Witaj!

wtorek, 18 listopada 2014

Chapitre 35

            Otworzyłem drzwi do pokoju. Nadal nie mogłem do końca trzeźwo myśleć. Chwilę wcześniej pocałowałem się z dziewczyną, którą kocham, a ona zniknęła. Nie docierało to do mnie przez cały czas. Jednak musiałem się jakoś ogarnąć albo, chociaż przełożyć rozmyślanie o Jade na później. O ile w ogóle było to możliwe.
             Wszedłem do pomieszczenia. W środku były rozstawione dyktafony i kamery. Siedział przy nich mężczyzna z słuchawkami. Jednak najbardziej zainteresowała mnie osoba stojąca przy wielkim oknie. O intensywnie wpatrywała się w szybę. Miała obojętny i niewzruszony wyraz twarzy, tak jak zwykle. Podszedłem do niej i ujrzałem, czemu się tak przyglądała.
              Po drugiej stronie siedział mężczyzna. Kiedy widziałem go, na ta bene, tydzień wcześniej, był silnym, dumnie stąpającym po ziemi Chorwatem o ciemnej karnacji. Wtedy był tam wrak człowieka. Był blady jak papier i stracił blask w oczach. Widziałem na jego twarzy zmęczenie i smutek. Nie wiedziałem, czemu, ale to mnie dotknęło. Czułem, że nie powinno było tak być. Chociaż spodziewałem się, że odczuję ogromną nienawiści, gdy go spotkam. Jednak było inaczej i to mnie niepokoiło.
-Jeśli chcesz wiedzieć, ten Ivan jest bezpieczny. Postaram się, żeby wziął udział w programie ochrony świadków- zaczęła O. W pewnym sensie kamień spadł mi z serca, ale nie to wtedy najbardziej mnie interesowało.
-Nawet do mnie nie przyszłaś- wtrąciłem. Kobieta głośno wypuściła powietrze.
-Sądziłam, że nie było takiej potrzeby- wytłumaczyła się. Wtedy spojrzałem na nią. Nadal była obojętna.
-Rozumiem, że przez nogę skreśliłaś mnie z agencji?- zapytałem. Ona wzięła głęboki wdech.
-Dostaniesz order za zasługi i godne pieniądze do końca życia- powiedziała, a ja się głośno zaśmiałem. Nagle posmutniała.
-Co mnie obchodzą pieniądze i tytuły? Chcę tu nadal pracować, nawet być w stanie spoczynku- oznajmiłem.
-Nie pozwolę na to- oświadczyła dobitnie.
-Nie masz prawa odciągać mnie od jakiejkolwiek służby!- krzyknąłem.
-Mam takie prawo i to zrobię Styles- powiedziała równie ostro O.
-Niby dlaczego?- zapytałem.
-Bo nie będę się znowu tłumaczyć premierowi, dlaczego straciłam agenta w akcji- odparła. Zaczęła we mnie narastać większa wściekłość. Nie mogła mi tego zrobić.
-Więc robisz to tylko po to, żeby uniknąć problemu?- zapytałem z frustracją w głosie. Ona tylko przewróciła oczami.
-Tak, a żebyś wiedział. Ta misja i tak była dla ciebie trudna…
-Czekaj, co?- spytałem ponownie. O czym ona bredziła? To nie była kolejna z moich akcji.
-Wytłumaczę ci coś. Mafia Tomo była prawie nieuchwytna. Żaden agent nie mógł przeniknąć w ich strukturę, bo od razu się go pozbywali. Kiedy Eric zadzwonił, że musisz uciekać, Tomlinson wpadł w panikę absolutną i zaczął cię szukać. Po dwóch dniach wiedział już wszystko. Skontaktował się z Ivanem, ale nie mogliśmy działać za szybko. Chcieliśmy odciąć Newigton od reszty. Trochę to trwało, a Ivan starał się zyskiwać na czasie. Wiem, że to co tam przeszedłeś było straszne, ale musisz pamiętać o tym, co ci powiedziałam kiedy zacząłeś tu pracować- powiedziała O. Przełknąłem głośno ślinę.
-Jestem tylko jednostką, dobro kraju najważniejsze- wyrecytowałem słowa, które były moją mantrą. Ona zawsze musiała być taka zimna.
-Jednak, kiedy Ivan powiedział, że Tomo ma zamiar z tobą skończyć, od razu uruchomiliśmy akcję, aby cię uratować. Obydwoje musieliście zniknąć. Na całe szczęście wam się udało. I teraz, to koniec Styles. Nie jesteś już tu potrzebny- oznajmiła ze stoickim spokojem kobieta. Musiała minąć chwila, żeby przetworzyć to, co ona powiedziała. Więc to tak kończyła współpracę z agentami. Po prostu mówiła im, że nie są jej już przydatni. Wtedy całe moje ciało przepełniła nienawiść. Chciała się mnie pozbyć.
-Nie możesz tego tak skończyć- wycedziłem przez zęby.
-Powtarzam ci, że mogę i właśnie to zrobiłam, ale najpierw masz go zniszczyć- powiedziała. Spojrzałem głęboko w jej oczy. Były one przepełnione chłodem. Pierwszy raz w życiu miałem ochotę się na nią rzucić i zabić.
-Oczekujesz ode mnie, że go teraz przesłucham? Przecież już tu nie pracuję- oznajmiłem ze wściekłością.  Ona parsknęła.
-Obydwoje dobrze wiemy, że chcesz to zrobić-zaczęła i wzięła z biurka jakieś papiery.-Nie musisz tego czytać, bo jesteś żywym dowodem na bestialskość tego człowieka. Zrób to po raz ostatni- powiedziała spokojnie i dała mi akta. Stałem tam nieruchomo, bo nie wiedziałem, co zrobić. O po prostu to wszystko skończyła, a jednak czegoś ode mnie jeszcze chciała.
-Zrobię to- warknąłem i wyrwałem jej papiery z dłoni. Ona lekko podskoczyła.
-Tylko nie spieprz tego- ostrzegła mnie, a ja zaśmiałem się nerwowo. Kobieta spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Żarty sobie robisz? Ja nigdy takich rzeczy nie zawalam w przeciwieństwie do ciebie!- krzyknąłem dając upust mojej frustracji.
-Ja nigdy…- zająknęła się.
-Zawsze wszystko pieprzysz! Myślisz, że wywalając mnie stąd, uczynisz mnie szczęśliwym? Gówno prawda! Nie potrafię żyć wśród ludzi, czuję się obco. Oni mnie nie rozumieją. Agencja jest dla mnie wszystkim. Dostosowałem siebie pod MI6, a ty mi to zabierasz? To tak jakbyś mnie zabiła! Czekaj, przecież już to zrobiłaś. Zabrałaś mnie wtedy z tego cmentarza! Więc jeśli już skazujesz ludzi na bycie odludkiem, to niech nim będzie do końca. Myślisz, że co ja teraz zrobię?- zapytałem ze wściekłością. Ona stała nieruchomo. Wreszcie jej wszystko wygarnąłem. Siedziało to we mnie od dłuższego czasu. Ba, od kilku lat. Nawet nie wyobrażałem sobie jak bardzo jej nienawidzę. Zniszczyła mi życie.
-Potrzebowałam cię. Teraz, już nie. Jednak chcę żebyś wiedział, że byłeś moim najlepszym agentem i nigdy o tym nie zapomnę. I masz rację. Zniszczyłam ci życie, przykro mi z tego powodu. Zanim wyciągniesz pochopne, ale może też trafne wnioski, chcę żebyś pamiętał, że gdybym cię wtedy nie wzięła z tego cmentarza, nigdy byś jej nie poznał- powiedziała spokojnie. Dobrze wiedziała, w co trafić. Jade była moim słabym punktem. Miała 100 procentową rację.- Nie przeżyłbyś tyle ile przeżyłeś. Nie poznałbyś Louisa, Jareda. Pamiętaj, że wszędzie znajdzie się coś pozytywnego. Jednak w MI6 jest tego bardzo mało. Ciesz się z tego, co masz- mówiła swoją dobrze wyćwiczoną formułkę. Musiała być przygotowana na konfrontację ze mną. Najbardziej irytowało mnie to, że ja to wszystko wiedziałem. Jednak za dużo się wydarzyło, żeby to wszystko tak spokojnie ogarnąć.
-Do nie zobaczenia- mruknąłem. Obróciłem i poszedłem do drzwi. Kiedy miałem wychodzić O odezwała się po raz ostatni.
-Ty naprawdę ją kochasz. Może ci pomóc nie zwariować- odparła, a ja ruszyłem, żeby przesłuchać Tomo.
                    Otworzyłem drzwi z impetem, mężczyzna nawet nie drgnął. Trzasnąłem nimi i podszedłem do stolika. Usiadłem na krześle i położyłem nogi na stole. To był cud, że go nie zabiłem. O wystarczająco mnie wściekła.
-Już rozumiem, czemu nie lubiłeś tamtego krzesła- powiedział słabo. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Nie zrozumiałem do końca, o co mu chodziło. Dopiero później mnie olśniło. Zamieniliśmy się rolami.
-Nie, weź przestań. Z chęcią je od ciebie odkupię- oznajmiłem, a moje słowa były przepełnione sarkazmem. On nadal wzrok miał wbity w stół.
           Widziałem, że nie miał on najmniejszego zamiaru się do mnie odezwać. Otworzyłem akta i zacząłem je czytać.
-Chyba mniej więcej znasz zarzuty, jakie są ci postawione?- zapytałem. Tomo pokiwał twierdząco głową.
-Przyznaję się do wszystkiego- odparł, a ja maksymalnie rozszerzyłem oczy. Myślałem, że będzie stawiał opór, że choć trochę będę mógł się na nim wyżyć, a on nic.
-Tylko tyle?- zapytałem z niedowierzaniem.
-Tak. Przyznaję się. Mam dość, chcę już z tym skończyć- zaczął tłumaczyć.
-Nikogo nie obchodzi to, co zamierzasz- mruknąłem i wstałem z krzesełka. Podszedłem do wielkiego okna. Nikogo rzecz jasna, nie widziałem, ale oni widzieli mnie. Odczuwałem, że po drugiej stronie stoi O i wpatruje się w moje oczy. Pokazałem na migi OK. To było hasło, dzięki, któremu wyłączano wszystkie urządzenia, a przesłuchiwanie, dobiegało końca. Odczekałem chwilę.
           Tak się wszystko skończyło. Tomo dobrowolnie się poddał. Jednak ja nadal czułem, że w kieszeni mam zdjęcie Jade. Małej, bezbronnej, uśmiechniętej. On to wszystko zniszczył. Nie mogłem mu tego tak po prostu darować. Odwróciłem się na pięcie i podszedłem do niego. Stanąłem za nim. Widziałem, że lekko się spiął. Wyciągnąłem fotografię i rzuciłem je na stolik.
-Wiesz, kto to jest?- zapytałem z wyrzutem. On siedział i milczał. Narastała we mnie coraz większa frustracja.-Powtarzam, czy wiesz kto to jest?- powiedziałem dobitniej.
-Jade- wyszeptał, a ja nerwowo się zaśmiałem.
-Tak, masz rację. To jest Jade. A czy widzisz coś jeszcze?- dopytałem, ale on nie miał najmniejszej ochoty czegokolwiek powiedzieć.- Jest tu szczęśliwa!- krzyknąłem. Przeszedłem tak, żeby patrzeć na niego. Myślałem, że zaraz tam wybuchnę
-Jest tu uśmiechnięta, a czy wiesz co ta dziewczyna mi przed chwilą powiedziała? Że nie jest godna miłości, że nie jest godna życia!- krzyczałem na niego bez opamiętanie.- A to wszystko twoja wina! To ty ją doprowadziłeś do takiego stanu! Zadowolony z siebie jesteś?!- Tomo potulnie znosił to, co mu mówiłem. To jeszcze bardziej spotęgowało moją wściekłość. Nawet nie wyraził żadnej skruchy. Wyglądał jakby niczego nie żałował.-Powiedz cokolwiek!- krzyknąłem i uderzyłem pięścią o stół. Dopiero wtedy, on lekko wzdrygnął.
-Przepraszam- wyszeptał. Tylko na tyle było go stać. Myślałem, że go rozszarpię. Jednak powstrzymałem się. Zabrałem zdjęcia i schowałem je do kieszeni.
-Zwykłe przepraszam nie wystarcza. Nie dasz rady już tego odkręcić- mruknąłem. Odwróciłem się i podszedłem do drzwi.-Mam tylko nadzieję, że sumienie cię zniszczy. Życzę ci tego z całego serca- powiedziałem. On nic nie odpowiedział. Tak jak myślałem. Był tym wszystkim zbyt przytłoczony.
                     Nacisnąłem na klamkę, a za drzwiami zobaczyłem Louisa. Patrzył na mnie z lekkim zdziwieniem. Wyminąłem go. Musiałem zostać sam.
_________________________________________________________________________________

Hej ludziki! Przypominam wam, że możecie komentować rozdziały, zadawać bohaterom pytania i jeśli nie jesteście informowani, to również mogę was dodać do listy informowanych ;)

                                                        

1 komentarz:

  1. Kochanie, cudny Ci wyszedł ten rozdział. *-*
    Bardzo mi się podoba, a na dodatek większe błędy Ci się nie zdarzają. :)
    Pozdrawiam i weny Ci życzę. <3

    Zapraszam do siebie na 4 rozdział: opowiadanie-dree.blogspot.com
    Będzie mi miło jeśli skomentujesz. ;)

    /Dree.

    OdpowiedzUsuń