Witaj!

wtorek, 28 października 2014

Chapitre 32

                 Uziemili mnie w szpitalu. Kiedy tylko Jade powiedziała, O co Tomo mi zrobił, odwiozła moją skromną osobę do kliniki MI6. Byłem jej stałym bywalcem.
               Z nudów przyglądałem się opadającym kropelką w kroplówce. Siedziałem tam tydzień, a co najgorsze byłem tam sam. Nikt nie przyszedł mnie odwiedzić. Ani Jared, ani Louis, a co najgorszej Jade. Widziałem ją ostatni raz, gdy sanitariusze prowadzili mnie do mojej sali. Czułem się okropnie i samotnie. Nie mogłem z nikim porozmawiać i to mnie dołowało. Brak kontaktu z kimkolwiek, nie służył mi najlepiej. W dodatku, cały czas robili mi jakieś badania i inne cuda. Byłem podpięty do różnych aparatur. I przez cały mój pobyt lekarz nic nie powiedział mi na temat mojego stanu zdrowia.
              Kiedy tak leżałem w łóżku i nie wiedziałem, co robić ze swoim życiem, usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę- powiedziałem słabo. W drzwiach stał Jared. Jak zwykle był ubrany w tweedową marynarkę i czarne spodnie. Albo mi się zadawało albo włosy rzeczywiście mu urosły. Na jego twarzy gościł niepewny uśmiech.
-Hej- odparł. Od razu się wyprostowałem i nieco ożywiłem. Jednak o mnie pamiętał, ale z drugiej strony, bałem się z nim rozmawiać. Był ojcem Jade i musiał się nieźle wkurzyć, kiedy dowiedział się, że jego córka i chłopak, który się nią najmował, zniknęli.
-Hej- wybełkotałem. Mężczyzna podszedł do mnie i usiadł na krzesełku. Nastąpiła niezręczna cisza. Nie chciałem się odzywać, bo nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć. Przecież on mnie na pewno nienawidził.
-Słyszałem, że trochę cię poturbowali- wymruczał. Ja oblizałem wargi ze stresu.
-Trochę- parsknąłem. Mężczyzna również się zaśmiał,
-Dobrze, po tym, co usłyszałem od Jade nie było z tobą za ciekawie- powiedział. Wspomniał o niej. Na pewno chciał o niej porozmawiać. Trochę się spiąłem, gdy wypowiedział jej imię, a on to zauważył.
-Co ci mówiła?- zapytałem nieśmiale.
-O tym jak bardzo dla niej się poświęciłeś. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego po tobie- oznajmił. Ze zdenerwowania zaczęły mi się pocić ręce. Jade mogła mu powiedzieć jak ją wtedy wyzwałem. Boże, jak bym mu to wytłumaczył.
-Drobiazg- odparłem wzruszając ramionami. Twarz Jareda wyraźnie spoważniała.
-W żadnym wypadku drobiazg. Harry, wiele dla niej poświęciłeś. Zresztą widzę, co z tobą jest. Myślę, że nigdy nie będę ci wstanie podziękować- mówił do mnie jak nigdy przedtem. Wreszcie zrobiłem coś ważnego. Tak się przynajmniej poczułem.
-Nie musisz. Przecież to ty mnie szkoliłeś przez ten cały czas i się mną zajmowałeś. Gdyby nie ty, już dawno bym się stoczył- powiedziałem to, co było prawdą. Nie musiał mi dziękować.
-Uratowałeś moją małą córeczkę. Nawet nie wyobrażasz sobie, co to znaczy dla rodzica. To moja córka, nie potrafiłbym sobie wybaczyć, gdyby cokolwiek się jej stało. Jest moją małą kruszynką, która stale potrzebuje opieki. Dlatego też, przyszedłem z tobą porozmawiać o czymś jeszcze- dostałem zatrzymania akcji serca. Czego on mógł jeszcze chcieć? Bałem się cholernie.
-Tak?- zapytałem, żeby nie przedłużać.
-Jade jest bardzo wrażliwa- westchnął mężczyzna.- Często bała się ludzi, nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Dlatego często była raniona. Nie radziła sobie z presją wywieraną przez grupę. Zamykała się w sobie, w dodatku moje ciągłe kłótnie z Kate jej nie pomagały. I ostatnio, pierwszy raz w życiu, usłyszałem od niej, że czuła się bezpieczna. Czuła, że ktoś może się nią zająć i nigdy nie pozwoli jej skrzywdzić. Tym kimś, jesteś ty- zawiesił mężczyzna. Sądziłem, że coś jeszcze powie, ale milczał. Starałem się przetworzyć to, co mi przekazał, ale nie docierało to do mnie.
              Nie była na mnie zły, ale wdzięczny. W dodatku to, co Jade mu powiedziała. Ona była przez całe życie odrzucana i nie kochana. Nikt nie zauważał jej piękna i delikatności. Cierpiała, bo nie potrafiła się z nikim dogadać. Może miała tak samo z Tomo? Może zauważyła, że ktoś ją polubił i chciała zobaczyć jak to jest, być kochaną. To było dla mnie straszne. To nie było tak jak myślał Chorwat. Zawsze była raniona i łatwowierna. Bolało mnie to, że tak wspaniała dziewczyna, nie mogła znaleźć szczęścia.
-Nie za bardzo wiem, co powiedzieć- mówię w końcu. Jared głośno westchnął.
-Pozwól, że ci coś pokażę- powiedział. Mężczyzna wyjął z kieszeni marynarki jakieś papiery. Kiedy położył je przede mną, zobaczyłem, że to zdjęcia
             Wziąłem je do ręki. Jedna fotografia przedstawiała małą dziewczynkę, która miała może 8 lat. Siedziała na huśtawce w jakimś parku. Była ubrana w biała sukienkę w błękitne kwiaty. Włosy miała związane w dwa kucyki, modrymi wstążkami. Jej nogi i ręce wyglądały jak patyki. Sądząc po jej rysach i wyglądzie, tą dziewczyną była Jade. Naturalnym kolorem jej włosów, był delikatny miedziany.
               Drugie zdjęcie było z niedawna. Jednak sceneria była taka sama. Leto nie była tak samo uśmiechnięta jak na poprzednim zdjęciu. Była smutna i zmęczona. Miała na sobie krótkie jeansowe spodenki i bordową koszulę w kratkę. Jej fioletowe włosy delikatnie opadały jej na ramiona. Była taka prześliczna.
-Jaka ona piękna- wyszeptałem. Dopiero po sekundzie dotarło do mnie, że powiedziałem to na głos. Spojrzałem z lekkim przerażeniem na Jareda. Tamten miał na twarzy ogromny uśmiech.
-Masz rację, jest piękna- dopowiedział. Ja nadal byłem wystraszony.
               To mnie martwiło. Bałem się czegoś, czego nie powinienem. Nie mogłem przecież cierpieć na zespół stresu pourazowego. To było niemożliwe, żeby po czymś takim na to zachorować. Jednak odczuwałem cały czas niepokój. Każdy ruch i dźwięk był dla mnie czymś podejrzanym. Starałem sobie to wybić z głowy.
-Tak mi się jakoś wymsknęło- starałem się tłumaczyć. Mężczyzna przewrócił oczami z zażenowania.
-Nie wymsknęło ci się. Naprawdę tak uważasz- powiedział i miał rację.
-Bo jest ładna i w ogóle- zacząłem bełkotać. Jared uśmiechnął się, po czym uderzył mnie delikatnie w czoło.
-Zachowujesz się jak zakochany nastolatek Styles. Chodzi o moją córkę, więc zachowuj się jak mężczyzna- mówił lekko się śmiejąc. Nie mogłem podzielić jego entuzjazmu. Kochałem się dziewczynie, której jest ojcem, więc nieprosto było być spokojnym.
-To nie jest takie łatwe. Nigdy nie byłem, jako tak zakochany. Zresztą twoja córka jest inna niż wszystkie dziewczyny, jakie znałem. Jest..-zawiesiłem, a Jared przyglądał mi się intensywniej.
-Jak jest?- dopytał mnie.
-Jest kimś, kogo kocham- wyznałem. Mężczyzna wyraźnie czekał na dalsze wyjaśniania.-Nie potrafię przestać o niej myśleć. Chciałbym z nią być przez cały czas, chronić ją. Chcę żeby czuła we mnie oparcie. Jednak, jeśli mi nie pozwolisz, to zrozumiem.
-Hola, hola- wyhamował Leto.-Nie przyszedłem tu prawić kazań, żebyś z się nią przestał interesować, tylko po to, żebyś wreszcie się otworzył. Nigdy ze mną nie rozmawiałeś na temat swoich dziewczyn- powiedział, ale nadal byłem spięty.
-, Czyli mogę się z nią dalej spotykać?- zapytałem. Mężczyzna nieznacznie pokiwał głową.
-Nie mam prawa, zabraniać się wam spotykać- oświadczył z uśmiechem. Jednak nagle coś mnie tknęło.
-Gdybyś jej pozwolił, to by tu była- wymamrotałem. Uśmiech zniknął z twarzy Jareda. Więc coś musiało być nie tak. Nie mówił mi czegoś, a ja nie wiedziałem, czego. Bicie mojego serca mi przyspieszyło. Bałem się, co powie. Czy Jade coś się mogło stać? Nie miałem bladego pojęcia. Musiałem to wiedzieć, natychmiast.
               Leto zaczął otwierać usta, żeby coś powiedzieć, ale nagle do Sali wszedł mój lekarz. Był to John Lestrade, leczył mnie za każdym razem, gdy zjawiałem się w szpitalu. W dłoniach mężczyzna trzymał jakąś teczkę.
-Bardzo przepraszam, że wam przeszkadzam- zaczął.
-Nic nie szkodzi, właśnie wychodzę- przerwał mu Leto i ruszył w kierunku wyjścia.
-Jared, dlaczego jej tu nie ma? Jared?- krzyknąłem za nim.
-Zostaw sobie zdjęcia, jeśli chcesz- wymruczał i wyszedł z pokoju. Opadłem z impetem n poduszkę. Byłem wściekły. Zawsze się wymigiwał od odpowiadania na niewygodne dla niego pytania. To było tak bardzo denerwujące. Wypuściłem głośno powietrze.
-Obstawiam, że wasza rozmowa do najprzyjemniejszych nie należała- spostrzegł John, a ja spojrzałem na niego z irytacją. Zjawił się pan zbawca po tygodniu.
-Tak jakby- przytaknąłem. Doktor podszedł bliżej mnie i zaczął sprawdzać moje parametry życiowe.
-Wiesz w końcu Jade to jego oczko w głowie.
-Więc plotki już krążą?- wtrąciłem niegrzecznie. On przewrócił oczami.
-Nie marudź. Nie przyszedłem tu mówić ci jak ci tyłek obrabiają, co właśnie przez przypadek zrobiłem, tylko spytać cię jak się czujesz?- odparł.
                 Po tygodniu przyszedł zapytać tylko o to? Poczułem jak wzrasta we mnie frustracja. Jak zwykle, każdy się mną bardzo przejmował.
-Nawet nieźle- burknąłem.
-A jak noga i ramię?- dopytał.
-Nie bolą, ale obstawiam, że to, dlatego, że podajecie mi morfinę- odpowiedziałem. Lestrade przypatrzył się podejrzliwie dozownikowi leku. Po chwili głośno westchnął.
-Zwiększyłeś sobie dawkę- mruknął i od razu ją zmniejszył. Przewróciłem oczami.
-Bo te idiotki, miały gdzieś, że nie mogłem spać z bólu. Nie pozostawiły mi wyboru- wytłumaczyłem się, ale on jak zwykle był mną rozczarowany.
-Nie bolało cię. Nie mogłeś wytrzymać- powiedział. Rozszerzyłem oczy.
-Czy ty mi coś sugerujesz?- zapytałem z wściekłością w głosie.
-Tak. Jeśli organizmowi czegoś brakuje stara się to zastąpić czymś innym.
-Bolało mnie!- krzyknąłem, bo nie chciałem go dalej słuchać.
-Zamknij się! Nie bolało cię. Wyniki mówią same za siebie. Masz podwyższaną ilość gamma-glutamylo transferazu, obniżony poziom magnezu i witaminy B12. W dodatku objętość czerwonych krwinek ci zmalała. Porównałem twoje wszystkie badania i teraz jest najgorzej!
-Tak? A wyjaśnisz mi, co to wszystko oznacza? Bo sorry, ale nie mam bladego pojęcia- powiedziałem, udając, że nie wiem, o co chodzi. Jednak rozumiałem, do czego zmierzała tamta rozmowa.
-Takie badania wychodzą u ludzi pijących bardzo często alkohol. A miałem nadzieję, że chociaż ty się nie stoczysz. Że ty nie będziesz chlać, ale jak zwykle się pomyliłem.
-Nie piję- starałem się usprawiedliwiać, ale on miał rację
-Pijesz. Masz z tym problem. Jednak zrobisz, co będziesz uważał. Znasz psychologów, więc wybór pozostawiam tobie- powiedział tak po prostu. Przekazał mi to, że podejrzewa u mnie alkoholizm jakby mi mówił, jaka jest pogoda. Byłem tym zdołowany.
               Nie potrafiłem uwierzyć w to, co mi powiedział. Tak bardzo nie chciałem mu wierzyć. To nie mogła być prawda. Bałem się tego. Nie mogłem znaleźć się wtedy na dnie. Kiedy pojawiła się Jade, musiałem być dla niej perfekcyjny. Nie było takiej możliwości, żebym wtedy wszystko spieprzył. Zacząłbym bym pić, tylko wtedy gdyby mnie opuściła, ale przecież, nie miało to szansy się wydarzyć.
-A teraz to, po co tu przyszedłem. Tamto uznaj za przyjacielską radę- odparł jak gdyby nigdy nic.-Ramię jest poharatane. Zostanie ci szalenie seksowna blizna. Jednak z nogą jest już gorzej. Rany były bardzo głębokie, w dodatku było lekkie zakażenie. Nóż przeciął ci drobne nerwy i uszkodził trwale mięśnie. Z taką nogą nie masz szansy wrócić do służby-, gdy to usłyszałem oddech mi przyspieszył. Spojrzałem na mężczyznę z przerażaniem.
-Że, co?- Dopytałem, a mój głos był ledwo słyszalny. Nie wierzyłem w to, co mi powiedział.
-Będziesz już do końca życia utykał, ale nie będziesz potrzebował laski, o to się nie martw. Mięśni nie da się zrekonstruować, bardzo mi przykro.
                Miałem już nigdy nie wziąć udziału w żadnej misji. Tomo zabrał mi wszystko. Jak ja go wtedy nienawidziłem. Agencja była całym moim życiem. Nie mogli mi tego wtedy zabrać. Poczułem się jakby stracił coś bardzo ważnego. Nie mogłem normalnie myśleć.
-Życie jest popierdolone- wymruczałem. John pokiwał twierdząco głową.
-Jednak mam też dobre wieści. Nie masz żadnego weneryka- odparł z lekkim entuzjazmem. Myślałem, że go zabiję,
-Nawet w takich momentach się zakładacie?- zapytałem z ironią.
-Ja wierzyłem w ciebie od samego początku- powiedział mężczyzna. Nawet nie zauważyłem, kiedy wyszedł. Byłem kompletnie zdołowany. Zawsze wszystko, co najgorsze przydarza się mnie.
_________________________________________________________________________________
Wybaczcie nam, ale przez jakiś czas nie będzie rysunków :(
Weny do rysownika musi wrócić ;)

wtorek, 21 października 2014

Chapitre 31

                       Zacząłem powoli otwierać oczy. Oślepił mnie blask promienie słonecznych, które wpadały przez okno do pokoju. Odczułem ulgę, bo ramię już mnie nie bolało. Poczułem, że ktoś się do mnie przytula. Rozszerzyłem powieki i zobaczyłem, że tym kimś jest Jade. Dziewczyna jeszcze spała. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Z trudem powstrzymywałem się od pocałowania jej. Nie chciałem jej obudzić, więc nie ruszałem się.
                       Pokój był ciepły, dosłownie. Nie czułem się tam obco. Ściany były pomalowane na delikatny żółty kolor. Była tam tylko jedna, mała drewniana szafa. Jeszcze był tam duży zegar ścienny. Wskazówki wskazywały godzinę 14. Musieliśmy długo spać i niestety musieliśmy już stamtąd iść.
-Hej skarbie, wstajemy- powiedziałem cicho, szturchając Jade w ramię. Ona lekko się poruszyła, ale nie miała zamiaru się do końca obudzić.
-Jeszcze pięć minut tato- wymamrotała. Zaśmiałem się na jej słowa. Jednak od razu mina mi zrzedła, bo przypomniałam sobie, co stało się w nocy. Myślałem, że jak się obudzi to mnie zabije. Nie zdziwiłbym się. Harry się nie odzywał póki, co, więc miałem nadzieję, że będzie dobrze. Nie mogłem znowu sknocić sprawy.
-Musimy już iść- szepnąłem. Jade odsunęła się ode mnie i usiadła na łóżku. Przeciągnęła się i głośno ziewnęła. Na końcu wymruczała „mniam, mniam”, co mnie rozbawiło. Zobaczyłem, że dziewczyna ma na sobie tylko bieliznę.
Jezu, jaka ona była piękna.
Wpatrywałem się w nią przez dłuższą chwilę. Chwilę potem podniosłem się, żeby ją przytulić. Dziewczyna nie protestowała. Wprost przeciwnie, mocno wtuliła się w mój tors. Siedzieliśmy tak chwilę w milczeniu. Potem Jade oddaliła się i spostrzegła, że jest w samym staniku. Nieco się przeraziła i od razu naciągnęła na siebie całą kołdrę przy okazji odkrywając całego mnie. Dziewczyna zaczęła mi się uważnie przyglądać. Jej wzrok przykuła duża ilość siniaków i zadrapań pokrywających moje ciało. Potem spojrzała prosto w moje oczy. Nie wiedziałem, co mogłem powiedzieć. Znowu złapał mnie kompletny paraliż. Bałem się, że znowu ją skrzywdzę. Że on wróci i zada jej mnóstwo cierpienia. Obawiałem się wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa.
                  Dziewiętnastolatka niepewnie wyciągnęła dłoń ku mnie. Położyła ją na moim policzku. Złapałem ją za rękę, bo nie chciałem, żeby puściła.
-Przepraszam- wyszeptałem i pocałowałem ją w dłoń. Ona patrzyła jeszcze na mnie przez chwilę. Jej wyraz twarzy był obojętny. Bolało mnie to, że nadal mi nie ufała. Mogła już nigdy mi nie uwierzyć, a nie wiem, co bym wtedy zrobił. Jednak ona się delikatnie uśmiechnęła i wręcz na mnie rzuciła. Objęła rękoma tak mocno, że ledwo oddychałem. Ułożyła swoją głowę na moim ramieniu. Ja złapałem ją w tali i mocno przyciągnąłem do siebie.
-Obiecaj, że nigdy mi tego już nie zrobisz- powiedziała mi cicho do ucho.
-Nigdy więcej. Obiecuję, już nigdy więcej- odparłem. Usłyszałem jak zaczęła łkać, więc zacząłem ją głaskać po włosach.
-Nawet nie wiesz jak to bolało-, kiedy to usłyszałem, serce mi pękło. Ona była tak cholernie silna.
-Przepraszam, kompletnie nie wiedziałem, co się dzieję, przepraszam. W ogóle tak nie myślę księżniczko. Wiem, że Tomo kłamał, żeby mnie do ciebie uprzedzić, jest po prostu pieprzonym kłamcą. W życiu bym tak o tobie nie pomyślał- uspokoiłem ją. Dziewczyna oddaliła się ode mnie, tak, że nasze nosy prawie się stykały.
-Wiem- powiedziała. Uśmiechnąłem się niepewnie. Wziąłem ją na ręce i zacząłem wstawać z łóżka.
-Czas na nas- oznajmiłem, a ona się głośno zaśmiała.
-Panie Styles, ja potrafię chodzić- odparła z rozbawieniem. Przeniosłem ją aż pod szafę. Jednak, gdy tylko jej stopy znalazł się na ziemi, nie puściłem jej. Ona oplotła ręce wokół mojej szyi. Nie mogłem się oprzeć i przejechałem palcami po gumce od jej majtek. Jade od razu uderzyła mnie w dłoń.
-Nie zapominaj się- oznajmiła z uśmiechem, po czym podeszła do szafy. Otworzyła ją i wyjęła z niej parę ciuchów. Odwróciła się i rzuciła mi rzeczy. Długie spodnie dresowe i zwykły szary T-shirt. Dziewczyna zobaczyła moją zdziwioną minę.
-Ci państwo mają dzieci i stwierdzili, że coś nam dadzą- oświadczyła. Musiałem zdjąć spodnie, a wtedy ona zobaczyła ranę na nodze. Patrzyła na nią z przerażeniem. Niepewnie podeszła żeby jej się bliżej przyjrzeć.
-Jade- zacząłem, a ona wtedy spojrzała na mnie tymi swoimi brązowymi oczami.
-Dlatego tak kulejesz. Czemu mi nie powiedziałeś?- zapytała z wyrzutem. Szybko założyłem dresy, żeby jakoś na nią nie patrzeć.
-Nie chciałem cię martwić, a zresztą, ta kobieta nie mogła tego zobaczyć- zacząłem się tłumaczyć. Jade pokręciła głową.
-Jesteś głupi. Mogło się wdać zakażenie- wymieniała wszystko po kolei żeby uświadomić. Ja w pewnym momencie miałem ogromny uśmiech na twarzy. Ona nagle bardzo się zdziwiła.-O co ci chodzi?
-Wiesz, przez cały twój wykład, zdążyłem się ubrać. Natomiast ty, cały czas stoisz przede mną w samej bieliźnie podkreślającej twoje wdzięki. Zaczynam się czuć nieco niekomfortowo- powiedział z lekkim zmieszaniem. Ona wtedy rozszerzyła maksymalnie oczy. Zaczęła się w błyskawicznym tempie ubierać. Już kilka minut później miała na sobie spodnie i bluzkę, które były na nią za duże. Wyglądała w nich nieco komicznie.
-Przepraszam- powiedziała będąc cała czerwona. Była całkowicie zawstydzona i to było słodkie.
-Hej księżniczko- odparłem i poczochrałem ją po włosach. Ona zrobiła nieco skwaszoną minę i delikatnie uderzyła pięścią w brzuch. Ja na to się głośno zaśmiałem. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem się nieco zdziwiony na Jade. Nie wiedziałem, co ona tym ludziom powiedziała, a wolałem niczego nie sknocić.
-Nie odzywaj się niepotrzebnie- wyszeptała dziewczyna.-Proszę!- krzyknęła. Do pokoju weszła tamta kobieta. Teraz mogłem się jej dokładnie przyjrzeć. Miała około 60 lat. Jej włosy był czarne, ale miała dużo białych pasem. Wyglądała bardzo łagodnie.
-Witajcie- powiedziała z uśmiechem, który odwzajemniłem.
-Dzień dobry- odparłem. Jade chyba nie była zadowolona, że W OGÓLE się odzywam, ale cóż.
-Mam nadzieję, że dobrze wam się spało. Harry czy mogłabym zobaczyć twoje ramię?- zapytała z troską. Ja pokiwałem głową, że może i podszedłem do niej. Kobieta uchyliła nieco bandaża i przyjrzała się ranie.
-Mam nadzieję, że państwu nie przeszkadzamy. Wie pani te imprezy- zaczęła mówić Jade, ale ona jej nie za bardzo słuchała.
-Raczej nie wdało się zakażenie, ale musisz udać się do lekarza, który pracuje, a nie jest na emeryturze- odparła kobieta. Skinąłem twierdząco głową.
-Oczywiście, dziękuję pani bardzo za pomoc- powiedziałem z uśmiechem. Kobieta go odwzajemniła.
-Nie ma, za co, ale martwi mnie to, że masz dużo siniaków i zadrapań. Musiałeś się naprawdę mocno pobić. Sprawdź czy nie masz jakiś obrażeń wewnętrznych. Najciekawiej to nie wygląda- mówiła z nieco srogą miną. Miło było się dowiedzieć, że pobiłem się na imprezie. Kto na takiej wiosce robiłby imprezę?
-Dziękujemy państwu, ale na nas już czas, prawda Harry?- oświadczyła dziewczyna. Ja tylko przytaknąłem. Kobieta mocno się zdziwiła.
-Dobrze, mój mąż może podwieźć was do miasta- zaproponowała kobieta.
-Naprawdę nie trzeba, wolałbym się przejść- odparłem. Jade podeszła do mnie mi mocno ścisnęła za rękę. O jedno słowo za dużo.
-Cóż, jak chcecie- powiedziała z uśmiechem kobieta i wyszła. My podążyliśmy tuż za nią. Przeszliśmy do salonu. Na kanapie siedział jej mąż. Kiedy pojawiliśmy się w pokoju, on od razu wstał.
-Już z nim lepiej- rzuciła kobieta i podeszła do mężczyzny. Tamten uśmiechnął się.
-Dokładnie, dziękujemy państwu za gościnę, ale już będziemy iść- powiedziała ponownie Leto. On się trochę zdziwił, ale nie protestował.  Gdy szedłem stronę drzwi, kobieta nagle mnie zatrzymała.
-Drogi chłopcze. Utykasz, a to mi się nie podoba- powiedziała, a ja się lekko przeraziłem. Nie mogła mnie o nic zapytać.
-Trochę mnie boli. Uderzyłem się przed chwilą o łózko, zaraz przestanie- uspokoiłem ją. Ona jednak mi nie uwierzyła. Było to widać po jej minie.
                   Odprowadzili nas do drzwi i pożegnali. Musieliśmy stamtąd jak najszybciej zniknąć. Szliśmy przez dłuższy czas w milczeniu. Nie wiedziałem, czemu Jade była taka opryskliwa dla tamtych ludzi. Owszem, nie mogli za dużo wiedzieć, ale lekko przesadziła. A może to była ta Jade, którą ludzie znali normalnie?
-Mam do ciebie dwa pytania- zaczęła dziewczyna. Spojrzałem na nią nieco zdziwiony. Złapałem ją w tym czasie za rękę.
-Słucham cię- odparłem.
-Pierwsze jest trochę dziwne i kompletnie idiotyczne, ale kiedy widziałeś lustro?- zapytała. Zaśmiałem się na jej pytanie. Odruchowo podrapałem się po brodzie i dopiero wtedy wyczułem, że mam naprawdę duży zarost jak na mnie.
-Dawno, bardzo dawno- stwierdziłem z zamyśleniem. Ona zaśmiała się cicho.
-Jeśli chcesz wiedzieć to masz tłuste włosy, cienie pod oczami i zarost- oznajmiła z uśmiechem. Spojrzałem na nią, bo nie miałem zamiaru zostać dłużnym.
-Twoje włosy też najlepiej nie wyglądają- dogryzłem jej, na co ona zmrużyła oczy i popatrzyła na mnie wzrokiem zabójcy.
-Dobra, żarty na bok-, kiedy to usłyszałem, serce mi stanęło. Bałem się, że powróci znowu do tego, co stało się w nocy.- Co on ci zrobił?- zapytała niepewnie. To pytanie wcale nie było wygodniejsze. Wziąłem głęboki wdech.
-Dobrze powiem ci- zacząłem, ale ona się wtrąciła.
-Zaczekaj. Jeśli chcesz mi opowiedzieć wszystko, to nie kłam, żebym się nie martwiła. Tak to, będę się jeszcze bardziej martwić, więc powiedz wszystko- oznajmiła. Właśnie tego się obawiałem. Oczywiście, że musiałem pominąć, niektóre fakty, ale ona mogła się poznać na kłamstwie. Musiałem powiedzieć prawdę.
                    Przestałem już w pewnym momencie uspokajać Jade. Płakała czasem tak bardzo, że przerywałem mówienie, żeby ja przytulić. Ona mówiła, że nikt nie miał prawa mnie tak skrzywdzić. Za każdym razem pytała się jak bardzo mnie bolało. Wyciągała ode mnie wszystko. Nic nie mogłem przed nią ukryć. Jednak bałem się jej wytłumaczyć, co się działo w ostatnich godzinach naszego pobytu. Jednak wtedy stało się coś dziwnego.
                   Gdy szliśmy przez jakąś drogę w lesie, naprzeciwko nas pojawił się samochód. Było to czarne, smukłe Audi. Znowu ono. Gdy było zaledwie kilka metrów przed nami, gwałtownie zahamował. Tylne drzwi od auta otworzyły się. Najpierw zobaczyłem czarne, wysokie obcasy, a potem ich właścicielkę. O wyszła z samochodu i spojrzała na nas.
-Styles, czy ty zawsze musisz coś wykombinować?- zapytała z irytacją, skutecznie sprowadzając mnie na ziemię. Dobra, poczciwa stara O wróciła. Gdy tylko to powiedział głośno westchnąłem.
-Cześć. Też miło cię widzieć. Tak wszystko mnie boli. Co dzisiaj jest na obiad?- wymruczałem, ale ona niezbyt się mną przejęła. Bardziej zainteresowała się Jade.
-Matko skarbie jak ty wyglądasz. Nic ci nie jest?- zaczęła mówić, gdy podeszła do dziewczyny. Ona była lekko zażenowana całą tą sytuacją. Ja przewróciłem oczami, gdy O poplała coś do Angielki.
-Naprawdę nic mi nie jest. Jednak z Harrym jest gorzej. Musimy jechać z nim do szpitala- powiedziała Leto. Mojej szefowej nie za bardzo się to spodobało.
-Dobrze, to, co Styles. Wracamy do domu?- zapytała uśmiechając się lekka. Może jednak tęskniła?

-Tylko o tym marzę- powiedziałem i złapałem Jade za rękę.

wtorek, 14 października 2014

Chapitre 30

                     Nogi mnie niosły przed siebie. I tylko to mogłem wtedy zrobić. Mój umysł był kompletnie pusty. Miałem obojętny wyraz twarzy. Nie potrafiłem nawet na nią spojrzeć. Jak mogłem patrzeć w jej piękne oczy po tym wszystkim, co je powiedziałem. W ogóle nie wiedziałem, co mam zrobić. Co ja mogłem wtedy jej powiedzieć? Przecież nic nie potrafiłem z siebie wydusić. Zraniłem ją tak bardzo. A akurat tam ten kretyn zniknął. To był bardzo duży plus. Już na pewno bym jej nie skrzywdził. Musiałem sobie obiecać, że już nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji. Ona nigdy nie mogła już cierpieć. Chciałem zostać najbardziej opiekuńczym facetem na świecie. Chciałem żeby zapomniała o tym, że kiedykolwiek ją tak wyzwałem. Musiałem wymazać to wszystko z jej pamięci. Boże, byłem idiotą.
                   Starałem się mocniej złapać ją za rękę. Jednak kompletnie nie miałem na to siły. Byłem całkiem sparaliżowany. Jade nadal mnie trzymała. Czułem jej ciepło i delikatność. Była taka niewinna. Chociaż wiedziałem, że nie do końca tak było. Kochałem ją całym sercem. Chciałem, żeby czuła się wyjątkowa. Wtedy wzięło mnie na przemyślenie, czemu ona to zrobiła.
                     Jared był bardzo nadopiekuńczy. Kate też nie była lepsza. Właśnie, oni się rozwiedli. Może to nią wstrząsnęło. Leto mówił mi, że jego córka mocno to przeżyła. Nie potrafiła pogodzić się z ich rozstaniem. Mówił, ze była z nimi bardzo związana i dużo wtedy płakała. Może to było dla niej aż tak silne, że odbiło to się na niej dopiero, kiedy minęło tyle czasu. Może chciała im pokazać, że jest dorosła.
                      Albo, dlatego, że oni rozwiedli się przez ich kłótnie i pracę Jareda. Może ona chciała pokazać, że są gorsze rzeczy niż to, co oni zrobili. Przecież to było stanowczo gorsze. Pewnie to, dlatego.
                     Nagle zobaczyłem zarys jakiś domów. Musieliśmy być blisko jakiegoś miasta. Oczywiście źle poszliśmy i nie przejechał koło nas żaden samochód.
                   W pewnym momencie poczułem okropny ból. Przeszedł on po całym moim ciele. Nie mogłem się poruszyć. Opadłem na ziemię. Było to twarde lądowanie, więc jęknąłem. Jade od razu mnie złapała i starała się mnie podnieść. Słyszałem jak mówiła moje imię płacząc.
-Harry, proszę nie rób mi tego teraz. Nie możesz teraz- powiedziała łkając. Czułem, że powoli odpływam. Brak snu dał mi się we znaki. Ona mogła zrobić tylko jedno.
-Idź po pomoc- wyszeptałem. Dziewczyna nadal mnie trzymała. Oparła moją głowę na swojej piersi. Trzymałem mocno jej rękę. Bardzo nie chciałem, żebym odchodziła, ale musiała. Leto delikatnie odsunęła mi bluzkę, żeby zobaczyć, co z moim obrażeniem.
-Matko bosko, Harry, twoja rana znowu krwawi- spostrzegła z przerażeniem. Spojrzałem wtedy na nią. Po jej policzkach płynęły łzy. Była bardzo zmęczona, miała wory i sińce pod oczami. Na szyi i koszulce miała moją zaschniętą krew. No i zdjęła bluzę i widać było, że jest jej zimno. Jednak nadal była piękna. Była moją śliczną, mała, skrzywdzoną przeze mnie dziewczynką.
-Musisz po kogoś iść- wymamrotałem. Jade przejechała dłonią po mojej twarzy. Chciałem, żeby nigdy jej stamtąd nie zabrała.
                 Przesunęła mnie po ziemi, żebym mógł się oprzeć o jakiś znak drogowy. Delikatnie mnie na nim ułożyła. Złapałem ją mocno za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Przytuliłem ją, a ona to odwzajemniła. 
-Przepraszam kochanie- wyszeptałem. Ona odsunęła się, a na jej twarzy zagościł nieśmiały uśmiech. Przybliżyła się do mnie i pocałowała w policzek. Jej usta były przyjemnie ciepłe i subtelne. Powoli się oddaliła i pobiegła w stronę domów.
                Pozostałem sam pośrodku tamtego pustkowia. Kim ja byłem, żeby ona mi wybaczyła. Byłem nic nie wartym śmieciem w tej dżungli ludzkich uczuć. Wszyscy się gubiliśmy. Często odnajdywaliśmy sens naszych poczynań o dużo za późno. Raniliśmy naszych najbliższych, a potem nie mogliśmy ich już odzyskać, bo to ich przerastało. Kochali nas, ale bali się wyciągnąć do nas ponownie rękę. Ale byli też ci odważni. Jade taka była. Bez względu na to jak bardzo ją raniłem, ona nadal była przy mnie. A może jeszcze zbyt młoda i głupia, żeby przejrzeć, że tacy jak ja nie są warci żadnych uczuć.
                    Nie mogłem się utrzymać. Złapałem się mocniej słupa, żeby nie usunąć się cały na ziemię. Ona była bardzo zimna i okropna. Starałem się podnieść. Syknąłem, bo rany się znowu odezwały. Jednak nie chciałem już zwracać na nie uwagi. Usłyszałem w oddali szczekanie psów. Serce mi zamarło. Wystraszyłem, że któryś z nich mógł zaatakować Jade. Jezu, to nie mogło się stać.
                   Jednak w pewnym momencie ujrzałem ją w oddali. Szedł za nią jakiś mężczyzna ubrany w piżamę. No tak, zaczynało świtać, więc musiał zostać wyrwany ze snu. Starał się dotrzymać kroku dziewczynie. Ona go pospieszyła coś mamrocząc. Nic nie mogłem usłyszeć. Powoli zaczynałem zasypiać. Stałem oparty o znak, kiedy dziewczyna podeszła i mnie złapała.
-Chodź Harry- wyszeptała, a ja się na niej uwiesiłem. Podszedł do mnie tamten mężczyzna i wziął mnie od niej.
-Tylko niech pan uważa na jego lewe ramię. Bardzo go boli- ostrzegła go Leto. Starałem się jak najmniej go obciążać i jakoś iść, ale noga również odmawiała mi posłuszeństwa.
                   Gdy już jakoś się doczłapaliśmy do domu, w drzwiach stała jakaś kobieta. Wpuściła nas do środka.
-Tylko błagam, niech pani na niego uważa- wybełkotała Jade. Na twarzy kobiety pojawił się ciepły uśmiech.
-Spokojnie drogie dziecko. Jestem lekarzem, zaraz go obejrzę- powiedziała. Boże, jakie miałem szczęście. Ale z drugiej strony, ona nie mogła za dużo wiedzieć. Jednak na pewno udzieliłaby mi fachowej pomocy.
                    Zaprowadzili mnie do jakiegoś pomieszczenia. Jade pomogła mi położyć się łóżku. Pościel była mile puszysta i miękka. Zatopiłem się w niej i wiedziałem, że zaraz zasnę. Dziewczyna usiadła obok mnie i złapała za rękę.
-Dziecko, może chcesz się czegoś napić? Zresztą ty też nie wyglądasz najlepiej- odparła z przejęciem kobieta. Jade odwróciła się w jej stronę.
-Dziękuję, ale zaczekam, aż zaśnie- powiedziała słabo słyszalnym głosem. Tamta pani skinęła głową i wyszła z pokoju.
                      Angielka zaczęła głaskać mnie po włosach.
-Oni nam pomogą. Będzie dobrze obiecuję- wyszeptała z troską. Spojrzałem na nią słabo.
-Nigdy więcej cię już nie skrzywdzę- wymamrotałem. Ona lekko się uśmiechnęła.
-Wiem, a teraz śpij- powiedziała i pocałowała w czoło.
-Ty też pójdź spać- oznajmiłem. Na pewno musiała być zmęczona.
-Dobrze- uspokoiła mnie, a mi powieki zaczęły ciążyć.

-Nie mogą zobaczyć, rany na nodze- wyszeptałem. Dziewczyna coś jeszcze powiedziała, ale ja nic nie usłyszałem, bo odpłynąłem.

_________________________________________________________________________________


Czy tylko mnie, ona wpędza w depresję, bo wiem, że jestem beztalenciem? :P


wtorek, 7 października 2014

Chapitre 29

           Zacząłem się powoli wybudzać. Jednak zaniepokoiło mnie to. Moja pobudka była spowodowana tym, że nagle rana na moim ramieniu dała o sobie znać. Niepewnie podniosłem powieki i chciałem się w jakikolwiek sposób poruszyć, ale nie mogłem. Poczułem, że moje kończyny są do czegoś przywiązane. Zacząłem panikować. Gwałtownie się poruszyłem i jęknąłem z bólu, który przeszywał moje ciało. Otworzyłem szeroko oczy. Kompletnie nie wiedziałem, co się ze mną działo. Przerażenie zawładnęło moim umysłem. To nie mogło się dziać naprawdę. Nagle zobaczyłem Jade.
               Dziewczyna siedziała przy łóżku i intensywnie wpatrywała się we mnie. Kiedy zobaczyłem, że na stoliku nocnym leży apteczka, wiedziałem, jakie są jej zamiary. Tętno mi przyspieszyło i oddech też. Ona nie mogła mi tego zrobić, chociaż wiedziałem, że musiała. Ona myślała trzeźwo i wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, do rany może wdać się zakażenie i wtedy mogło być ze mną słabo.
                  Jade położyła dłoń na moim czole i delikatnie pogłaskała.
-Harry…-zaczęła.
-Nie, błagam nie rób tego-przerwałem jej w desperacji.- Nie chcę już cierpieć. Po prostu nie chcę- wybełkotałem. Ona odwróciła twarz, żeby na mnie nie patrzeć. Po policzkach popłynęły jej łzy.
-Przepraszam- wyszeptała. Przestała zwracać uwagi na moje błagania. Wzięła ze stolika nożyk, żeby pozbyć się mojej koszulki. Kiedy już to zrobiła, wzięła się za wyjmowanie kawałków materiału z mojej rany. Darłem się w niebo głosy. Męczarnie w żaden sposób nie ustępowały, wprost przeciwnie, rosły na sile. Szamotałem się cały czas, przez co rana coraz bardziej piekła. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść.
                Dziewczyna oczyściła moją ranę z resztek materiału. Potem sięgnęła po ścierkę i wodę. Zaczęła delikatnie przemywać moje obrażenie. Czułem jakby moje ramię było poddawane nieustannemu bombardowaniu. Gardło zaczęło mi się zdzierać od krzyku. Chciałem żeby już przestała. Bez względu na to, jak bardzo ją kochałem, byłem w stanie wyzwać ją od najgorszych. Rzucałem się na wszystkie strony. Jednak im bardziej moje cierpienia się nasilały, tym bardziej traciłem siły. W końcu opadłem bezwładnie na łóżko i po prostu leżałem. Cały czas przypatrywałem się dziewczynie. Policzki nadal miała mokre. Przygryzła wargę starając się nie płakać jeszcze bardziej.
-Czy on bardzo cię skrzywdził?- zapytała i spojrzała na mnie.
-Bywało gorzej- skłamałem. Jade głośno westchnęła. Kilka minut później skończyła oczyszczać mi ranę. Potem odwiązała liny z moich nóg i rąk. Pomogła mi usiąść na łóżku. Byłem przygarbiony i cały mokry. Dziewczyna dostrzegła to i wytarła mi twarz i tors szmatką.
-Bardzo cię przepraszam, nie powinnam była tego robić- wybełkotała.
-Nie masz, za co- mruknąłem. Jade powoli zaczęła obandażowywać moje ramię. Nadal odczuwałem potworne zmęczenie.-Ile spałem?
-10 minut- oświadczyła dziewiętnastolatka. Nie była to wystraczająca ilość czasu. W dodatku nie rozumiałem, dlaczego, ale poczułem nagły przypływ frustracji. Nie miałem ochoty patrzeć na dziewczynę. Czymś mnie irytowała, kompletnie nie wiedziałem, czym. To było potworne. Chciałem przestać tak myśleć, ale nie mogłem. Cały mój umysł był przepełniony nienawiścią do Angielki.
To była wina GŁODU.
Póki, co, moja jeszcze niepozbawiona zdrowego rozsądku część mnie, kontrolowała moje poczynania. Oparłem głowę o ramię Jade i mocno się w nią wtuliłem.
-Przyniosę ci jakąś koszulkę- powiedziała i wstała z miejsca. Kiedy wyszła z pokoju, mój umysł kompletnie się wyłączył. Jedyne, o czym myślałem to, to jak bardzo jej nienawidzę. To było tak okropne uczucie. Tak bardzo chciałem przywołać jakieś miłe wspomnienia z nią związane, ale nie mogłem. Ta ogromna rządza upokorzenia osoby, którą tak bardzo kocham, zaczynała nade mną górować.
                 Wstałem z łózka. Kulejąc wyszedłem z pokoju. Ból przez znamię na udzie, jeszcze bardziej spotęgował tamtego Harry’ego. Tak bardzo chciałem, żeby on zniknął. Jednak to on miał nade mną kontrolę.
                 Zauważyłem Jade. Dziewczyna trzymała w ręku ubranie i się uśmiechała.
-Widzę, że odzyskujesz siły- powiedziała z zadowoleniem. Podszedłem do niej i wyrwałem jej koszulkę z dłonie. Bardzo zdziwiło ją moje zachowanie.
-A ja widzę, że nigdzie ci się nie śpieszy- burknąłem. Zacząłem zakładać T-shirt. Syknąłem z bólu. Ramię nadal cholernie piekło.
-Harry, musisz uważać- odparła z troską dziewczyna. Rzuciłem jej mordercze spojrzenie.
-Od, kiedy się o mnie tak martwisz?- wycedziłem przez zęby. Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę drzwi. Angielka od razu pobiegła za mną.
-Cały czas się o ciebie martwię, a zresztą, co ty robisz?- zapytała mówiąc bardzo szybko. Wyszedłem z domu i uderzył mnie powiew zimnego powietrza. Gwiazdy świeciły wysoko na niebie, ale ich blask powoli słabł. To znaczyło, że było już po 3.
                 Szedłem szybkim krokiem przez ogród. Nagle dziewczyna wyprzedziła mnie i zastawiła mi drogę.
-Czy mogę uzyskać odpowiedź na moje pytanie czy nie?- zapytała będąc już lekko zirytowana.
-Idę jak najdalej stąd- burknąłem w odpowiedzi i ją wyminąłem. Jednak ona dalej nie dawała za wygraną.
-Harry, co się z tobą dzieje? Naprawdę przepraszam, że to zrobiłam, ale dobrze wiesz, że to było konieczne- tłumaczyła się. Wszystko to rozumiałem, ale do Głodu-Harry’ego to nie docierało. To było takie potworne. Krzyczałem na siebie. Tak bardzo chciałem żeby tamten idiota się zamknął, ale on mnie skutecznie spławiał.
-I bardzo dobrze, że przepraszasz!- krzyknąłem na nią. Ona się wystraszyła i aż podskoczyła. Miałem ochotę wyjść ze swojego ciała i porządnie dać sobie w mordę. I jeszcze w jaja, ale tak mocno.
-J-ja- zaczęła się jąkać dziewczyna.
-Zamknij się już. Mam dosyć słuchanie twoich wiecznych kłamstw. Myślisz, że jestem aż takim debilem, żeby nic nie wiedzieć? Otóż pozwól, że wyprowadzę cię z błędu- powiedziałem.
-Sam się zamknij, kretynie- wydarłem się na samego siebie.
-Nie odzywaj się. Udowodnię ci, że potrafisz nienawidzić równie bardzo jak kochać- zaśmiał się Głód.
-Po prostu wyjdź z mojej głowy i już nigdy nie wracaj- westchnąłem. Usłyszałem jak po mojej głowie echem roznosi się demoniczny śmiech.
-Harry, zrozum. Nidy cię nie opuszczę, bo od dawna u ciebie jestem. Teraz nie możesz zaspokoić naszego Głodu. Normalnie posłusznie to robiłeś, ale teraz nie masz, czym nas zaspokoić. Teraz patrz jak krzywdzę tę, którą tak bardzo kochasz. Zaczekaj, ty ją będziesz ranił- zaśmiał się, a ja zacząłem płakać.
-Tomo wszystko mi wyjaśnił- zacząłem, a źrenice dziewczyny maksymalnie się powiększyły.
-Nie-pomyślałem ze strachem.
-Tak, co robisz taką minę. Opowiedział mi, jaką to jesteś zdzirą i dziwką- krzyknąłem.
              Czułem się jak uwięziony w szklanym pudełku. Nikt nie mógł mnie usłyszeć, ani zobaczyć. Krzyczałem na samego siebie. Kiedy na policzkach Jade pojawił się pierwsze łzy, tak bardzo chciałem podejść do niej i ją przytulić. Powiedzieć, że to jakiś idiotyczny głos w mojej głowie mną zawładną i że nigdy tak nawet nie pomyślałem. Musiałem jakoś się uspokoić, ale nie wiedziałem jak to zrobić. W życiu nie miałem takiej sytuacji. Niby ten głos zawsze ze mną był, tylko zaspakajałem nasze pragnienia? Co to mogło być? Mogłem oddać życie, żeby wiedzieć, co to jest i żeby Jade nie musiała już tego wszystkiego słuchać. Obiecałem sobie, że ja już się ogarnę to ją poproszę, żeby mnie porządnie wyzwała i uderzyła.
-Pomagałem ci jak głupi, wierzyłem w każde najmniejsze kłamstwo. Cierpiałem za ciebie w tym cholernym więzieniu i znosiłem to wszystko dla ciebie! Bo byłaś dla mnie kimś ważnym, suko!- wydarłem się na nią. Nie wiem czy wewnątrz nie płakałem bardziej niż Jade wtedy. Krztusiła się, bo nie mogła złapać oddechu. Co ja jej robiłem? W ogóle nie byłem godny, żeby wtedy żyć. Chciałem się zamknąć, jakkolwiek.
-Harry proszę, przestań. Ranisz mnie- powiedziała cicho. Ona to wszystko znosiła. Jak?
-Przepraszam, wytłumacz mi jak mam przestać? Wkopałaś mnie w największe gówno, jakie mogło być. A i czy naprawdę musiałaś mówić swoje chłoptasiowi, że się w kimś bujasz?- spytałem retorycznie. Boże, jak ja wszystko spieprzyłem. Jak ja siebie nienawidziłem.
                Dziewczyna nagle zastygła. W ogóle się tego nie spodziewała.
-Powiedział ci?- zapytała, ledwo słyszalnym głosem, chyba siebie. To był kolejny powód, żeby Głód, ją skrzywdził.
-No brawo. Jak mogłoby to umknąć jego uwadze. Jednak wybacz młoda, ale z puszczalskimi się nie umawiam- powiedziałem z ironią w głosie.
-Zamknij ryja!- wydarłem się. Znów przez umysł przeleciał tamten śmiech.
-Przedstawienie trwa, Styles. Pamiętaj, jeśli nie dostarczysz mi tego, co lubimy, to będę zabierał ci wszystkich twoich bliskich. Nienawidzę nieposłuszeństwa. Patrz jak niszcz ją, więc wyciągnij wnioski z tej lekcji- mówiąc to dławił się własnym śmiechem.
-Spieprzaj stąd, rozumiesz? To mój umysł i nie masz najmniejszego prawa się tu wpraszać! Kocham ją zbyt mocno, żebyś mógł to wszystko zniszczyć- oznajmiłem mu ze wściekłością.
-Oj Harry, Harry, nie pamiętasz? Sam mnie tu zaprosiłeś. Ona nam tylko przeszkadza- wymamrotał głos.
              Nagle poczułem mocne uderzenie w policzek. Zrobiłem parę kroków w tył i złapałem się za bolące miejsce. Spojrzałem na Jade. Stała tam cała zapłakana i wściekła. A raczej bardzo smutna. Przygnębienie w jej oczach wywołało u mnie jeszcze większą nienawiść do tego kretyna.
-Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie- powiedziała łamiącym głosem.-Nie wiesz o mnie praktycznie nic. Okay? To ustaliliśmy.
-Ale- zacząłem.
-Zamknij się!-wrzasnęła dziewczyna. Powoli odzyskiwałem kontrolę nad swoimi poczynaniami, ale Harry nadal tam był.-Nie mam najmniejszej ochoty dłużej wysłuchiwać tego, co masz do powiedzenia. Jesteś genialny w pieprzeniu, naprawdę. Pieprzeniu wszystkiego! Myślałam, że będzie super, uciekniemy stamtąd i wrócimy do Londynu. Wiesz, co, ja jak idiotka myślałam o czymś więcej, ale pomińmy ten nic nieznaczący szczegół- nie chciałem, żeby pomijała, bo moje serce eksplodowało na miliard drobnych kawałeczków.- Jednak chciałam ci coś powiedzieć. Jeśli ja jestem puszczalska, to spójrz na siebie. Kiedy wtedy, wróciłeś do domu, nie mogłam przestać płakać. Nawet jak pojechałam do Tomo, to musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby nie było widać, że nie mogłam zmrużyć oka. Poczułam się jak skończona idiotka. Pomogłam ci się jakoś w jednym kawałku przetransportować do łóżka, chociaż ty bardzo chciałeś, żebym w nim z tobą została. Kiedy ci dobitnie odmówiłam, zacząłeś po mnie jechać- coraz bardziej płakała, a ja uświadamiałem sobie coraz bardziej, że nie jestem jej w ogóle wart.-Mówiłeś, mówiłeś, że po prostu jestem słaba w łóżku. I doprawdy Styles, po twoich fantazjach, jakie mi opowiedziałeś, widzę, że to nie ja prowadzę owocne życie łóżkowe. Jednak nie to mnie bolało. Bolało mnie to, że coś ci powiedziałam, a ty mnie wyśmiałeś- tak bardzo chciałem odzyskać nad sobą pełną kontrolę i błagać ją na kolanach o przebaczenie. Boże, co ja mogłem jej nagadać? Przecież ona nic mi nie powiedziała. Prawie się pocałowaliśmy, po tym, kiedy ją zraniłem. Nie chciałem sobie nawet przypominać.
-Jade- powiedziałem spokojnym głosem, ale ona udawała, że nie słyszy. I bardzo dobrze.
-Boli mnie jednak coś jeszcze. Jestem po prostu kretynką, jak każda kobieta. Jesteśmy słabymi istotami, które zawsze potrzebują czyjejś bliskości, a najbardziej tej dawanej przez osoby, które kochają. Dlatego jest przemoc domowa i tak dalej. Bo jesteśmy słabe. I ja też. Wybaczyłam ci raz, bo byłeś pijany. Płakałam cały czas, kiedy Tomo powiedział mi, ze nie żyjesz. Czułam, że straciłam moją tarczę, moją ochronę. Kiedy stanąłeś wtedy w drzwiach, byłam najszczęśliwszą, najbardziej śmierdzącą i fatalnie wyglądającą dziewczyną na Ziemi. Odzyskałam mój największy skarb, kogoś, kogo chcę godzinami przytulać. A teraz moja własna ochrona, mój mur, mnie rani. Znowu. Teraz wytłumaczę to sobie szałem po tak dużym bólu i jutro nie będę poza tobą świata widzieć. Chciałabym jednak, żebyś wiedział, że jestem tylko idiotką, bo jestem kobietą. A pamiętaj, że mnie bardzo łatwo zranić- zapadła długa cisza. Tamta dziewczyna była cholernie mądra i wrażliwa, a ja ją cholernie krzywdziłem. Ona…ona była zakochaną dziewiętnastolatką. Była zakochana we mnie. Wiedziałem, że będzie musiało minąć sporo czasu, żeby mogła mi to powiedzieć tak naprawdę. Jednak byłem świadom tego, że to ja ją raniłem. Biłem ją nie fizycznie, tylko psychicznie. Biłem tak bardzo mocno, że jej serce też w końcu pękło. Czy ja naprawdę muszę być takim idiotą? Wszystko ja zwykle musiałem zawalić.
                   Stałem tam i nie miałem siły nic zrobić. Kompletnie się wyłączyłem Czas się zatrzymał, a ja trafiłem do próżni. Przeraźliwej próżni wypełnionej tylko moimi nic niemającymi sensu myślami. W dodatku słowa Jade krążyły w kółko po mojej pustce w umyśle.
                  Mogłem się ruszyć i ją przytulić, ale pewnie znowu dostałbym w twarz. Zasłużenie. Nie wiedziałem też, co powiedzieć. Jednak ona musiała być cholernie wyrozumiała.
-Przemyśl to- wyszeptała i podeszła nieco bliżej. Poczułem jej ciepły oddech na karku. Chwilę staliśmy tam jeszcze. Nie miałem nawet cienia odwagi, żeby spojrzeć jej w oczy. To było dla mnie niewykonalne.-Nie musisz nic mówić, ale czy możemy już stąd iść?- zapytała z nadzieją w głosie. Po sekundzie otarła lekko palcami moją dłoń. Potem delikatnie ją złapała. Musiało minąć trochę czasu, żebym zareagował i słabo złapał kciukiem jej nadgarstek. To był dla niej znak, ze wracałem do żywych. Ona jakby była w moim umyśle i dokładnie wiedziała, co robię. Jako że byłem w mojej wewnętrznej próżni, czas u mnie działał inaczej. Minęło kilka minut zanim ruszyłem się z miejsca.

                Ona nadal mi ufała. Wyszliśmy z terenu posesji i wylądowaliśmy na drodze. Nawet się nie rozejrzałem, po prostu poszedłem. Oczywiście, nie tam gdzie miałem.

_________________________________________________________________________________


Takie niby nic, a jednak mnie zauroczyło. Zapamiętajcie lepiej ten rysunek ;)

Powiem szczerze, że jest to pierwszy rozdział, z którego jestem dumna. Naprawdę mi się podoba, oprócz postępowania Harry'ego rzecz jasna. 
Tak btw chciałabym wam przypomnieć, że możecie mojego bloga zaobserwować (heh jak zwykle się obudziłam) i możecie zadawać pytania bohaterom! Może być coś w stylu "Jade czy lubisz pierogi?", na serio ;) jeżeli też chcecie możecie mnie o coś zapytać ;)