Wrzucili mnie do ciemnego pomieszczenia. Tomo nie chciał ze mną rozmawiać,
więc najzwyczajniej w świecie mnie spławił. Starałem się go dopytać, kim była
jego siostra, ale on tylko milczał. Ale mój strach spotęgowało to, że wiedziałem,
za co on mnie tak bardzo nienawidzi.
Jeśli byś nie wiedział(-a) to Bałkanie są
bardzo rodzinni i mściwi wobec ludzi, którzy zrobili krzywdę osobie, którą
kochają.
Doczołgałem się do ściany. Byłem zdezorientowany, bo nic nie widziałem.
-Znowu bagno, panie Styles- powiedziałem
sam do siebie. Dotknąłem ran na plecach i syknąłem z bólu. Bicz, którym mnie
chłastali miał na końcach haczyki, więc możesz sobie tylko wyobrazić, jako to
był ból. To tak jak byś się zaciął(-a) nożykiem z ząbkowatym końcem (wiem, co
to znaczy i uwierzcie bardzo to boli :P od autorki.)
Oparłem się o ścianę i poniekąd odetchnąłem z ulgą. Miałem chwilę
spokoju. Plecy piekły mnie jak cholera, ale przynajmniej nie było już przy mnie
nikogo, kto mógłby mi coś zrobić. Byłem tylko ja. Jednak w pewnym momencie
zobaczyłem jak ktoś otwiera małe okienko w drzwiach. Wzdrygnąłem się. Bałem
się, że zaraz znowu mnie wezmą.
-Masz tu picie- odezwał się ktoś po
drugiej stronie. Niepewnie wstałem i ruszyłem w stronę, z której wydobywał się
głos. W okienku stała butelka wody, która miał około 0,5 litra.
-Tylko tyle?- Spytałem. Mężczyzna po
drugiej stronie westchnął.
-Kazał ci dawać tylko małą szklankę wody,
więc ciesz się, że dałem ci tyle- powiedział szybko.
-Dlaczego to zrobiłeś?- dopytałem.
Wiedziałem, że Tomo może się wkurzyć się, jeśli dowie się, że ten chłopak mi
pomaga. Bo chyba mogłem to uznać za pomoc.
-Mam swoje powody- mruknął w odpowiedzi.
Chciał już zamykać okienko, ale włożyłem tam rękę.
-Zaczekaj. Mogę, chociaż wiedzieć jak masz
na imię- powiedziałem. Przez dłuższy czas mężczyzna milczał.- Obiecuję, że nic
mu nie powiem- zapewniłem go.
-Ivan i radzę ci mądrze to pić, bo nie wiem,
kiedy następnym razem pozwoli nam ci dać wody. I w prawym rogu masz coś na wzór
kibla- rzucił szybko i zamknął okienko.
Odsunąłem się od drzwi. Czemu ten chłopak mi pomógł? To pytanie cały czas
nurtowało. Zazwyczaj mafiosi byli bardzo oddani ojcu chrzestnemu. Ten jednak
się wyłamał. Musiał mieć jakiś powód. Usiadłem w lewym rogu, bo nie miałem
ochoty mieć do czynienia, póki, co, z czymś, co miało przypominać kibel.
Jedyne, co było wtedy sensowne to myślnie. Bardzo nie chciałem
zwariować. Obiecałem Jade, że wytrzymam i chciałem słowa dotrzymać. Właśnie,
Jade. Ciekaw byłem, co Tomo z nią zrobił. Powiedział, że jej nie skrzywdzi, a
jakoś w tej kwestii byłem zdolny mu ufać. Miałem nadzieję, że dziewczynie nie
będzie tu bardzo źle. Że jednak będzie tam jej dobrze i nie chciałem, żeby się
o mnie martwiła. Wolałem, żeby o mnie...zapomniała. Naprawdę chciałem, żeby
zapomniała o mnie na ten czas, kiedy będę tutaj. Biorąc pod uwagę tę wspaniałą
myśl, że to przeżyje. A ja nie chciałem umierać. Wtedy, kiedy byłem z Jade,
poczułem, że warto jest żyć. Normalnie na misjach byłem gotów umrzeć bez wąchania,
bo nikt na mnie nie czekał po moim powrocie. Nie było nikogo, dla kogo mógłbym
wrócić. A wtedy była ona. Czułem, że chcę do niej wrócić. Że właśnie dla niej
chcę żyć. Że pojawiła się wreszcie osoba, którą kocham na tyle, żeby zrobić dla
niej wszystko. Wiedziałem, że znaliśmy się naprawdę bardzo krótko, ale to było
silniejsze ode mnie. I akurat wtedy musiało zdążyć, co tak naprawdę mnie już
skreśliło. Ale nie chciałem do siebie dopuścić myśli, że jej już nie zobaczę.
Obiecałem jej, że wytrwam i miałem zamiar słowa dotrzymać.
Nie miałem pojęcia ile czasu minęło, od kiedy przyszedł do mnie
mężczyzna, ale zacząłem odczuwać ogromny głód. Zaczęło mnie skręcać w żołądku.
Starałem się o tym nie myśleć. Wypiłem całą wodę, która przez chwilę dawała mi
uczucie sytości. W końcu udało mi się zasnąć, ale mój spokój nie trwał długo.
Podczas snu, nawiedziły mnie koszmary. Obudziłem się z krzykiem, cały mokry. To
były najgorsze koszmary. To były te złe sny, kiedy wracały wspomnienia.
Wszystkie najgorsze rzeczy, jakie mi się zdążyły, wróciły. Od śmierci rodziców,
przez niewolę w Iranie i utratę przyjaciół z misji, aż po ostatnie wydarzenia.
W dodatku ból brzucha nie ustał. I zaczęło mnie suszyć w gardle. I nagle znowu
otworzyło się małe okienko. Od razu wstałem i wpadłem na drzwi.
-Proszę- powiedział Ivan, a ja wziąłem od
niego butelkę z wodą i się napiłem. Pozwoliłem sobie tylko na dwa łyki.
-Daj mi coś do jedzenia, błagam- wydusiłem
z siebie. Usłyszałem westchnienie po drugiej stronie.
-To nie jest takie proste, ale zrobię, co
w mojej mocy- zapewnił mnie.
-Dziękuję- powiedziałem cicho i odszedłem.
Usiadłem na środku pokoju i próbowałem jakoś uspokoić oddech. Dostałem nagle
napadu, tak jakbym nie mógł oddychać. Wystraszyłem się, bo nie miałem pojęcia,
co to mogło znaczyć. Zaczęło się- pomyślałem. Zaczynało mi odbijać.
Wtuliłem w ścianę i powstrzymywałem się od wzięcia kolejnego łyku wody.
Wmawiałem sobie, że muszę ją oszczędzać. Myślałem, że gorzej być nie mogło. A
jednak dopiero się zaczęło.
Ivan już nigdy nie przyszedł. Przychodził za każdym razem ktoś inny, bo
głosy się zmieniały, przynajmniej tak mi się wydawało. Tak, zwariowałem.
Poniekąd. Z każdą chwilą czułem się coraz gorzej. Nie miałem czasem siły wstać.
Nie dostałem jedzenia, a ci mężczyźni przynosili mi, zgodnie z zaleceniem Tomo,
tylko jedną szklankę wody. Nie było to dla mnie wystarczające. Krzyczałem
prawie cały czas. Myślałem, że to pomoże mi pozbyć się bólu, ale oczywiście to
nie działo. Mój żołądek chyba eksplodował, a jego resztki nadal paliły. To było
nie do wytrzymania. Jeszcze miałem tak mało wody. Ten fakt wcale mi nie
pomagał.
Chciałem żeby nas znaleźli. Miałem nadzieję, że Tomlinson ruszył swój
zajebisty tyłek i mnie szukał. Byłem pewien, że to zrobił. On zawsze był
zdeterminowany i wyciągał mnie z tarapatów. Zresztą byliśmy przyjaciółmi. Nie
zostawiłby mnie tak. Kiedy brałem udział w akcji zlikwidowania zamachowców,
którzy chcieli zabić królową, pomagał mi najbardziej. O wolała chronić samą królową,
a ja pozbyć się tych ludzi, ale ona mnie nie słuchała. Jedynie on mnie poparł i
sami wykonaliśmy akcję, do której normalnie jest potrzebne 15 osób. On musiał
mnie znaleźć.
-I, co, zadowolony jesteś, że mnie tak
urządziłeś?- Spytałem i spojrzałem do góry.- Nigdy cię nie lubiłem, więc tak
masz zamiar pokazać mi gdzie raki zimują, tak?- mówiłem dalej. Byłem już
wycieńczony i można by uznać, że zacząłem gadać do Boga.- Nienawidzę cię nadal,
jeśli chcesz wiedzieć. Chodziłem razem z rodzicami, co tydzień do Kościoła.
Moja matka znosiła to, że ludzie nie do końca akceptowali to, że jest
katoliczką. Ojciec też. Oni zawsze się do ciebie modlili, ja też. Byłeś dla
mnie wzorem do naśladowania. Ty i twój syneczek. Widziałem w was kogoś więcej
niż tylko postacie z Biblii jak moi koledzy. Byliście kimś. A ty tak się im
odpłaciłeś? Wysadzili ich w powietrze- krzyknąłem i łzy zaczęły mi płynąć po
policzkach. Chciałem wreszcie wyrzucić z siebie to, co leżało mi na sercu od
wielu lat. I chyba gdyby nie to, że cierpiałem, nigdy bym tego nie zrobił.
-Ich to bolało. Ale o mnie też nie
pomyślałeś! Zostałem sierotą. Nie mogłem już nigdy się przytulić do mamy, nie
mogłem już nigdy pobawić się z tatą. A ty nic nie zrobiłeś! Zostawiłeś mnie! I
pozwoliłeś, żeby O mnie wzięła! Pozwoliłeś, żebym stał się tym potworem, jakim
jestem! Gdybyś wtedy nie pozwolił żeby oni odeszli, nigdy by do tego nie
doszło. Nigdy bym nie cierpiał tak jak cierpię teraz! W życiu by do mnie nie
strzelali! W życiu by mnie nie torturowali! I nigdy bym nie musiał strzelać do
ludzi! Nigdy bym nikogo nie zabił! A przez ciebie, stałem się mordercą i
potworem! Stałem się najgorszym zwierzęciem! A ty na to spokojnie patrzyłeś!
Nienawidzę cię- krzyczałem tak bardzo, że zdarłem sobie gardło. I chyba to, co
powiedziałem, to była prawda. Chyba naprawdę tak myślałem. Skuliłem się w kącie
i zacząłem histerycznie płakać. Byłem wściekły na cały świat. Byłem wściekły na
siebie, że pękłem, a obiecałem Jade, że nie zrobię tego. Wszystko spieprzyłem i
to w pierwszych chwilach tego, co przechodziłem. Nienawidziłem Jego, siebie,
Tomo i O. Chyba jedynymi osobami, których wtedy nie przekląłem to Jade i Louis.
O Jaredzie nie chciałem myśleć, bo za bardzo go ceniłem, żeby zacząć po nim
jechać.
Siedziałem w bezruchu przez dłuższy czas. Czułem jak kropelki potu
spływają mi po czole. Byłem nieszczęśliwy, a w dodatku cały śmierdziałem i się
lepiłem, genialnie. Nie miałem już naprawdę na nic siły. Przy życiu utrzymywała
mnie chyba tylko jeszcze jedna myśl. Że muszę ją jeszcze raz zobaczyć. I wtedy
otworzyły się drzwi.
___________________________________________________________________
___________________________________________________________________
Witam :) Oto 19 rozdział. Jest on dość tajemniczy.. Dlaczego Ivan pomaga Stylesowi? I kogo mr Styles ujrzał, gdy otworzyły się drzwi? Jak myślicie? :P
Pod rozdziałem obrazek, ten nieszczęsny zaległy obrazek (za takie spóźnienie możecie mnie zabić, pozwalam :) )
A swoją drogą gratuluję Wam!!! Wytrzymaliscie ze mną miesiąc :D Za tydzień już rozdział doda Wasza mrs Wasiak, za którą z pewnością tesknicie :) Na początku niechętnie się zgodziłam na dodawanie rozdziałów, ale spodobało mi się :) Było super obserwować jak z każdym dniem przybywa wyświetleń i komentarzy (chociaż czytając ostatni rozdzial zapomnieliscie chyba jak się dodaje komentarze, ale macie teraz okazję się zrehabilitować :D )
P.s. Wiem, że Styles wygląda jak Power Rangers w tym worku na głowie xd