Otworzyłem
drzwi do pokoju. Nadal nie mogłem do końca trzeźwo myśleć. Chwilę wcześniej
pocałowałem się z dziewczyną, którą kocham, a ona zniknęła. Nie docierało to do
mnie przez cały czas. Jednak musiałem się jakoś ogarnąć albo, chociaż przełożyć
rozmyślanie o Jade na później. O ile w ogóle było to możliwe.
Wszedłem do pomieszczenia. W środku były rozstawione dyktafony i kamery.
Siedział przy nich mężczyzna z słuchawkami. Jednak najbardziej zainteresowała
mnie osoba stojąca przy wielkim oknie. O intensywnie wpatrywała się w szybę.
Miała obojętny i niewzruszony wyraz twarzy, tak jak zwykle. Podszedłem do niej
i ujrzałem, czemu się tak przyglądała.
Po drugiej stronie siedział mężczyzna. Kiedy widziałem go, na ta bene,
tydzień wcześniej, był silnym, dumnie stąpającym po ziemi Chorwatem o ciemnej
karnacji. Wtedy był tam wrak człowieka. Był blady jak papier i stracił blask w
oczach. Widziałem na jego twarzy zmęczenie i smutek. Nie wiedziałem, czemu, ale
to mnie dotknęło. Czułem, że nie powinno było tak być. Chociaż spodziewałem
się, że odczuję ogromną nienawiści, gdy go spotkam. Jednak było inaczej i to
mnie niepokoiło.
-Jeśli chcesz wiedzieć, ten Ivan jest bezpieczny.
Postaram się, żeby wziął udział w programie ochrony świadków- zaczęła O. W
pewnym sensie kamień spadł mi z serca, ale nie to wtedy najbardziej mnie
interesowało.
-Nawet do mnie nie przyszłaś- wtrąciłem. Kobieta
głośno wypuściła powietrze.
-Sądziłam, że nie było takiej potrzeby- wytłumaczyła
się. Wtedy spojrzałem na nią. Nadal była obojętna.
-Rozumiem, że przez nogę skreśliłaś mnie z agencji?-
zapytałem. Ona wzięła głęboki wdech.
-Dostaniesz order za zasługi i godne pieniądze do
końca życia- powiedziała, a ja się głośno zaśmiałem. Nagle posmutniała.
-Co mnie obchodzą pieniądze i tytuły? Chcę tu nadal
pracować, nawet być w stanie spoczynku- oznajmiłem.
-Nie pozwolę na to- oświadczyła dobitnie.
-Nie masz prawa odciągać mnie od jakiejkolwiek
służby!- krzyknąłem.
-Mam takie prawo i to zrobię Styles- powiedziała równie
ostro O.
-Niby dlaczego?- zapytałem.
-Bo nie będę się znowu tłumaczyć premierowi,
dlaczego straciłam agenta w akcji- odparła. Zaczęła we mnie narastać większa
wściekłość. Nie mogła mi tego zrobić.
-Więc robisz to tylko po to, żeby uniknąć problemu?-
zapytałem z frustracją w głosie. Ona tylko przewróciła oczami.
-Tak, a żebyś wiedział. Ta misja i tak była dla
ciebie trudna…
-Czekaj, co?- spytałem ponownie. O czym ona
bredziła? To nie była kolejna z moich akcji.
-Wytłumaczę ci coś. Mafia Tomo była prawie nieuchwytna.
Żaden agent nie mógł przeniknąć w ich strukturę, bo od razu się go pozbywali.
Kiedy Eric zadzwonił, że musisz uciekać, Tomlinson wpadł w panikę absolutną i
zaczął cię szukać. Po dwóch dniach wiedział już wszystko. Skontaktował się z
Ivanem, ale nie mogliśmy działać za szybko. Chcieliśmy odciąć Newigton od
reszty. Trochę to trwało, a Ivan starał się zyskiwać na czasie. Wiem, że to co
tam przeszedłeś było straszne, ale musisz pamiętać o tym, co ci powiedziałam
kiedy zacząłeś tu pracować- powiedziała O. Przełknąłem głośno ślinę.
-Jestem tylko jednostką, dobro kraju najważniejsze-
wyrecytowałem słowa, które były moją mantrą. Ona zawsze musiała być taka zimna.
-Jednak, kiedy Ivan powiedział, że Tomo ma zamiar z
tobą skończyć, od razu uruchomiliśmy akcję, aby cię uratować. Obydwoje
musieliście zniknąć. Na całe szczęście wam się udało. I teraz, to koniec
Styles. Nie jesteś już tu potrzebny- oznajmiła ze stoickim spokojem kobieta.
Musiała minąć chwila, żeby przetworzyć to, co ona powiedziała. Więc to tak kończyła
współpracę z agentami. Po prostu mówiła im, że nie są jej już przydatni. Wtedy
całe moje ciało przepełniła nienawiść. Chciała się mnie pozbyć.
-Nie możesz tego tak skończyć- wycedziłem przez
zęby.
-Powtarzam ci, że mogę i właśnie to zrobiłam, ale najpierw
masz go zniszczyć- powiedziała. Spojrzałem głęboko w jej oczy. Były one
przepełnione chłodem. Pierwszy raz w życiu miałem ochotę się na nią rzucić i
zabić.
-Oczekujesz ode mnie, że go teraz przesłucham?
Przecież już tu nie pracuję- oznajmiłem ze wściekłością. Ona parsknęła.
-Obydwoje dobrze wiemy, że chcesz to zrobić-zaczęła
i wzięła z biurka jakieś papiery.-Nie musisz tego czytać, bo jesteś żywym
dowodem na bestialskość tego człowieka. Zrób to po raz ostatni- powiedziała
spokojnie i dała mi akta. Stałem tam nieruchomo, bo nie wiedziałem, co zrobić.
O po prostu to wszystko skończyła, a jednak czegoś ode mnie jeszcze chciała.
-Zrobię to- warknąłem i wyrwałem jej papiery z
dłoni. Ona lekko podskoczyła.
-Tylko nie spieprz tego- ostrzegła mnie, a ja zaśmiałem
się nerwowo. Kobieta spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Żarty sobie robisz? Ja nigdy takich rzeczy nie
zawalam w przeciwieństwie do ciebie!- krzyknąłem dając upust mojej frustracji.
-Ja nigdy…- zająknęła się.
-Zawsze wszystko pieprzysz! Myślisz, że wywalając
mnie stąd, uczynisz mnie szczęśliwym? Gówno prawda! Nie potrafię żyć wśród
ludzi, czuję się obco. Oni mnie nie rozumieją. Agencja jest dla mnie wszystkim.
Dostosowałem siebie pod MI6, a ty mi to zabierasz? To tak jakbyś mnie zabiła!
Czekaj, przecież już to zrobiłaś. Zabrałaś mnie wtedy z tego cmentarza! Więc
jeśli już skazujesz ludzi na bycie odludkiem, to niech nim będzie do końca.
Myślisz, że co ja teraz zrobię?- zapytałem ze wściekłością. Ona stała
nieruchomo. Wreszcie jej wszystko wygarnąłem. Siedziało to we mnie od dłuższego
czasu. Ba, od kilku lat. Nawet nie wyobrażałem sobie jak bardzo jej nienawidzę.
Zniszczyła mi życie.
-Potrzebowałam cię. Teraz, już nie. Jednak chcę
żebyś wiedział, że byłeś moim najlepszym agentem i nigdy o tym nie zapomnę. I
masz rację. Zniszczyłam ci życie, przykro mi z tego powodu. Zanim wyciągniesz
pochopne, ale może też trafne wnioski, chcę żebyś pamiętał, że gdybym cię wtedy
nie wzięła z tego cmentarza, nigdy byś jej nie poznał- powiedziała spokojnie.
Dobrze wiedziała, w co trafić. Jade była moim słabym punktem. Miała 100
procentową rację.- Nie przeżyłbyś tyle ile przeżyłeś. Nie poznałbyś Louisa,
Jareda. Pamiętaj, że wszędzie znajdzie się coś pozytywnego. Jednak w MI6 jest
tego bardzo mało. Ciesz się z tego, co masz- mówiła swoją dobrze wyćwiczoną
formułkę. Musiała być przygotowana na konfrontację ze mną. Najbardziej
irytowało mnie to, że ja to wszystko wiedziałem. Jednak za dużo się wydarzyło,
żeby to wszystko tak spokojnie ogarnąć.
-Do nie zobaczenia- mruknąłem. Obróciłem i poszedłem
do drzwi. Kiedy miałem wychodzić O odezwała się po raz ostatni.
-Ty naprawdę ją kochasz. Może ci pomóc nie zwariować-
odparła, a ja ruszyłem, żeby przesłuchać Tomo.
Otworzyłem drzwi z impetem, mężczyzna nawet nie drgnął. Trzasnąłem nimi
i podszedłem do stolika. Usiadłem na krześle i położyłem nogi na stole. To był
cud, że go nie zabiłem. O wystarczająco mnie wściekła.
-Już rozumiem, czemu nie lubiłeś tamtego krzesła-
powiedział słabo. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Nie zrozumiałem do końca,
o co mu chodziło. Dopiero później mnie olśniło. Zamieniliśmy się rolami.
-Nie, weź przestań. Z chęcią je od ciebie odkupię-
oznajmiłem, a moje słowa były przepełnione sarkazmem. On nadal wzrok miał wbity
w stół.
Widziałem, że nie miał on najmniejszego zamiaru się do mnie odezwać.
Otworzyłem akta i zacząłem je czytać.
-Chyba mniej więcej znasz zarzuty, jakie są ci
postawione?- zapytałem. Tomo pokiwał twierdząco głową.
-Przyznaję się do wszystkiego- odparł, a ja maksymalnie
rozszerzyłem oczy. Myślałem, że będzie stawiał opór, że choć trochę będę mógł
się na nim wyżyć, a on nic.
-Tylko tyle?- zapytałem z niedowierzaniem.
-Tak. Przyznaję się. Mam dość, chcę już z tym
skończyć- zaczął tłumaczyć.
-Nikogo nie obchodzi to, co zamierzasz- mruknąłem i
wstałem z krzesełka. Podszedłem do wielkiego okna. Nikogo rzecz jasna, nie
widziałem, ale oni widzieli mnie. Odczuwałem, że po drugiej stronie stoi O i
wpatruje się w moje oczy. Pokazałem na migi OK. To było hasło, dzięki, któremu
wyłączano wszystkie urządzenia, a przesłuchiwanie, dobiegało końca. Odczekałem
chwilę.
Tak
się wszystko skończyło. Tomo dobrowolnie się poddał. Jednak ja nadal czułem, że
w kieszeni mam zdjęcie Jade. Małej, bezbronnej, uśmiechniętej. On to wszystko
zniszczył. Nie mogłem mu tego tak po prostu darować. Odwróciłem się na pięcie i
podszedłem do niego. Stanąłem za nim. Widziałem, że lekko się spiął.
Wyciągnąłem fotografię i rzuciłem je na stolik.
-Wiesz, kto to jest?- zapytałem z wyrzutem. On
siedział i milczał. Narastała we mnie coraz większa frustracja.-Powtarzam, czy
wiesz kto to jest?- powiedziałem dobitniej.
-Jade- wyszeptał, a ja nerwowo się zaśmiałem.
-Tak, masz rację. To jest Jade. A czy widzisz coś
jeszcze?- dopytałem, ale on nie miał najmniejszej ochoty czegokolwiek
powiedzieć.- Jest tu szczęśliwa!- krzyknąłem. Przeszedłem tak, żeby patrzeć na
niego. Myślałem, że zaraz tam wybuchnę
-Jest tu uśmiechnięta, a czy wiesz co ta dziewczyna
mi przed chwilą powiedziała? Że nie jest godna miłości, że nie jest godna
życia!- krzyczałem na niego bez opamiętanie.- A to wszystko twoja wina! To ty
ją doprowadziłeś do takiego stanu! Zadowolony z siebie jesteś?!- Tomo potulnie
znosił to, co mu mówiłem. To jeszcze bardziej spotęgowało moją wściekłość.
Nawet nie wyraził żadnej skruchy. Wyglądał jakby niczego nie żałował.-Powiedz
cokolwiek!- krzyknąłem i uderzyłem pięścią o stół. Dopiero wtedy, on lekko
wzdrygnął.
-Przepraszam- wyszeptał. Tylko na tyle było go stać.
Myślałem, że go rozszarpię. Jednak powstrzymałem się. Zabrałem zdjęcia i
schowałem je do kieszeni.
-Zwykłe przepraszam nie wystarcza. Nie dasz rady już
tego odkręcić- mruknąłem. Odwróciłem się i podszedłem do drzwi.-Mam tylko
nadzieję, że sumienie cię zniszczy. Życzę ci tego z całego serca- powiedziałem.
On nic nie odpowiedział. Tak jak myślałem. Był tym wszystkim zbyt przytłoczony.
Nacisnąłem na klamkę, a za drzwiami zobaczyłem Louisa. Patrzył na mnie z
lekkim zdziwieniem. Wyminąłem go. Musiałem zostać sam.
_________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________
Hej ludziki! Przypominam wam, że możecie komentować rozdziały, zadawać bohaterom pytania i jeśli nie jesteście informowani, to również mogę was dodać do listy informowanych ;)
Kochanie, cudny Ci wyszedł ten rozdział. *-*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, a na dodatek większe błędy Ci się nie zdarzają. :)
Pozdrawiam i weny Ci życzę. <3
Zapraszam do siebie na 4 rozdział: opowiadanie-dree.blogspot.com
Będzie mi miło jeśli skomentujesz. ;)
/Dree.