerwowo. Tomo popatrzył na mnie jakby chciał mnie zabić. Czułem się wtedy przy nim, nikim.
-Nie wierzyłem, że jesteś tym Harrym Styles'em. Nie wierzyłem, że ojciec Jade powierzył opiekę nad nią takiemu potworowi- oświadczył, a moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Zacząłem intensywnie myśleć, co mogłem mu zrobić.
-Nigdy więcej jej już nie zobaczysz- rzucił szybko.
-Chcesz jej coś zrobić?- spytałem z przerażeniem.
-Nie mam najmniejszego zamiaru. Jednak wątpię żebyś przeżył- oznajmił. Więc wyrok zapadł. To oznaczyło, że nie mam szans.
-Dlaczego?- spytałem. Tomo głośno westchnął.

-Bo zabiłeś mi siostrę- odpowiedział.
__________________________________________________
Siemanko :) Wiem, macie mnie dość,  chcecie Wasiakową, ale jeszcze tylko dzisiaj i przyszły wtorek i będziecie  mieć mnie z głowy :P
Akcja coraz szybciej się toczy, uwielbiam to! A Wy??
Możecie mnie zamordować :( Jestem u babci i nie mam sprzętu aby robić ilustracje. Nie ma dzisiaj ilustracji. Błagam,  wybaczcie!!!
Obiecuję , że obrazek dodam jeszcze w tym tygodniu!!!!!
Przypominam o komentowaniu ;) Wasze komentarze działają mega motywująco, zarówno na Wasiakową i jej wenę do pisania, jak i na mnie i moje ilustracje :)))

wtorek, 15 lipca 2014

Chapitre 17

Starałem się otworzyć oczy, ale bardzo bolała mnie głowa, wręcz mi pękała. Pewnie, dlatego, że tamten mężczyzna mnie wtedy uderzył. Chwilę później wziąłem się w garść i podniosłem powieki. Chciałem rozeznać się w sytuacji, w jakiej byłem.
Podpowiem, w beznadziejnej.
            Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Pokój był zbudowany na planie kwadratu i pierwsze, co mi się rzuciło w oczy to rażące światło. Dochodziło ze starej wiszącej na suficie lampy. W dodatku cały pokój był w białych odcieniach. Podłoga była wyłożona zimnymi kafelkami tego koloru. Ściany były pokryte śnieżnobiałą farbą. Jedynie w kątach mogłem dostrzec jakieś zabrudzenia. I jeszcze w jednej ze ścian znajdowały się drzwi. Były bardzo masywne i stalowe. Wszystko to powodowało, że czułem się jakby zamknięto mnie w celi dla wariatów.
Zapamiętajcie, że to nieprawda.
To uczucie wzmagało się bardziej, bo nie zobaczyłem w pokoju żadnego okna.
             Jednak oblały mnie zimne poty, gdy zorientowałem się, że w pokoju brakuje czegoś jeszcze, a konkretniej kogoś. Nie było tam Jade. Zacząłem się bardzo martwić. Bałem się, że tamci mężczyźni coś jej zrobili. W mojej głowie przewijały się najstraszniejsze scenariusze tego, co się z nią mogło dziać. Wstałem i chodziłem nerwowo po pokoju. Nic nie wiedziałem. Nie wiedziałem gdzie jestem, jak długo byłem nieprzytomny, kompletnie nic. To mnie coraz bardziej irytowało. I jeszcze byłem na siebie wściekły. Gdybym wtedy po prostu nie zemdlał to mogłem coś zrobić, nie dopuścić do tego, że Jade nie było ze mną. Ba, mogłem się domyślić, że uzbrojony mężczyzna, stojący na drodze w środku nocy, na pewno nie będzie chciał mnie zaprosić na podwieczorek z herbatką i ciasteczkami. Mogłem go potrącić! Ale to byłoby straszne- odezwało się moje sumienie, które akurat wtedy miałem głęboko w poważaniu. To byli ludzie tego mężczyzn z Chorwacji. Jeden z nich uderzył potem Jade. Gdybym drugi raz go zobaczył, docisnąłbym pedał gazu.
              Chodziłem jeszcze chwilę, ale wiedziałem, że to przecież nic nie da. Musiałem czekać na... Właściwie nie wiedziałem, na co. Usiadłem w końcu z powrotem i doszedłem do wniosku, że zobaczę, jaki jest, mniej więcej, mój stan.   
              Podarte spodnie dresowe, które nadawały się jedynie na śmieci. Bluzka, która kiedyś była biała, miała wtedy odcienie szarości i gdzieniegdzie były na niej plamy krwi. No i nie pachniała najpiękniej i wyglądała jak po spotkaniu z tygrysem trzeciego stopnia. Podniosłem ją do góry żeby zobaczyć, jakie mam rany. Ogólnie nie było najgorzej. Było kilka zadrapań, na szczęście nie bardzo głębokich. Miałem też trochę siniaków, które jak dotknąłem to lekko mnie bolały, ale miewałem gorsze obrażenia. Dowodem tego były ogromna blizna ciągnąca się od biodra aż do mojej szyi, więc nie było najgorzej. Dotknąłem twarzy i wyczułem, że mam jeszcze zadrapanie na policzku.
              Siedziałem jeszcze przez chwilę w bezruchu. W końcu stwierdziłem, że nie mam nic lepszego do roboty, więc starałem się zasnąć. Jednak usłyszałem jak ktoś przekręca zamek w drzwiach. Od razu się wyprostowałem. Drzwi się otworzyły, a w nich stało trzech mężczyzn, ci sami, którzy byli na drodze. Jeden z nich miał mocno posiniaczoną twarz i patrzył na mnie ze wciekłością. Stali tam, a ja nie za bardzo wiedziałem, czemu. Potem usłyszałem krzyki dochodzące z korytarza. Ale oczywiście nic nie rozumiałem, bo mężczyzna i kobieta mówili do siebie po chorwacku albo serbsku. Wyraźnie się kłócili. Jednak rozpoznałem jeden z tych głosów. To była Jade. Kamień spadł mi z serca. Żyje- pomyślałem. Kilka sekund później dziewczyna przecisnęła się przez mężczyzn. Popatrzyłem na nią i wyglądała...dobrze. Widać było, że miała rany i tak dalej, ale była totalnym przeciwieństwem mnie. Miała na sobie jeansowe spodnie do kolan i koszulę w kratę w fioletowo-różowych odcieniach, które idealnie pasowały do jej włosów. W dodatku na nogach miała Vansy, co mnie kompletnie zdziwiło. Nie przypominała osoby, która była więziona, jak myślałem.
             Kiedy wchodziła była wściekła, ale kiedy na mnie spojrzała wyraźnie się uspokoiła.
-Harry- westchnęła, a ja wstałem, żeby ją przytulić. Ona się wtuliła w mój tors.
-Piękna scena, doprawdy- usłyszałem głos mężczyzny z bałkańskim akcentem, z którym kłóciła się wcześniej Jade. Odwróciłem się w stronę drzwi i go ujrzałem. Był to nie bardzo wysoki mężczyzna. Miał brodę i długie czarne włosy. Był ubrany w bluzkę z krótkim rękawem i długie spodnie. Wszystko miało czarny kolor. Był to duży kontrast z pomieszczeniem. Spojrzałem mu w oczy. Były one intensywnie brązowe, niemalże czarne. Na jego twarzy był szeroki uśmiech, ale to właśnie oczy go zdradziły. Był wściekły, denerwowałem go albo ja, albo Jade.
-Hajde*-warknęła dziewczyna. Twarz mężczyzny diametralnie się zmieniła. Był zdziwiony, zszokowany.
-Od kiedy jesteś taka niemiła Princesso?- Zapytał z żalem w głosie. Jade odsunęła się ode mnie, ale trzymała mnie za rękę.
-Nie nazywaj mnie tak- powiedziała ostro.
-Kiedyś ci się podobało- mruknął mężczyzna. Przyglądałem się temu wszystkiemu ze zdziwieniem. Miałem ochotę, zacząć skakać i krzyczeć "Halo! Ja tu jestem i uwaga, nie jestem powietrzem!" Ale pewnie i tak by mnie nie zauważyli. Byli za bardzo zajęci sobą. W końcu Chorwat odwrócił się wyraźnie w moją stronę.
-Jak miło, mój śpiący Romeo wstał!- powiedział szyderczo. Nic nie odpowiedziałem. Facet się tym nieco zirytował.- I jeszcze jest niemową. Jesteś żałosny.
-Raczej ty- dociąłem. Chorwat się zaśmiał.
-W dodatku nie myślisz. Jesteś zdany na moją łaskę i pyskujesz. Głupie posunięcie panie Styles.- Skąd znał moje nazwisko? Zdziwiło mnie to i to bardzo. Mężczyzna podszedł do Jade i pociągnął ją za rękę.
- Ostavite me!**- krzyknęła, a ja odepchnąłem faceta. Od razu koło mnie znalazł się jeden z jego ochroniarzy i skuł mnie w kajdany. Drugi z nich złapał Leto i ją odciągnął.
-Romeo, uspokój się. Chyba nie chcemy się tu wszyscy pozabijać- powiedział ze spokojem Chorwat. Spojrzał na Jade, która starała się nie płakać, ze zmartwieniem. Jakby się o nią troszczył.
-Nie dotykaj jej. Po prostu zostaw ją w spokoju- oznajmiłem. Mężczyzna podszedł do mnie wyraźnie zainteresowany.
-Mów jaśniej- poprosił. Głośno westchnąłem i starałem się wyprostować, ale utrudniał mi to ochroniarz.
-Ona jest tylko dziewczyną, a ja ci się mogę przydać- zacząłem, ale Jade mi przerwała.
-Harry, błagam nie rób tego!- Krzyknęła histerycznie. Starałem się nie zwracać na nią uwagi. Wiedziałem, że sam pakowałem się w poważne kłopoty, ale przynajmniej odciągałem tym samym od tego dziewczynę.
-Masz rację. W końcu jesteś agentem w służbie jej Królewskiej Mości. Jak James Bond- zażartował. Mnie to nie rozbawiło, tylko zdenerwowało.
              Dużo osób widziało życie agenta MI6 jak tego lalusia z kina. Może ostatnie trzy Bondy odwzorowywały życie agenta, ale cała reszta to jakaś zabawa. Raczej po akacjach gdzie zostałem ciężko ranny, nie ruchałem się z każdą laską, tylko leżałem przez przynajmniej dwa tygodnie w szpitalu. I niestety, nie miałem jak Bond, że wszystkie rany magicznie znikały. Zostawały mi na całe życie. Starałem się je zakryć tatuażami, ale i tak było je widać. -No nie do końca- mruknąłem, a mężczyzna wyczuł, o co mi chodzi.
-Ale jesteś w tym całym MI6. A twoja agencja wtyka nos w nie swoje sprawy- facet przybliżył się i musiał unieść głowę żeby mi spojrzeć w oczy.
-Życie- skomentowałem. Chorwat zaśmiał się głośno i szyderczo.
-Nienawidzę całej tej agencji, a w szczególności nienawidzę ciebie- powiedział, a jego ton głosu był coraz bardziej rozdrażniony. Wstrzymałem na chwilę oddech. Rozumiem wyżyć się na mnie z powodu agencji, ale przeze mnie samego? To było dziwne.
-Tomo, dosta***- odezwała się Leto.
- Molim vas, ne smetaju*****- odpowiedział jej spokojnie. Zdziwił mnie jeszcze jeden fakt. Od kiedy Jade znała chorwacki. Coś tam było nie tak.
-Nie oszczędzę cię- zwrócił się do mnie, a ja starałem nie okazać mojego przerażenia. Byłem cały posrany. Nie chciałem skończyć jak moi koledzy po fachu, w psychiatryku albo w piachu. Chorwaci byli bezlitośni- a teraz, zabrać go- rozkazał ochroniarzowi.- Musimy porozmawiać- dodał i skierował się w stronę drzwi.
- Ti kurvin sine! Obećan!*****- Krzyknęła Jade i starała się wyrwać drugiemu mężczyźnie, ale ten trzymał ją mocniej niż ostatnim razem.
- Zaboravi na to, nije dostojan******- burknął jej w odpowiedzi Tomo i stanął w drzwiach.
-Daj mi się z nią pożegnać- powiedziałem szybko. To było straszne. Ja byłem świadomy tego, że mogę nie przeżyć tego, co on mi zrobi. A nie mogłem pozwolić, żeby się nie pożegnać z dziewczyną, którą kocham.
- Pustite je°- odparł niechętnie mężczyzna i Jade do mnie podbiegła. Rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła.
-Wytrzymaj błagam cię. Wytrzymaj dla mnie- wyszeptała mi do ucha.
- Dosta***- powiedział stanowczo Tomo. Ochroniarz podszedł do Leto i starał się ją odciągnąć, ale ona stawiała opór.
-Błagam, nie. Molim te, nemoj- zaczęła krzyczeć i płakać. Tomo udawał, że nie zwraca na to uwagi, ale wiedziałem, że w głębi duszy go to rani.
-Obiecuję! Rozumiesz obiecuję!- krzyknąłem, kiedy już mnie wyprowadzili z celi. Wtedy Tomo podszedł do mnie i z całej siły uderzył mnie w twarz.
- Šuti, pas°°- wycedził i wrócił na chwilę do celi, prawdopodobnie do Jade.
- Ostavite ga, ja ću učiniti sve što je jednostavno...°°°- usłyszałem jak Jade to mówi i dalej już nic. Szkoda, że dane mi było usłyszeć jej piękny głos długo później.

*Daj spokój
**Zostaw mnie!
***dość
****Proszę, nie przeszkadzaj
*****Ty skurwysynie! Obiecałeś!
******Zapomnij o nim, nie jest godzien.
°Puść ją
°°Morda, psie.

°°°Zostaw go. Zrobię cokolwiek chcesz tylko...

                       _________________________________________
_________________________________________

Heeeej. Mrs Wasiak wróciła z Egiptu wczoraj nad ranem, ale dzisiaj z samego rana wyjechala na obóz wiec do końca lipca jesteście na mnie skazani :*
Nie mam pojęcia co napisać, więc zachęcam Was tylko do przypomnienia sobie o opcji dodawania komentarzy :)
Miłego dnia! ;)


wtorek, 8 lipca 2014

Chapitre 16

-Harry, czy wszystko z tobą w porządku?- Zapytała mnie Jade, kiedy po raz kolejny, na dłuższą chwilę zamknąłem oczy.
-Tak, wszystko gra- odpowiedziałem. Leto spojrzała na mnie podejrzliwie, po czym oparła się o fotel.
          Zmęczenie brało nade mną górę. Potrzebowałem snu natychmiast. Jednak do Channel Tunelu było już naprawdę niedaleko. Zresztą benzyny, póki, co, nie brakowało. Bezsensu było się wtedy zatrzymać i nie daj Boże dać się złapać. Było już tak blisko.
           I nagle pomyślałem, że mam omamy. Wydawało mi się, że na drodze stał wysoki mężczyzna z bronią przewieszoną przez ramię. Jednak im bardziej on się przybliżał, tym bardziej wątpiłem w to, że jest to tylko wytwór mojej wyobraźni. I raczej wytwór nie mógł we mnie celować z pistoletu. Kilka metrów przed mężczyzną skręciłem ostro w lewo. Auto wypadło z drogi i zaczęło koziołkować. Nic nie mogłem zrobić. Obróciliśmy się kilka, może kilkanaście razy zanim wylądowaliśmy. Na szczęście nie zatrzymaliśmy się na dachu.    
                 Starałem się poruszyć, ale nie mogłem. Potwornie mnie wszystko bolało. Z nosa i wargi leciała mi krew. Pewnie otworzenie poduszki powietrznej to spowodowało. Odczuwałem pieczenie w brzuchu i w nogach. Obróciłem głowę żeby zobaczyć, co z Jade. Podobnie jak ja, krwawiła z nosa. Dodatkowo miała rozciętą brew. Patrzyła na mnie z przerażeniem. Ona się wyraźnie czegoś okropnie bała. Starała się do mnie coś powiedzieć, ale ja słyszałem tylko szum w uszach. Byłem na wpół przytomny i jedyne, czego chciałem to stamtąd zniknąć.
          Jade spojrzała za mnie i zaczęła przeraźliwie krzyczeć oraz mnie szarpać. Widziałem w jej oczach łzy, które znalazły się od razu na jej policzkach. Ja jednak nie miałem siły czegokolwiek jej powiedzieć. Bardzo chciałem ją uspokoić, cokolwiek, ale nie mogłem.
            Nagle ktoś złapał mnie za ramię i brutalnie wyrzucił z auta. Upadłem na ziemię i bólu rozszedł się po całym moim ciele. Jęknąłem i starałem się wstać, ale za bardzo mnie wszystko bolało. Jednak ktoś mnie w tym wyręczył i podniósł. Aczkolwiek wolałem, żeby mnie tam zostawił, bo pomoc bardzo zabolała. Ujrzałem naprzeciwko mnie Jade. Trzymał ją jakiś typek, podobny do tego, który stał na drodze. Mieli podobne rysy twarzy, takie bałkańskie. Mężczyzna zakrył jej usta dłonią, bo starała się do mnie coś powiedzieć. Ona zaczęła się szarpać i starała się mu wyrywać. Tamten facet śmiał się z niej i ze mnie. Nagle dziewczyna ugryzła go w dłoń i do mnie pobiegła. Od razu wiedziałem, że to zły pomysł, ale kiedy złapała moje policzki, nie chciałem żeby puściła. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że nie jest z nią bardzo źle. Moje szczęście nie trwało długo. Mężczyzna, którego ugryzła, szybko się pozbierał i złapał ją. Jade zaczęła coś do niego krzyczeć. Ale nie wyglądała już wtedy na przerażoną, bardziej na wściekłą. Ona się wręcz na niego darła. Facet, o dziwo, starał się z nią spokojnej rozmawiać. Jade jednak wpadła w furię i coraz bardziej go denerwowała. Niestety nic nie zrozumiałem, bo nadal słyszałem tylko szum. W końcu mężczyźnie puściły nerwy i uderzył dziewczynę w twarz. Leto upadła na ziemię i złapała się za policzek. Wtedy coś we mnie pękło i dostałem przypływu adrenaliny. Już raz ją ktoś uderzył na mojej warcie, a to się powtórzyło. Ten facet musiał zapamiętać do końca życia, że dziewczyn się nie bije.
            Uderzyłem z łokcia w brzuch typka, który mnie trzymał. Kiedy ten mnie puścił, kopnąłem go w jaja. Miałem zapewnione, że przez chwilę będę miał go z głowy. Ruszyłem do drugiego faceta.
-Co kurwa...- zaczął, ale nie pozwoliłem mu dokończyć, bo z całej siły uderzyłem go w twarz. Potem wpadłem w amok i zacząłem go bezlitośnie kopać. Biłem go wszędzie: po twarzy, w nogi i brzuch. Zobaczyłem jak Jade się podnosi i popatrzyła na mnie z...uśmiechem. To było dziwne, ale wtedy wyłączyłem myślenie.

Teraz, po tak długim czasie, sądzę, że Jade też nie do końca kontaktowała

Jednak szybko przestała się uśmiechać. Zaczęła coś krzyczeć, ale nadal nic nie rozumiałem, może dosłownie sylaby. Poczułem mocne uderzenie w kark i upadłem obok mężczyzny. Ktoś kopnął mnie, żebym się obrócił na brzuch. I wtedy magiczne działanie adrenaliny, ustało. Z powrotem wszystko mnie potwornie bolało i nie miałem siły stawiać oporu. Zaśmiałem się tylko w myślach, że jestem naczelnym idiotą wszechświata, bo żaden z tamtych mężczyzn, nie był tym z drogi. Ból przewyższył moje ciało i zacząłem zasypiać. Leto podbiegła jeszcze do mnie i starała się mnie ocucić, ale jej to nie wyszło. Odwróciła się wtedy w stronę mężczyzny, który nade mną stał. Zaczęła coś do niego mówić. Zrozumiałem wszystko

-Powiem mu wszystko. Nie ujdzie wam to na sucho- usłyszałem i film mi się urwał.
          ________________________________________________________
__________________________________________________________


Cześć :) Tu znowu Wasz dręczyciel do spraw komentarzy :P Nie mam pojęcia co napisać, notki to nie moja działka,  więc napiszę swoje wrażenia. Miałam tą przyjemność przeczytać opowiadanie zanim zostało dodane na bloga. Od samego początku mi się podobało! Szybka akcja, napięta,  bardzo to lubię.  Jednocześnie mam do Was prośbę.  Piszcie w komentarzach co Wam się podoba w opowiadaniu, a co nie.  Co chcielibyście zmienić w blogu (oprócz wyglądu na komórkach, już się tym zajmujemy). Jak pewnie zauważyliście do rozdziału dodany został obrazek. Nieskromnie przyznam, iż jest on mojego autorstwa.   Pierwszy raz robiłam coś takiego, więc nie jest idealnie, ale mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie coraz lepiej.  Tak, dobrze rozumiecie, od teraz ilustracje będą pojawiać się do każdego rozdziału,  bynajmniej taki jest plan.

A teraz Wasza ulubiona autorka ma dla Was kilka słów od siebie:

Piszę, aby skomentować (widzicie, nawet ja komentuje :P) ten wspaniały rysunek, który narysował mój Doradca Do Spraw Ważnych i Ważniejszych. Uważam, iż jest genialny! W naszym wymiarze, wymiarze międzygalaktycznym i wymiarze, którego jeszcze nie znam! I nam nadzieję, że podzielacie moja zdanie :* Mój Pośrednik (taki diler :D) bardzo się nad tym napracował, namęczył (bo delikatnie mówiąc, nie lubi Mr Styles'a :P) i nawytrzymywał moich uwag, które wiecznie miałam :P. Dlatego duży aplauz dla tegoż Dilera!

wtorek, 1 lipca 2014

Chapitre 15

             Jechaliśmy i jechaliśmy. Napiłem się znowu whisky, żeby się nieco pobudzić. Było już bardzo ciemno, więc zacząłem odczuwać coraz większe zmęczenie. Jednak wiedziałem, że nie mogę się teraz zatrzymać i po prostu pójść spać. Nie mogłem tego zrobić. Musiałem jak najszybciej dostać się do Chanel Tunel i wydostać się z Anglii. Wtedy mogłem odpocząć. Nie chciałem dopuścić do tego, żeby ktoś skrzywdził tą małą istotę, która spała obok mnie.
             Jade wtuliła się w drzwi do samochodu. Zdjęła trampki i podwinęła nogi na fotelu. Co jakiś czas cicho mówiła pojedyncze wyrazy. Wyglądałaby naprawdę uroczo gdyby cały czas nie trzymała w dłoni paczki papierosów.
            Żal ściskał mi serce. Nie mogłem i nie chciałem zrozumieć okrutności tego świata. Ktoś nieodpowiedni polubił Jade, a ona musiała przez to cierpieć. Tylko, czemu? Dlaczego ona i jej przyjaciółka? Czemu ktoś chciał ją wykończyć? Jeszcze ja nie byłem dla niej wystarczającym oparciem. Byłem skończonym dupkiem. Powinien był jej powiedzieć, że bardzo ją lubię. No dobrze, zakochałem się w niej. Byłem w niej cholernie zakochany. Nie miałem dużo dziewczyn, jako takich, że dążyłem je uczuciem. Ale Jade polubiłem od razu. Ona była inna niż tamte laski. Była delikatna i pełna uroku. A wtedy siedziałem w samochodzie i tylko i wyłącznie uciekałem. Jak tchórz. I jeszcze nie miałem odwagi jej nic powiedzieć. Jedyne, na co się zdobyłem to zwykłe pogłaskanie jej po ręce. Pieprzony cykor- skarciłem się w myślach.
                 Nagle dziewczyna zaczęła krzyczeć przez sen. Musiał jej się przyśnić koszmar. Starałem się ją obudzić. Potrząsnąłem ją, ale ona coraz bardziej się rzucała. W końcu głośno krzyknąłem jej imię i mocno szarpnąłem za rękę. Dziewczyna się nagle ocknęła i zaczęła się chaotycznie rozglądać po samochodzie. Wtedy odwróciła się w moją stronę.
-Zatrzymaj się- rzuciła ze złością. Natychmiast zjechałem na pobocze. Ledwo się zatrzymałem, a ona już wyszła z auta. Szybko ruszyłem za nią.
                  Leto usiadła na brzegu maski. Starała się zapalić zapalniczkę jednak ręce jej się bardzo trzęsły. Podszedłem do niej i jej pomogłem. Jade zaciągnęła się i wypuściła dym przez nos. Nadal była bardzo zdenerwowana.
-Mam tego dość- wybełkotała.
-Spokojnie, już niedługo wszystko się ułoży i będzie dobrze- pocieszyłem ją. Ona się tylko nerwowa zaśmiała.
-Nie Harry. Ten koszmar nigdy się nie skończy- mruknęła.
-Jade z całym szacunkiem, ale oni naprawdę bardzo cię źle nie potraktowali- powiedziałem. To było bardzo niemiłe, ale nie przemyślałem tego.
-Zabili mi przyjaciółkę, pobili mnie i wysadzili twój dom w powietrze- parsknęła. Jednak uśmiech zaczął zanikać jej z twarzy. Po policzkach płynęły jej łzy.- Ja mam dość. Mam dość zakładania tej maski i udawania, że wszystko jest okay, bo nie jest rozumiesz?- Jej głos brzmiał coraz bardziej żałośnie. Nie wytrzymałem i ją przytuliłem. Ona mocno się do mnie wtuliła.
-To przestań udawać- wyszeptałem. Jade się powoli oddaliła i z powrotem się oparła o samochód.
-Łatwo ci to powiedzieć. Nie chcę, żebyś widział we mnie małą, bezbronną, potrzebującą wiecznie pomocy dziewczyny. Chcę żebyś widział mnie silną i pewną siebie- wyznała. Rozszerzyłem oczy. Nie uwierzyłem, że ona to powiedziała. Przecież ona była idealna. Nie musiała nic robić. Była perfekcyjna w każdym calu, więc czemu tak o sobie myślała.
-Jade, jesteś naprawdę odważną i wytrwałą osobą. Masz teraz bardzo poważne problemy i tyle. Czasem trzeba popłakać, przemyśleć pewne rzeczy. Nie możesz od razu siebie skreślać. Nie masz do tego najmniejszych powodów- powiedziałem. Dziewczyna spojrzała na mnie z rozbawieniem.
-Przypominam ci, że nadal mnie nie znasz. Nie wiesz czy jestem czegoś warta czy nie, bo nie powiedziałam ci wszystkiego o sobie- uprzedziła mnie. Głośno westchnąłem.
-Czasem jest tak, że poznajesz kogoś i czujesz, jakbyś znała się z tym kimś od wielu lat- zacząłem.
-Jest tak czasem, ale nie można ludziom ufać bezwzględnie. Chyba powinieneś to wiedzieć- upomniała mnie. Głośno westchnąłem.
-Wiem, ale z tobą jest inaczej- powiedziałem cicho. Dziewczyna zaczęła nerwowo kręcić papierosem w ręce.- A zresztą, czemu starasz się mnie do ciebie zniechęcić?- Jade stała i nic nie mówiła. Trwało to może kilka minut.
-Nie chcę cię zawieść- odparła stanowczo. Spojrzałem na nią zdziwiony.
-Czemu w ogóle tak sądzisz?- Zapytałem. Leto odpaliła kolejnego papierosa.
-Lubisz mnie, prawda?- odpowiedziała pytaniem. Zdenerwowałem się, ale starałem się, żeby po mnie tego nie poznała.
-No, tak- zacząłem niepewnie.
-Ale tak bardziej- dodała. Podniosłem oczy do góry i popatrzyłem w niebo.                
               Pierwsza myśl, jaka pojawiła mi się w głowie to to, że zauważyła. Że zauważyła, że naprawdę się w niej zakochałem. Niby chciałem, żeby ona też odwzajemniła moje uczucia, ale to dla niej za szybko. Wiedziałem, że ona jest jeszcze za delikatna.
           Milczałem przez dłuższy czas, żeby ułożyć jakąś sensowną odpowiedź.
-Wiedziałam- mruknęła Jade. Spojrzałem na nią, ale ona tego nie zrobiła.
-Nie, to nie tak- powiedziałem.
-Przestań pieprzyć i zachowaj się jak facet- rzuciła szybko.
-Zachowuje się jak facet i mówię prawdę- odparłem pewnie. Dziewczyna przewróciła oczami.
-Potrafisz zabić z zimną krwią, ale jak gadasz z dziewczyną to zachowujesz się jak 5-latek- odparła wściekle. Przeczesałem włosy i przygryzłem wargę.
-A ty zachowujesz się jak rozkapryszona nastolatka- dogryzłem jej.
-Dobra nie chciałam, żeby tak to wyszło- wybełkotała. Jade zaczęła iść w stronę drzwi, a ja podążyłem za nią.
-A jak miało wyjść?- zapytałem. Dziewczyna podciągnęła rękawy bluzy do ramion.
-Ni jak. Jestem idotką i tyle- wyszeptała, a po policzku popłynęła jej łza. Nie mogłem na to patrzeć, więc mocno ją przytuliłem.
-Nie jesteś. Jesteś po prostu zagubiona- starałem się dodać jej otuchy.
-Jestem głupia. Chciałam...- zaczęła i zamilkła.
-Co chciałaś?- dopytałem. Staliśmy tam chwilę i nie doczekałem się odpowiedzi. Jednak nie miałem już ochoty drążyć tego tematu. Ona mogła się jeszcze bardziej zdenerwować i jeszcze bardziej zamknąć w sobie.
-Jesteś śpiąca. Chodź do samochodu- powiedziałem. Jade odsunęła się i wsiadła do auta. Usiadłem i odpaliłem silnik. Leto oparła głowę o szybę w samochodzie.
-Ja naprawdę zachowuję się jak jakaś nastolatka- wymamrotała. Cicho się zaśmiałem.
-Bo jesteś nastolatką- stwierdziłem. Jade spojrzała na mnie ze skwaszoną miną.
-Ale chciałabym być starsza- oznajmiła. Uśmiechnąłem się i na nią spojrzałem.
-Dorośli mają często dużo kłopotów, więc na razie ciesz się póki możesz, że masz tyle lat ile masz- powiedziałem. Ona zmarszczyła czoło zastanawiając się nad czymś.
-Ty nie jesteś o wiele starszy, a mówisz jak mój ojciec- zażartowała.
Właśnie. 6 lat starszy.
-Ale mam jednak te 25 lat i może jestem lekko niedokołysany, ale swoje wiem- upierałem się przy swoich racjach. Jade wyraźnie się poddała. Z powrotem wtuliła się w drzwi auta.
-Ale jednak chciałabym się urodzić 4 lata wcześniej.
-A ja nie rozumiem, dlaczego- powiedziałem. Dziewczyna zaczęła zasypiać, więc nie spodziewałem się, żeby mi dała odpowiedź.

-Bo 6 lat to za dużo- westchnęła i odpłynęła.

_________________________________________________________

Cześć kaczuszki, gazele i inne ziomki. Wasza wspaniała pisarka aktualnie straszy wielbłądy w Egipcie,  ale nie zapomniała o Was. Wiedziała, że nie może Was zawieść więc znalazła pewną zaufaną istotę (mnie :3 ), która w czasie jej nieobecności będzie dodawać rozdziały i torturować Was prośbami o komentarze :D Tak więc zaczynam. Oto rozdział 15. Komentujcie ; ) Bo jak nie to będę Was torturować, jak...
Tego dowiecie się w najbliższych rozdziałach :)
Miłego czytania :)