Patrzyłem na dziewczynę przez dłuższą chwilę. Ona cały czas
się uśmiechała. Było to dla mnie niesamowite. Ledwo mnie znała, a była miła.
Przynajmniej na taką wyglądała. Ja nigdy tak bym się nie zachowywał. Jako agent
obowiązywała mnie zasada ograniczonego zaufania. Nie należałem, więc do grona
najmilszych osób. No chyba, że chodziło o kobiety.
-Możesz już puścić moją dłoń- powiedziała nieśmiało
dziewczyna. Otrząsnąłem się. Zaliczyłem pierwszą wtopę. Druga nie mogła się
powtórzyć.
-Wybacz- odparłem.
-Nie szkodzi- uśmiech nie znikał z jej twarzy. Nadal
promieniała.
-Może chciałabyś się czegoś o mnie dowiedzieć-
zaproponowałem.- W końcu masz zamieszkać
z nieznajomym.
-Tata mi dużo o tobie opowiadał- zaskoczyła mnie tym.- Wiem
to dziwne, ale dla taty byłeś wyjątkowy.- W życiu bym się tego nie spodziewał.
Jared raczej nie chwaliłby mnie, szczególnie u niego w domu. Kate, delikatnie
mówiąc nie lubiła mnie. Uważała, że byłem ostatnią świnią. Dlatego irytowała
się tym, że Jared dużą część ich prywatnego życia poświęcał na otrzeźwianie
mnie.
-Nie lubisz mnie?- spytałem po prostu. Moim zdaniem Jade nie
chciała okazać tego jak bardzo mną gardzi. Dlatego była miła.
-Nie, daj spokój!- niemal krzyknęła. Była jakby oburzona- gadamy
zaledwie kilka minut, a naprawdę cię polubiłam. A to, że tata często z tobą
przebywał- westchnęła.- Nie mam żalu. Tata mówił, że miałeś bardzo duży problem
ze sobą. I gdyby wtedy ci nie pomógł...-przerwała. Byłem trochę zły. Ona dużo o
mnie wiedziała. Najbardziej bałem się, że wiedziała o zdarzeniu.
-Cieszę się, że rozumiesz- odparłem.- A gdzie masz coś w
stylu bagaży?- Zapytałem.
-Eee, są w recepcji- odpowiedziała. Wstałem od stolika. Jade
zrobiła to samo. Wtedy zobaczyłem, że jest ode mnie mniej więcej dziesięć
centymetrów niższa. Podszedłem do barku i położyłem na stole 5 funtów.
-Harry!- krzyknęła Jade.- Nie możesz za mnie płacić! Ty
nawet nic nie piłeś.
-Jesteś moim gościem. I nie dyskutuj- powiedziałem. Tak to
był jeden z moich nawyków. Bez względu na to czy byłem z dziewczyną na randce
czy nie, to ja stawiałem jedzenie.
Poszliśmy
razem do recepcji. Oparłem się o blat. Jade stanęła koło mnie i zaczęła stukać
palcami. Nagle zza drzwi, które oddzielały recepcje od kantorka wyszedł
mężczyzna. Był to jeden z ochroniarzy, Bill.
Na kilometr
można było rozpoznać gdzie pracować. Był wysoki i bardzo dobrze zbudowany. Jego
przenikliwe brązowe oczy mogły człowieka dosłownie zabić. Karmelowy odcień
skóry i brak włosów dodawały mu ostrości. Jednak, kiedy zaczynałeś z nim
rozmawiać od razu mogłeś go polubić. Zawsze uprzejmy i nieco nieśmiały.
Doskonały przykład człowieka stworzonego w fabryce "Nie oceniaj książki po
okładce".
Leto
delikatnie się do niego uśmiechnęła. Boże, jaki miała piękny uśmiech.
-Mogłabym poprosić moje rzeczy?- Spytała uprzejmie. Można
było uznać, że była nieco nieśmiała.
-Proszę bardzo-odpowiedział łagodnie Bill. Schylił się i
wyjął spod blatu torby.
-Ja je wezmę- rzuciłem szybko. Mężczyzna podał mi bagaże.
Położyłem je obok moich nóg. Jade podziękowała mu i od razu ruszyliśmy w stronę
wyjścia.
-Tak w ogóle, na ile masz u mnie zostać?- Spytałem. Jade
przystanęła i na jej twarzy pojawiło się zdziwienie.
-Tata ci nie powiedział?- odpowiedziała pytaniem. Pokręciłem
przecząco głową. Dziewczyna się zaśmiała.
-Lubi robić ze wszystkiego wielką szopkę- odparłem. Leto
rozejrzała się w około.
-Pamiętaj, że mówimy o moim tacie- rzekła. Parsknąłem.
-Wybacz- dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
-Gdzie twój samochód?- Zapytała gdy weszliśmy na parking.
Cały czas się rozglądała.
-Ten- wskazałem na czerwone lamborghini. Jade otworzyła
buzię.
-A ja myślałam, że tak dobrze zarabia tylko mój tata-
powiedziała nonszalancko.
Nie
skądże. Agenci tylko ryzykują życie dla ochrony kraju i robią to charytatywnie-
pomyślałem z ironią. Agenci zarabiali mnóstwo kasy. Czasem obrzydliwym było,
jak niektórzy są bogaci. Jednak, za jaką cenę. Często jedni z nas giną, są poddawani
torturą, tracą bliskich. Czasem ta przyjemność z mienia wypasionej fury,
luksusowego domu była odskocznią od przykrych przeżyć. Taka forma relaksu.
A mój
samochód? Był moim marzeniem. Jeszcze, jako dziecko postanowiłem sobie, że będę
mieć czerwone lamborghini. I moje marzenie się spełniło.
Podszedłem do samochodu i otworzyłem bagażnik. Jade nadal nie mogła się
na niego napatrzeć. Auto było niskie, więc stanąłem pod drugiej stronie i
oparłem się o dach.
-Podoba ci się?- Spytałem. Dziewczyna spojrzała na mnie i
uśmiechnęła się delikatnie.
-Bardzo- rzekła jakby w transie. Kąciki moich ust delikatnie
się podniosły. Obszedłem samochód. Stanąłem naprzeciwko dziewczyny.
-Mogę jeszcze rozsunąć dach- szepnąłem. Oczy Jade
momentalnie się rozszerzyły.
-Zrobisz to dla mnie?- Spytała. Pokiwałem twierdząco głową.
Dziewczyna wyminęła mnie i otworzyła drzwi.
-To jedźmy do domu- powiedziała siadając w środku. Zaśmiałem
się.
Usiadłem na miejscu kierowcy i odpaliłem auto.
-Tylko niczego nie popsuj- odparłem. Jade parsknęła.
-Zapomniałam. Dla mężczyzn samochód jest równie ważny jak
kobieta- rzekła. Pokręciłem głową. Dla mnie czasem to cacuszko było więcej
warte.
Nacisnąłem guzik, dzięki któremu otwierał się dach. Z twarzy
dziewczyny nadal nie znikał uśmiech.
Wyjechałem z parkingu i ruszyłem w stronę domu.
-Na tydzień- powiedziała nagle Jade. W pierwszym momencie
nie zrozumiałem, o co chodzi. Potem przypomniałem sobie, że nie wiedziałem na
ile miała u mnie zostać.- Gdzie mieszkasz?- Spytała.
-W apartamentowcu dwa kilometry od centrum- odpowiedziałem.
-Boże przypomniała się Chorwacja- odparła Jade.
-Jeździłaś razem z koleżankami?- Zapytałem. Nagle jakby się
zmartwiła.
-E tak- odpowiedziała szybko. Zdziwiło mnie to. To
zastanowienie. Nie było normalne. Jechaliśmy jeszcze chwilę w ciszy.
-Jak na ciebie mówią?- Nagle zapytała dziewczyna. Odwróciłem
się w jej stronę.
-Po prostu Harry- powiedziałem. Jade pokręciła
niezadowolenie głową.
-Ale nie masz bardziej pieszczotliwego pseudonimu?- Ponownie
zapytała. Zacząłem się zastanawiać. Louis mówił do mnie inaczej. On wymyślił to
przezwisko. Nikt inny tak do mnie nie mówił, ale stwierdziłem, że ona może.
-Może być Hazza- odparłem. Jade zaśmiała się. Cicho
powtórzyła.
-Albo Hazz- dodała. Fakt, tak też mogło być.
Mijaliśmy kolejne ulice zbliżając się do mojego domu. Słońce powoli
zachodziło i zrobiło się przyjemnie chłodno. Wiatr rozwiewał mi włosy. Lubiłem
to. Starałem się jechać mniej ruchliwymi ulicami, więc nie było zbyt dużego
hałasu. Zdziwiło mnie to. Był to jednak Londyn. Nagle usłyszałem dźwięk
przychodzącego SMS-a. Coś przyszło do dziewczyny. Ona spojrzała na wyświetlacz
i mocno się na nim skupiła. Zaczęła szybko pisać. Robiła to z taką gracją. Nie
mogłem oderwać od niej wzroku. Tylko, co jakiś czad patrzyłem na drogę. Styles,
ty debilu- skarciłem się w myślach. Nie mogłem nawet o takich rzeczach myśleć. „To
tylko młoda Leto. Nie interesuj się nią.”
Po
10 minutach zobaczyłem apartamentowiec. Miał tylko 4 piętra i dodatkowo ogród
na dachu. Wybudowano go cztery lata wcześniej i byłem jednym z pierwszych jego
mieszkańców.
Pamiętam, że było to tuż po mojej akcji w Pakistanie. Byłem wtedy na
skraju depresji. Po tych rzeczach, jakie mi tam zrobili, nie przyszedłem do
pracy przez trzy miesiące. Potrzebowałem spokoju. Miałem dość wszystkiego, co
wtedy miałem. Chciałem się przeprowadzić i coś zmienić. O poleciła mi
dewelopera z New Life Company. Praktycznie od razu kupiłem mieszkanie. Piętro
niżej miałem market, więc czego mogłem chcieć więcej. Nie wychodziłem z domu
przez dwa tygodnie. Raczej byłem w stanie hibernacji i wewnętrznego resetu.
Czasem nawet "twardziele" z takiej agencji jak MI6 potrzebują wolnego.
To nie był James Bond, to była moja szara rzeczywistość.
Wjechałem do podziemnego parkingu i zaparkowałem na moim miejscu.
Zasunąłem dach i wyłączyłem silnik. Wysiadłem z auta i szybko podbiegłem, aby
otworzyć drzwi Jade. Ona wyszła i podeszła do bagażnika.
-Lubię cię Styles- powiedziała. Uśmiechnąłem się.
-Ja ciebie też- odparłem. Przybliżyłem usta do jej ucha.-
Ale nie boisz się?- wyszeptałem. Ona tylko delikatnie się wzdrygnęła.
-Nie.
_________________________________________________________________
Achoj moi piraci! Postarałam się i mam nadzieję, że długość rozdziału wam się podoba! Taki mamy dzisiaj fragment. Jak wam się podoba? Wasze odczucia?
A i w najbliższym czasie (czytaj w piątek) SZYKUJĘ DLA WAS MAŁĄ NIESPODZIANKĘ :) Myślę, że będziecie zadowoleni ;) a tymczasem przypominam o pytaniach! Do następnego razu!