Usłyszałem uporczywe pukanie do moich drzwi.
-Mogę wejść?- spytał ktoś. Byłem wtedy zagubiony. Chciałem
pomóc Jaredowi, ale wiedziałem, że wszystko zawalę. Przyszedł mi do głowy
kompletnie idiotyczny pomysł. Miałem zamiar się upić, żeby Leto zrozumiał, że
byłbym beznadziejną niańką. Cały czas słyszałem jak ktoś się do mnie dobija.
Udawałem, że mnie nie ma. Nie miałem ochoty, żeby ktoś mi przeszkadzał. -Styles
wiem, że tam jesteś-krzyknął mężczyzna zza drzwi.
-Lou daj mi spokój!- Starłem się spławić chłopak. Nagle
drzwi się otworzyły. Od razu do pomieszczenia wszedł Louis.
Chłopak był dosyć niski. Zawsze śmiałem się z jego wzrostu, a on był wściekły.
Jego kasztanowe włosy były zaczesane do tyłu. Pewnie, dlatego, że nie miał
czasu chodzić do fryzjera. Założył szary T-shirt. I oczywiście miał na sobie
czarne, nieco obcisłe jeansy. Patrzył na mnie jakby nic się nie stało. Jakbym
przesadzał. Zawsze tak na mnie patrzył.
-I...?-Zapytał.
-I nic!- krzyknąłem. Lou udał, że przejął się moim
podniesionym głosem. Podszedł do mnie i przesunął krzesło.
-Widziałem jak wychodziłeś z gabinetu Jareda. W dodatku
teraz pijesz-powiedział. Wziął moją szklankę i wypił jej zawartość.
-Ty też wyglądasz na zamartwionego.-oznajmiłem. Chłopak
parsknął.
-Co się stało?- Spytał.
-Mam się zaopiekować córką Jareda, Jade- odpowiedziałem.
Louis wyprostował się.-Kiedy ja sam sobą się nie potrafię zająć.-dodałem.
Chłopak nadal miał kamienną twarz.
-Rzeczywiście, to doprawdy trudne zadanie-powiedział z
lekkim uśmiechem.
Wyglądał na smutnego. "Jak zwykle" zaśmiałem się w duchu
"Zazdrośnik". Nie lubił, kiedy bardzo przybliżałem się do jakiejś
dziewczyny. "Nie są dla ciebie odpowiednie" mówił.
-Dzięki za słowa otuchy Tomo- burknąłem w odpowiedzi.
-Oj weź, piękny, nie fochaj się- zaśmiał się i uderzył mnie
w ramię.
-Dobre, ale powiedz mi, co mam zrobić?- Zapytałem.
-Jezu-westchnął chłopak.
-Jezu, Jezu, ja kompletnie nic nie wiem o tej dziewczynie-
odparłem zirytowany.
-Poznałem ją kiedyś- oznajmił.- Jest miła- pocieszył mnie.
-Ładna chociaż?- Zapytałem.
-Nie w twoim typie- odpowiedział. Parsknąłem.
-A co jak mi będzie truć?- wymyśliłem. Chłopak podrapał się
po brodzie
-Ona w niczym ci nie będzie przeszkadzać- zapewnił.
Podniosłem pytająco brew.- Wystarczy, że kupisz jej jedzenie i dasz gdzie spać-
zaśmiałem się. Oczywistym było, że Jared przy okazji kazał Jade kontrolować
mnie.
-Aha. Czyli sądzisz, że będą ją musiał wyłącznie żywić?-
Spytałem ironicznie. Tomo poniósł oczy do góry.
-Nie trzeba się niczym przejmować- oświadczył. -Wyobraź
sobie: twoi rodzice są totalnie nadopiekuńczy. Nagle zostawiają cię pod opieką
dość lekkomyślnego kolegi twojego ojca- spojrzałem na niego z pod łba. - Czy
cały czas byś się trzymał tej osoby? Oczywiście, że nie!- Zaakcentował ostatnie
zdanie.
-Jade nie będzie mi przeszkadzać- pomyślałem na głos. Louis
się uśmiechnął i przytaknął.
- Na sto procent- przytaknął. - A kiedy ma do ciebie
przyjechać?- Spytał. Spojrzałem na zegarek.
-Za półtorej godziny- mruknąłem. Lou zagwizdał.
-To nawet nie masz się jak wyszaleć- stwierdził. Chyba
musiałem wyglądać na mocno zdziwionego, bo Tomo się zmartwił.
-Jak to nie? Sam powiedziałeś, że...
-Hazz nie o to mi chodziło- oświadczył Louis.
-A, o co?- krzyknąłem. Tomo westchnął.
-Chodziło mi, że nie będzie cię kontrolować. Ale chyba
możesz spasować- powiedział. Podniosłem się i zacząłem nerwowo po pokoju.
-Więc nie będę mógł normalnie funkcjonować!- Mówiłem
wściekły.
-Harry, zrób wyjątek na ten czas i nie chodź na imprezy-
poprosił. On cały czas był spokojny. Nie okazywał, że tak na serio miał ochotę
mi mocno przywalić. Martwił się o mnie, to normalne. Jednak często to on
zatruwał mi życie. Jakby były moją mamą. Chociaż sam niewiele różnił się ode
mnie. Tak samo dużo pił i imprezował. Ale mi nie pozwalał!
Louis wstał i
podszedł do mnie. Wiedział, że ciężko będzie mnie oponować. Nie lubiłem, kiedy
coś szło nie po mojej myśli.
-Tak? Łatwo ci powiedzieć- wycedziłem.
-Nie marudź- odpowiedział. Zacisnąłem mocno usta.- Ale co
mi do tego. Idź się schlaj i pokaż Jaredowi kolejny raz, jaki jesteś żałosny.
-Ja? Żałosny?- Zapytałem retorycznie. Lou podniósł oczy do
góry.
-Nie o to mi...
-Tak o to!- przerwałem.- No powiedz mi, co jeszcze ci we
mnie nie odpowiada!- Tomo spuścił głowę.
-Nic, Hazz błagam cię, nie chcę się z tobą kłócić-
powiedział. Spojrzał na mnie smutno.
-Tchórz z ciebie!- krzyknąłem.
-To nie ja chcę zawieść przyjaciela- odpowiedział krzykiem.
-Wal się- burknąłem. Louis odwrócił się i skierował się w
stronę drzwi.- Świetnie, idź sobie do swoich dziwek! Zrobią ci dobrze to ci
może przejdzie!- Tomo zastygnął. Szybko do mnie podszedł. Złapał za ramiona i
przyciągnął do ściany. Uderzyłem o nią mocno plecami. Cicho jęknąłem.
-Posłuchaj mnie raz, a porządnie- powiedział wściekły.- Po
pierwsze nie latam jak ty, do każdej laski, kiedy coś mi nie wyjdzie- starłem
się mu wyrwać,
lecz jego uścisk wciąż
przybierał na sile. –Po drugie nie masz prawa oceniać mnie, jasne?
-Chyba cię trochę znam- stwierdziłem. Louis mnie puścił.
Natychmiast podszedł do drzwi.
-No chyba nie- rzucił wychodząc.
_________________________________________________________________________________
Hejeczka! Dzisiaj przesyłam wam taki rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodobał :) trochę się nad nim namęczyłam ponieważ różni się od jego pierwotnej wersji. Dzięki sugestii mojej koleżanki został nieco zmieniony. No i pojawił się Louis! Co sądzicie o jego osobie? I co miał na myśli mówiąc, że Harry nie do końca go zna? I co uważacie o postawie Stylesa? Przypominam wam o zadawaniu pytań do bohaterów ;)
A i chciałabym wam życzyć udanych Świąt! Żebyście się przez nie nie wynudzili i spędzili je w miłym gronie!
Wydaje mi się, że Lou kocha Harry'ego <3
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział!!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się następnego :)
Czy mogłabym być informowana o nowych rozdziałach? xx
@NiamsLov