Przetarłem oczy. Zrzuciłem z siebie koc i rzuciłem go pod
telewizor. W ogóle się nie wyspałem...znowu.
Po wcześniejszej
kłótni z Jade, nie odzywaliśmy się do siebie. Ona cały czas siedziała na górze,
a ja zostałem na dole. Nie miałem ochoty z nią rozmawiać. W dodatku w mojej
głowie, jak katarynka, brzmiał jej głos i ta fraza "A zaczynałam cię
lubić", "A zaczynałam cię lubić" i tak w kółko. Nie chciałem do
niej iść, żeby jej nie denerwować. Zresztą wiedziałem, że kolejna rozmowa
przyniosłaby kolejną kłótnie, a tego nie chciałem. Właśnie! Ona mnie zjechała,
po czym to ja czułem się winny. To było okropne.
I
jeszcze ta cała sytuacja z jej pobiciem. Naprawdę przestawało mi się to
podobać. Bardzo zastanawiałem się nad tym, czemu nie chciała mi nic wyjaśnić.
To wyglądało dziwnie. Albo się czegoś bardzo bała albo było to tak obrzydliwe,
że wstydziła się o tym powiedzieć. Brałem pod uwagę tę pierwszą opcję, bo nie
sądziłem, że ona byłaby zdolna zrobić coś ohydnego.
Wstałem z kanapy i poszedłem do kuchni. Chciałem zrobić sobie kawę.
Wolałem nie ryzykować i nie schlać się po raz kolejny. Harry-Super-Niania-Styles.
Podczas gdy ekspres zaczął pracować, usłyszałem dźwięk mojej komórki. Wziąłem
ją w dłoń i ujrzałem, kto do mnie dzwoni. Louis. Co ten człowiek mógł ode mnie
chcieć o godzinie 10 w piątek. Normalnie chłopak spał do 14, jak nie później.
Dlatego tym bardziej się zdziwiłem.
-Hej Lou-powiedziałem.
-Cześć! Słuchaj Harry, bo ja mam do ciebie pewną...jakby to
powiedzieć...sprawę- zaczął niepewnie.
-Wal.
-Ale to nie jest rozmowa na telefon- odparł Louis. Wtedy
totalnie się zdziwiłem. Nie była to rozmowa na telefon? -Czy moglibyśmy się
dzisiaj u mnie spotkać. Wiem, że jest u ciebie ta dziewczyna, ale to dla mnie
ważne- wybełkotał. Mówił wszystko to tak nieśmiale. Jakby się bardzo bał tego
spotkania.
Czemu do jasnej
cholery, nie zastanowiłem się, dlaczego powiedział "ta dziewczyna" z
takim wyrzutem. Czemu?
Jednak wtedy zająłem się tym, że nie mogłem do niego pójść,
bo nie miałem zamiaru zostawiać Jade znów samej.
-Okay, tylko wybacz, ale dzisiaj nie za bardzo mogę, ale
obiecuję, że jutro do ciebie przyjadę- powiedziałem.
-To dobrze- odparł z entuzjazmem.- Może przyjedziesz na
kolację?- Zaskoczyła mnie jego propozycja. Louis zaprosił mnie na kolację?
Przecież ten człowiek ledwo potrafi zrobić kanapki, a co dopiero jakąś kolację.
-Nie ma problemu, będziemy z Jade o 19-powiedziałem.
-Nie, bez niej- mruknął. To było zdecydowanie podejrzane.
Przecież jak z nim gadałem to wydawało mi się, że ją lubi.
-Dobrze, spokojnie. Będę o 19, bez Jade- obiecałem.
-Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. To do zobaczenia, pa-
powiedział z zadowoleniem i się rozłączył.
Zastanawiałem się czy ich pogrzało. Jade zachowywała się jakby, co
najmniej miała okres. Nic jej nie odpowiadało i o wszystko się kłóciła. A no i
oczywiście wkopała się w jakieś tarapaty. A Tomlinson? Zaprosił mnie na
kolację. Nie byłoby to dziwne gdyby zaprosił mnie i Jade, ale on nie zrobił
tego. Chciał żebym przyszedł tylko ja.
Wyjąłem
szklankę spod ekspresu i odwróciłem się w stronę salonu. Zobaczyłem wtedy dziewczynę.
Zabrała moją bluzę i założyła krótkie, czarne spodenki. Miał rozpuszczone
włosy, które były potargane. Wyglądała słodko. Jade intensywnie się we mnie
wpatrywała. Ruszyła nagle i mnie przytuliła. Odłożyłem kawę i również ją
objąłem.
-Przepraszam- wyszeptała i zacieśniła uścisk.
-Nie szkodzi, miałaś gorszy dzień. Zdarza się- powiedziałem.
Dziewczyna oddaliła się ode mnie i przeczesała włosy.
Spuściła wzrok na moją klatkę piersiową. Podniosła dłoń i
delikatnie nią dotknęła jeden z moich tatuaży. Były to dwie jaskółki na
obojczykach.
-Śliczny- oznajmiła.
-Dziękuję- powiedziałem. Dziewczyna zaczęła się uważniej
przyglądać reszcie.
Niektóre z nich były mniej albo bardziej trafione. Jedne z nich
nawiązywały do czegoś ważnego, a inne zrobiłem, bo po prostu mi się podobały.
Inne były związane z bardziej bolesnymi wspomnieniami. Taki był na przykład
tatuaż z imieniem mojej mamy. Inne łączyły się z agencją, inne z moją
przyjaźnią z Louisem. Miałem ich przeszło 50. Gdybym miał opowiadać o znaczeniu
i dziejach każdego z nich zajęłoby mi to spokojnie dwie godziny.
-Dużo ich masz- zauważyła Jade przejeżdżając po linii łodygi
paproci, która ledwo wystawała mi zza spodni.
-Ale to chyba dobrze, nie sądzisz?- Zapytałem z uśmiechem.
Dziewczyna szybko go odwzajemniła
-Jeśli sądzisz, że oglądanie tatuaży to tylko pretekst, żeby
cię obmacać, to się mylisz- odparła Leto.
-Szkoda- parsknąłem. Jade dała mi kuksańca w ramię.
Podałem
jej kawę, kiedy ona usiadła na kanapie.
-Zazwyczaj tego nie piję, ale teraz nie wytrzymam-
oznajmiła.
-Czemu?- zapytałem dosiadając się do niej.
-Nie mogłam zasnąć- wyszeptała. Głośno westchnąłem.
-Ja też- dodałem. Jade przetarła oko.
-Harry, jeśli będę potrzebować twojej pomocy na pewno po nią
do ciebie przyjdę. Nie należę do osób, które chowają się ze swoimi problemami-
powiedziała. Delikatnie objąłem jej ramieniem.
-Jade, ja po prostu się o ciebie martwię. Obiecałem
Jaredowi, że się tobą zajmę. Spieprzyłem to z mojej strony, dlatego teraz nie
mogę pozwolić, żebyś ty sobie sama coś zrobiła- oznajmiłem.- A zresztą nie chcę
na ten temat z tobą gadać. Sama dobrze wiesz, że się pokłócimy, a ja tego nie
chcę.- Dziewczyna pokręciła twierdząco głową.- W zamian, moglibyśmy pogadać o
pogodzie- zaproponowałem. Dziewiętnastolatka wypluła kawę i zaczęła się śmiać.
-Naprawdę, pogoda?- Spytała ironicznie-, ale Harry musisz mi
obiecać, że nic na razie nie powiesz tacie. Sama muszę to zrobić- powiedziała.
Zrobiłem najbardziej idiotyczną, zdziwioną minę, jaką mogłem zrobić.
-Moja droga, słońce dzisiaj naprawdę pięknie świeci-
powiedziałem głośno. I tak zaczęła się nasza mini bitwa. Jade starała się ze
mną racjonalnie porozmawiać na temat jej problemów, a ja gadałem jakieś
idiotyzmy na temat anomalii pogodowych. Dziewczyna zaczęła mnie łaskotać,
chociaż słabo jej to wychodziło, bo zdążyłem założyć koszulkę i nie mam
łaskotek. W zamian za to, ja zacząłem ją szczypać w żebra. Bawiłem się jak małe
dziecko. Byłem naprawdę szczęśliwy, nawet z tak małej rzeczy. Dawno nie czułem
się tak dobrze. Jade też to wyraźnie się podobało. Uśmiech nie schodził z jej
twarzy. Nie można było uwierzyć, że ta dziewczyna jeszcze dzień wcześniej była
pobita i jej policzek nadal zdobi siniak. Leto zaczęła mnie bić poduszką.
-A czy wiesz, że następne zaćmienie słońca będzie mieć
miejsce we Francji?- Spytałem przy okazji broniąc się przed kolejnym
uderzeniem.
-Super, może tam pojedziemy- powiedziała Jade i walnęła mnie
poduszką w brzuch. "Walczyliśmy" jeszcze chwilę, kiedy dziewczyna
straciła równowagę i prawie spadła na podłogę, ale ja ją złapałem. Niestety, ja
również się nie utrzymałem i spadliśmy obydwoje.
Wtedy przestaliśmy się śmiać. Byłem nad Jade i dzieliły nas dosłownie
centymetry. Leto delikatnie ujęła moją twarz. Przestało się wszystko dla mnie
liczyć. To, że była ona 6 lat młodsza, była córką Jareda, miała kłopoty i to,
że nie byłem dla niej odpowiednim facetem. Chciałem tylko i wyłącznie ją
pocałować. Zacząłem powoli zmniejszać dystans między nami. Gdy nasze wargi
prawie się złączyły...padł pierwszy strzał.
_________________________________________________________________________________Panie i panowie, koty i psy, szczurki i kucyki...przed wami 10 ROZDZIAŁ! Czy wy rozumiecie? Bo ja tego nadal nie ogarniam! Już 10 rozdziałów ponad 1100 wyświetleń i w dodatku na koniec taki suprise! Obiecuję wam, że od tego momentu, Jade i Harry nie będą stać w miejscu jak to było dotychczas tylko naprawdę zacznie się dziać! A teraz co sądzicie o tym rozdziale? Louis zaprosił Harrego na kolację, co się dzieje! Jade i Harry prawie się pocałowali, ale przerwały im to strzały! Właśnie, jakie strzały? I jeszcze co oznacza tekst pisany kursywą?Piszcie wasze domysły, emocje, skargi, zażalenia, zgłoszenie śmierci zwierzaka, WSZYSTKO! No i oczywiście przypominam wam, że możecie zapytać dowolnego bohatera, o co chcecie! Nie koniecznie musi być to związane z opowiadaniem :P
Życzę wam udanego tygodnia moje misiaczki :)