Za motyw, który się tu pojawia, możecie dziękować mojej koleżance :3
_________________________________________________________________________________Wyszliśmy razem z Louisem z klubu. Od razu podszedłem do samochodu chłopaka, który stał niedaleko. Usłyszałem tylko dźwięk, dzięki któremu wiedziałem, że auto zostało otwarte. Wszedłem do środka i oparłem się o siedzenie. Chwilę później na miejscu obok siedział mój przyjaciel.
-Zapnij pas- nakazał mi. Zrobiłem to powoli.
Strasznie źle się czułem i chciałem już pójść spać.
-Gdzie jedziemy?- zapytałem słabo. Louis odpalił
silni i zaczął wyjeżdżać.
-Do domu- rzucił krótko, bo skupił się na manewrze.
-Nie mam domu- odparłem ze smutkiem, a to była
prawda. Moje mieszkanie zostało zmiecione z powierzchni Ziemi.
-Mój dom, to twój dom- powiedział chłopak. Trochę
mnie tym uspokoił.
Kiedy jechaliśmy, zaczęło robić się ciemno. Podążaliśmy tymi mniej
zatłoczonymi londyńskimi ulicami. Słońce przepięknie oświetlało budynki. Widać
było jak, od niektóry ono się odbijało.
Mijaliśmy szybko różne domy. Wpatrywałem się za krajobraz za oknem. Nie
miałem nic ciekawszego do roboty. Najchętniej bym się wyłączył i już nic nie
myślał. Jednak wiedziałem, że nie uda mi się to.
Minęło kilka minut i zaleźliśmy się na na parkingu przy budynku, w
którym mieszkał chłopak. Żaden z nas nie zrobił nic. Spojrzałem w końcu na
niego. Louis mocno zacisnął ręce na kierownicy. Wyglądał na zestresowanego.
-Lou, idziemy?- zapytałem. On mocno zamknął oczy.
-Tak- westchnął i wyszedł z samochodu. Zrobiłem to
samo. Ruszyliśmy w stronę windy.
Przez cały ten czas, przerażała mnie cisza. Nie potrafiłem wydusić z
siebie słowa. Bałem się, że zrobiłem coś źle. Od początku tamtego dnia Louis
wyglądał nie najlepiej. Musiało się coś poważnego stać, a może to była moja
sprawka? Nie wiedziałem, co mogłem mu powiedzieć, czy go jakoś pocieszyć.
Chłopak ciągle wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w podłogę. Przerażało mnie to.
-Obiecaj, że jak tylko znajdziemy się w domu, to się
położysz- odezwałem się w końcu. On pierwszy raz od długiego czasu popatrzył mi
w oczy. Wtedy obnażył całe swoje zmęczenie i smutek, jakie w nim były. Wymusił
delikatny uśmiech.
-Oczywiście- odpowiedział. Po chwili znaleźliśmy się
w jego mieszkaniu.
Lubiłem tam przebywać. Jego dom miał, standardowo jedno piętro. Całe mieszkanie nie miało jakiegoś ładu i składu. Panował tam wieczny bałagan. Louis nie należał
do grupy tych, co lubią sprzątać. Wolał nieporządek, to mu czasem pomagało.
-Mówienie ci żebyś się rozgościł będzie czymś
zbędnym- powiedział chłopak, a ja cicho się zaśmiałem. Miałem ochotę rzucić się
na kanapę, ale wtedy bym z niej nie zszedł.
-Czy mogę gdzieś się położyć?- zapytałem, a Louis
pokiwał głową. Zaprowadził mnie do jednego z pokojów gościnnych. Do niego
czasem przyjeżdżali rodzice, więc on jego potrzebował. Chociaż przeważnie ja
tam przebywałem.
Pokój
miał jedynie łóżko i szafę na ubrania. Jednak bardzo mi się podobał. Całe pomieszczenie było pomalowane na delikatny błękit. Zawsze mogłem się tam zrelaksować i czasem
zapomnieć o problemach. W dodatku było tam wielkie okno, dzięki któremu mogłem
podziwiać cały Londyn w jego pełnej okazałości.
Nawet
nie zauważyłem, kiedy Louis wyszedł z pokoju. Podszedłem potem do szafy z
ubraniami. Otworzyłem ją i wyjąłem stamtąd rzeczy, które kiedyś u niego
zostawiłem. Były to luźne spodnie dresowe i biała bluzka z napisem „Free Fucks”,
którą zresztą dostałem od Lou. Przebrałem się, a wcześniejsze rzeczy rzuciłem w
kąt. Opadłem na łóżko. Było mi wygodnie, mimo tego, że połowa nóg wystawała mi
poza.
Myślałem, że zaczynałem zasypiać, kiedy nagle do pokoju wszedł Louis.
Chłopak zdołał zdjąć z siebie T-shirt. Jednak zauważyłem pewną zmianę. Bez
słowa wstałem i zacząłem iść w stronę Tomlinsona.
-Widzę, że już sobie poradziłeś z kwestią ubrania-
zażartował. Dotknąłem jego skóry na obojczyku. Chłopak zamarł. Był tam tatuaż,
którego nigdy wcześniej nie widziałem. Był to szereg liter w nieznanym mi
języku.
חיים
-Co to znaczy?- zapytałem, a chłopak głośno
westchnął.
-Życie- wyszeptał, a ja spojrzałem na niego.
Obiecał, ze nigdy tego nie zrobi.
Kiedyś rozmawialiśmy o tym, co by się stało, gdybym zniknął. On powiedział,
że na pewno by mnie szukał i tak dalej. Wspomniał również, że musiałby jakoś o
mnie pamiętać. Dużo ludzi łatwo mogło na niego wpłynąć. Mogli mu wmówić, że umarłem albo
nie będzie mógł mnie odnaleźć, a on chciał jakoś wytrwać. Wpadł na idiotyczny
pomysł, wytatuowania czegoś, co będzie mu przypominać o tym, że ja nadal żyję.
Ja stwierdziłem, że tylko straci na mnie skrawek swojego ciała.
-Obiecałeś- powiedziałem. On podniósł oczy do góry.
-Obiecałem, ale nie dotrzymałem słowa. Nawet nie
wiesz jak ciężko było nie pozwolić wtargnąć do mojej głowy myślą, że jednak nie
żyjesz. Przynajmniej za każdym razem jak spojrzałem w lustro, wiedziałem, że
gdzieś jesteś- zaczął się tłumaczyć.
-Ale nie było mnie aż tak długo- zauważyłem. On
pokręcił przecząco głową.
-Trzy tygodnie. To było 21 dni. To było 21 dób,
przez które cały czas cię szukałem. Myślałem, że trwało to wieczność- wycedził
przez zęby.
Aż tyle? Minęło tyle czasu. Nawet nie
zdawałem sobie z tego sprawy. Nie było już maja, zaczął się czerwiec. Jeszcze to,
co on mi powiedział. Nie mogłem tego pojąć.
-Przepraszam- powiedziałem słabo. Twarz chłopaka
nieco złagodniał.
-Nie szkodzi- odparł. Staliśmy długo w ciszy.
Widziałem, że chłopaka coś dręczy. Nie wiedziałem tylko, co.
Nie
wiedziałem, jak mu to powiedzieć.
-Czy coś się stało?- zapytałem nieśmiało. Louis
mocno zacisnął usta.
-Nie za bardzo wiem jak zacząć- powiedział, a ja już
wtedy się zorientowałem, że ta rozmowa nie wróży nic dobrego.- Jade miała
pewien powód, przez który cię nie odwiedzała- kiedy tylko wypowiedział jej
imię, moje tętno przyspieszyło.- Tylko cud sprawił, że się dzisiaj znalazła w
agencji. Mianowicie, wróciła Kate- myślałem, ze zemdleję. Jej matka była
nieobliczalna. Znałem ją i wiedziałem, że nie pogodziła się z tym, że Jade jest
dorosła. W dodatku nie chciała jej od siebie puścić. Jej przyjazd mógł oznaczać
same kłopoty.- Jade starała się wyjaśnić wszystko Kate, ale ona jej nie słucha.
Jest na ciebie wściekła. Nie chce, żeby…żeby jej córka zadawał się z kimś takim
jak ty- powiedział. Stanęło mi serce. Poczułem jak pocą mi się ręce. Mój mózg
pracował na zwiększonych obrotach.
-Co, co ona zrobiła?- zapytałem jąkając się. Louis
głośno westchnął.
-Dziewczyna dostał się na studia w USA. Kate z nią
tam dzisiaj poleciała- powiedział.
Nie
wierzyłem. Byłem przerażony. Ona mi ją zabrała. Zacząłem się cały trząść.
Oparłem się o ścianę, bardzo ciężko oddychałem.
-Harry uspokój się, będzie dobrze- wyszeptał Louis.
Ja go jednak nie słuchałem. Byłem jak w transie. Nic mnie nie obchodziło.
-Zabrała...Ona ją zabrała!- krzyknąłem.
Nie
płakałem często. Prawie nigdy. Rzadko okazywałem smutek czy jakiekolwiek
emocje. Zawsze starałem się pokazywać, że jestem obojętny wobec bólu. Ale wtedy
się rozkleiłem. Łzy zaczęły mi obficie płynąć po policzkach.
Nie mogłem na to
patrzeć.
-Haz, proszę cię, przestań- powiedział Louis. Złapał
mnie delikatnie za ramiona. Potem niepewnie przytulił.
On dłużej
nie mógł
Płakałem na jego nagie ramię. Zacieśniłem uścisk.
Potrzebowałem przytulenia, nawet od Louisa. Potrzebowałem jakiegokolwiek
oparcia, bo czułem, jakbym został ze wszystkim sam.
-Ale ja bez niej nie przeżyję- wybełkotałem. Chłopak
odsunął mnie od siebie.
-Dasz radę. Wierzę w ciebie- odparł spokojnie.
Dostałem jakby ataku dreszczy.
-Ty nic nie rozumiesz- powiedziałem cicho.- Ty nic
nie rozumiesz!- krzyknąłem. Zobaczyłem jak oczy Lou robiły się szkliste. Nie
wiedziałem i nie interesowało mnie, czemu.
Dlaczego on mnie
ranił?
-Hazza uspokój się- mówił cały czas spokojnie.
-Jak mam się uspokoić! A zresztą ty nic nie
rozumiesz! Ty nigdy nie miałeś tak, że nie mogłeś z kimś być. Z kimś, kogo
cholernie kochasz- krzyczałem dalej.
Ja nie mogłem dalej
na to patrzeć
I nagle...Louis położył rękę na moim policzku.
Zaczął go delikatnie masować kciukiem. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nie
mogłem złapać tchu.
-Harry, ja w-wiem co to znaczy- powiedział ledwo
słyszalnie chłopak.
To było głupie, ale
nie wytrzymałem
Lou zaczął się do mnie przybliżać. Już nie było
nawet milimetra odległości między nami. Chłopak nagle złączył nasze wargi.
Zaczął mnie delikatnie całować. Ja nie wiedziałem, co się ze mną zaczęło dziać.
Jakbym był w innym świecie. Zacząłem odwzajemniać jego pocałunek. Oplotłem ręce
wokół jego szyi, a on położył dłonie na moich plecach. Czy to było...Złe? Nie.
Obrzydliwe? Nie. Wspaniałe? Tak.
W
życiu nie pomyślałbym, że pocałowałbym się z chłopakiem, a co dopiero z moim
przyjacielem. Wtedy zapomniałem o Jade, o wszystkich problemach. Byłem ja i on.
Ja i Louis. Nic się dla mnie nie liczyło. Pragnąłem tylko jego i jego ust.
Byłem zachłanny, wiem o tym. Jednak to było tak wspaniałe, że nie mogłem
przestać.
Staliśmy tam może minutę, może godzinę. Nie wiem.
Ale w pewnym momencie uświadomiłem sobie, co robimy.
Odsunąłem
się powoli od Lou, nie patrząc mu w oczy. Położyłem dłoń na jego piersi.
Dopiero wtedy na niego spojrzałem. Zaczął płakać. Odszedł gwałtownie ode mnie.
Jednak ja go nadal trzymałem mocno za rękę.
-Harry, przepraszam- wyjąkał. Wyrwał się i wybiegł z
pokoju. Ja rzuciłem się za nim, ale on zamknął za sobą drzwi. Cały czas
krzyczałem jego imię. Usiadłem i też zacząłem płakać.
Najpierw Jade, potem on. W dodatku to był Louis. Chłopak, mój
przyjaciel. Jak mogłem być tak ślepy. Louis mnie kochał. Mówił do mnie czasem
pieszczotliwie i przytulał się, ale nie sądziłem, że to, dlatego. On się o mnie
martwił, przejmował, a ja go odrzucałem. On był ze mną zawsze i nigdy mnie nie
opuścił. Czułem się jak potwór. Raniłem wszystkich, których kocham. Jego, ją. I
jeszcze zaczynałem wariować. Nagle zacząłem coś czuć do Louisa. Jednak nie było
to to samo, co do Jade, ale czasem niektóre pocałunki mogą wszystko zmienić.
Cały pogląd na świat, na życie.
Siedziałem pod drzwiami i dalej cicho łkałem. Po
drugiej stronie słyszałem jak Louis głośno płakał i mruczał, że jest idiotą.
________________________________________________________________________________
________________________________________________________________________________
A teraz coś ode mnie, czyli Doradcy do Spraw Doboru Majtek. Nie mam zbyt wiele do powiedzenia, jedynie krótkie, ale szczere 'przepraszam', bo Was trochę ignorowałam, no ale najważniejszy moment LMDC, który zresztą powstał dzięki mnie musi mieć ilustrację! Część wzorowana co prawda na innym arcie, ale co tam :P
Ok....
OdpowiedzUsuńja po prostu nie wiem co napisac...
Juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu. Chcialabym wiedziec jak to wszystko sie dalej potoczy
@NiamsLov