Witaj!

wtorek, 29 kwietnia 2014

Chapitre 5

Patrzyłem na dziewczynę przez dłuższą chwilę. Ona cały czas się uśmiechała. Było to dla mnie niesamowite. Ledwo mnie znała, a była miła. Przynajmniej na taką wyglądała. Ja nigdy tak bym się nie zachowywał. Jako agent obowiązywała mnie zasada ograniczonego zaufania. Nie należałem, więc do grona najmilszych osób. No chyba, że chodziło o kobiety.
-Możesz już puścić moją dłoń- powiedziała nieśmiało dziewczyna. Otrząsnąłem się. Zaliczyłem pierwszą wtopę. Druga nie mogła się powtórzyć.
-Wybacz- odparłem.
-Nie szkodzi- uśmiech nie znikał z jej twarzy. Nadal promieniała.
-Może chciałabyś się czegoś o mnie dowiedzieć- zaproponowałem.-  W końcu masz zamieszkać z nieznajomym.
-Tata mi dużo o tobie opowiadał- zaskoczyła mnie tym.- Wiem to dziwne, ale dla taty byłeś wyjątkowy.- W życiu bym się tego nie spodziewał. Jared raczej nie chwaliłby mnie, szczególnie u niego w domu. Kate, delikatnie mówiąc nie lubiła mnie. Uważała, że byłem ostatnią świnią. Dlatego irytowała się tym, że Jared dużą część ich prywatnego życia poświęcał na otrzeźwianie mnie.
-Nie lubisz mnie?- spytałem po prostu. Moim zdaniem Jade nie chciała okazać tego jak bardzo mną gardzi. Dlatego była miła.
-Nie, daj spokój!- niemal krzyknęła. Była jakby oburzona- gadamy zaledwie kilka minut, a naprawdę cię polubiłam. A to, że tata często z tobą przebywał- westchnęła.- Nie mam żalu. Tata mówił, że miałeś bardzo duży problem ze sobą. I gdyby wtedy ci nie pomógł...-przerwała. Byłem trochę zły. Ona dużo o mnie wiedziała. Najbardziej bałem się, że wiedziała o zdarzeniu.
-Cieszę się, że rozumiesz- odparłem.- A gdzie masz coś w stylu bagaży?- Zapytałem.
-Eee, są w recepcji- odpowiedziała. Wstałem od stolika. Jade zrobiła to samo. Wtedy zobaczyłem, że jest ode mnie mniej więcej dziesięć centymetrów niższa. Podszedłem do barku i położyłem na stole 5 funtów.
-Harry!- krzyknęła Jade.- Nie możesz za mnie płacić! Ty nawet nic nie piłeś.
-Jesteś moim gościem. I nie dyskutuj- powiedziałem. Tak to był jeden z moich nawyków. Bez względu na to czy byłem z dziewczyną na randce czy nie, to ja stawiałem jedzenie.
         Poszliśmy razem do recepcji. Oparłem się o blat. Jade stanęła koło mnie i zaczęła stukać palcami. Nagle zza drzwi, które oddzielały recepcje od kantorka wyszedł mężczyzna. Był to jeden z ochroniarzy, Bill.
           Na kilometr można było rozpoznać gdzie pracować. Był wysoki i bardzo dobrze zbudowany. Jego przenikliwe brązowe oczy mogły człowieka dosłownie zabić. Karmelowy odcień skóry i brak włosów dodawały mu ostrości. Jednak, kiedy zaczynałeś z nim rozmawiać od razu mogłeś go polubić. Zawsze uprzejmy i nieco nieśmiały. Doskonały przykład człowieka stworzonego w fabryce "Nie oceniaj książki po okładce".
              Leto delikatnie się do niego uśmiechnęła. Boże, jaki miała piękny uśmiech.
-Mogłabym poprosić moje rzeczy?- Spytała uprzejmie. Można było uznać, że była nieco nieśmiała.
-Proszę bardzo-odpowiedział łagodnie Bill. Schylił się i wyjął spod blatu torby.
-Ja je wezmę- rzuciłem szybko. Mężczyzna podał mi bagaże. Położyłem je obok moich nóg. Jade podziękowała mu i od razu ruszyliśmy w stronę wyjścia.
-Tak w ogóle, na ile masz u mnie zostać?- Spytałem. Jade przystanęła i na jej twarzy pojawiło się zdziwienie.
-Tata ci nie powiedział?- odpowiedziała pytaniem. Pokręciłem przecząco głową. Dziewczyna się zaśmiała.
-Lubi robić ze wszystkiego wielką szopkę- odparłem. Leto rozejrzała się w około.
-Pamiętaj, że mówimy o moim tacie- rzekła. Parsknąłem.
-Wybacz- dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie.
-Gdzie twój samochód?- Zapytała gdy weszliśmy na parking. Cały czas się rozglądała.
-Ten- wskazałem na czerwone lamborghini. Jade otworzyła buzię.
-A ja myślałam, że tak dobrze zarabia tylko mój tata- powiedziała nonszalancko.
                Nie skądże. Agenci tylko ryzykują życie dla ochrony kraju i robią to charytatywnie- pomyślałem z ironią. Agenci zarabiali mnóstwo kasy. Czasem obrzydliwym było, jak niektórzy są bogaci. Jednak, za jaką cenę. Często jedni z nas giną, są poddawani torturą, tracą bliskich. Czasem ta przyjemność z mienia wypasionej fury, luksusowego domu była odskocznią od przykrych przeżyć. Taka forma relaksu.
               A mój samochód? Był moim marzeniem. Jeszcze, jako dziecko postanowiłem sobie, że będę mieć czerwone lamborghini. I moje marzenie się spełniło.
             Podszedłem do samochodu i otworzyłem bagażnik. Jade nadal nie mogła się na niego napatrzeć. Auto było niskie, więc stanąłem pod drugiej stronie i oparłem się o dach.
-Podoba ci się?- Spytałem. Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie.
-Bardzo- rzekła jakby w transie. Kąciki moich ust delikatnie się podniosły. Obszedłem samochód. Stanąłem naprzeciwko dziewczyny.
-Mogę jeszcze rozsunąć dach- szepnąłem. Oczy Jade momentalnie się rozszerzyły.
-Zrobisz to dla mnie?- Spytała. Pokiwałem twierdząco głową.
Dziewczyna wyminęła mnie i otworzyła drzwi.
-To jedźmy do domu- powiedziała siadając w środku. Zaśmiałem się.
Usiadłem na miejscu kierowcy i odpaliłem auto.
-Tylko niczego nie popsuj- odparłem. Jade parsknęła.
-Zapomniałam. Dla mężczyzn samochód jest równie ważny jak kobieta- rzekła. Pokręciłem głową. Dla mnie czasem to cacuszko było więcej warte.
Nacisnąłem guzik, dzięki któremu otwierał się dach. Z twarzy dziewczyny nadal nie znikał uśmiech.
             Wyjechałem z parkingu i ruszyłem w stronę domu.
-Na tydzień- powiedziała nagle Jade. W pierwszym momencie nie zrozumiałem, o co chodzi. Potem przypomniałem sobie, że nie wiedziałem na ile miała u mnie zostać.- Gdzie mieszkasz?- Spytała.
-W apartamentowcu dwa kilometry od centrum- odpowiedziałem.
-Boże przypomniała się Chorwacja- odparła Jade.
-Jeździłaś razem z koleżankami?- Zapytałem. Nagle jakby się zmartwiła.
-E tak- odpowiedziała szybko. Zdziwiło mnie to. To zastanowienie. Nie było normalne. Jechaliśmy jeszcze chwilę w ciszy.
-Jak na ciebie mówią?- Nagle zapytała dziewczyna. Odwróciłem się w jej stronę.
-Po prostu Harry- powiedziałem. Jade pokręciła niezadowolenie głową.
-Ale nie masz bardziej pieszczotliwego pseudonimu?- Ponownie zapytała. Zacząłem się zastanawiać. Louis mówił do mnie inaczej. On wymyślił to przezwisko. Nikt inny tak do mnie nie mówił, ale stwierdziłem, że ona może.
-Może być Hazza- odparłem. Jade zaśmiała się. Cicho powtórzyła.
-Albo Hazz- dodała. Fakt, tak też mogło być.
                 Mijaliśmy kolejne ulice zbliżając się do mojego domu. Słońce powoli zachodziło i zrobiło się przyjemnie chłodno. Wiatr rozwiewał mi włosy. Lubiłem to. Starałem się jechać mniej ruchliwymi ulicami, więc nie było zbyt dużego hałasu. Zdziwiło mnie to. Był to jednak Londyn. Nagle usłyszałem dźwięk przychodzącego SMS-a. Coś przyszło do dziewczyny. Ona spojrzała na wyświetlacz i mocno się na nim skupiła. Zaczęła szybko pisać. Robiła to z taką gracją. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Tylko, co jakiś czad patrzyłem na drogę. Styles, ty debilu- skarciłem się w myślach. Nie mogłem nawet o takich rzeczach myśleć. „To tylko młoda Leto. Nie interesuj się nią.”
                  Po 10 minutach zobaczyłem apartamentowiec. Miał tylko 4 piętra i dodatkowo ogród na dachu. Wybudowano go cztery lata wcześniej i byłem jednym z pierwszych jego mieszkańców.
                   Pamiętam, że było to tuż po mojej akcji w Pakistanie. Byłem wtedy na skraju depresji. Po tych rzeczach, jakie mi tam zrobili, nie przyszedłem do pracy przez trzy miesiące. Potrzebowałem spokoju. Miałem dość wszystkiego, co wtedy miałem. Chciałem się przeprowadzić i coś zmienić. O poleciła mi dewelopera z New Life Company. Praktycznie od razu kupiłem mieszkanie. Piętro niżej miałem market, więc czego mogłem chcieć więcej. Nie wychodziłem z domu przez dwa tygodnie. Raczej byłem w stanie hibernacji i wewnętrznego resetu. Czasem nawet "twardziele" z takiej agencji jak MI6 potrzebują wolnego. To nie był James Bond, to była moja szara rzeczywistość.
                  Wjechałem do podziemnego parkingu i zaparkowałem na moim miejscu. Zasunąłem dach i wyłączyłem silnik. Wysiadłem z auta i szybko podbiegłem, aby otworzyć drzwi Jade. Ona wyszła i podeszła do bagażnika.
-Lubię cię Styles- powiedziała. Uśmiechnąłem się.
-Ja ciebie też- odparłem. Przybliżyłem usta do jej ucha.- Ale nie boisz się?- wyszeptałem. Ona tylko delikatnie się wzdrygnęła.

-Nie.
_________________________________________________________________

Achoj moi piraci! Postarałam się i mam nadzieję, że długość rozdziału wam się podoba! Taki mamy dzisiaj fragment. Jak wam się podoba? Wasze odczucia? 
A i w najbliższym czasie (czytaj w piątek) SZYKUJĘ DLA WAS MAŁĄ NIESPODZIANKĘ :) Myślę, że będziecie zadowoleni ;) a tymczasem przypominam o pytaniach! Do następnego razu!

4 komentarze:

  1. Jak zwylke bardzo mi się podoba i już nie mogę doczekać się następnego :)
    Czekam xx
    @NiamsLov

    OdpowiedzUsuń
  2. No hej! <3
    Jaram się nowym, genialnym rozdziałem.
    Powinnaś zareklamować się np na Twitterze. Spróbuj wysyłać ludziom link do bloga, bo zasługujesz na więcej czytelników.
    Harry, wydajesz się być nerwowy przy Jade.
    Jade, do kogo i oczym pisałaż smski?
    Mrs. Jessico, czy przelotna dziewczyna Harrego mogłaby mieć długie blond włosy i zabójczo długie nogi? xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci za ten komentarz :) Naprawdę bardzo się z jego powodu ucieszyłam.
      Harry: No może trochę. To ciężkie. Jade naprawdę wydaje mi się fajną dziewczyną, ale jednak...kurcze. To córka Jareda.
      Jade: Myślę, że tego akurat nie musisz wiedzieć.
      Moi: Huhu blondynka z długimi nogami powiadasz :) Zobaczę co da się zrobić ;)

      Usuń