Witaj!

wtorek, 14 października 2014

Chapitre 30

                     Nogi mnie niosły przed siebie. I tylko to mogłem wtedy zrobić. Mój umysł był kompletnie pusty. Miałem obojętny wyraz twarzy. Nie potrafiłem nawet na nią spojrzeć. Jak mogłem patrzeć w jej piękne oczy po tym wszystkim, co je powiedziałem. W ogóle nie wiedziałem, co mam zrobić. Co ja mogłem wtedy jej powiedzieć? Przecież nic nie potrafiłem z siebie wydusić. Zraniłem ją tak bardzo. A akurat tam ten kretyn zniknął. To był bardzo duży plus. Już na pewno bym jej nie skrzywdził. Musiałem sobie obiecać, że już nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji. Ona nigdy nie mogła już cierpieć. Chciałem zostać najbardziej opiekuńczym facetem na świecie. Chciałem żeby zapomniała o tym, że kiedykolwiek ją tak wyzwałem. Musiałem wymazać to wszystko z jej pamięci. Boże, byłem idiotą.
                   Starałem się mocniej złapać ją za rękę. Jednak kompletnie nie miałem na to siły. Byłem całkiem sparaliżowany. Jade nadal mnie trzymała. Czułem jej ciepło i delikatność. Była taka niewinna. Chociaż wiedziałem, że nie do końca tak było. Kochałem ją całym sercem. Chciałem, żeby czuła się wyjątkowa. Wtedy wzięło mnie na przemyślenie, czemu ona to zrobiła.
                     Jared był bardzo nadopiekuńczy. Kate też nie była lepsza. Właśnie, oni się rozwiedli. Może to nią wstrząsnęło. Leto mówił mi, że jego córka mocno to przeżyła. Nie potrafiła pogodzić się z ich rozstaniem. Mówił, ze była z nimi bardzo związana i dużo wtedy płakała. Może to było dla niej aż tak silne, że odbiło to się na niej dopiero, kiedy minęło tyle czasu. Może chciała im pokazać, że jest dorosła.
                      Albo, dlatego, że oni rozwiedli się przez ich kłótnie i pracę Jareda. Może ona chciała pokazać, że są gorsze rzeczy niż to, co oni zrobili. Przecież to było stanowczo gorsze. Pewnie to, dlatego.
                     Nagle zobaczyłem zarys jakiś domów. Musieliśmy być blisko jakiegoś miasta. Oczywiście źle poszliśmy i nie przejechał koło nas żaden samochód.
                   W pewnym momencie poczułem okropny ból. Przeszedł on po całym moim ciele. Nie mogłem się poruszyć. Opadłem na ziemię. Było to twarde lądowanie, więc jęknąłem. Jade od razu mnie złapała i starała się mnie podnieść. Słyszałem jak mówiła moje imię płacząc.
-Harry, proszę nie rób mi tego teraz. Nie możesz teraz- powiedziała łkając. Czułem, że powoli odpływam. Brak snu dał mi się we znaki. Ona mogła zrobić tylko jedno.
-Idź po pomoc- wyszeptałem. Dziewczyna nadal mnie trzymała. Oparła moją głowę na swojej piersi. Trzymałem mocno jej rękę. Bardzo nie chciałem, żebym odchodziła, ale musiała. Leto delikatnie odsunęła mi bluzkę, żeby zobaczyć, co z moim obrażeniem.
-Matko bosko, Harry, twoja rana znowu krwawi- spostrzegła z przerażeniem. Spojrzałem wtedy na nią. Po jej policzkach płynęły łzy. Była bardzo zmęczona, miała wory i sińce pod oczami. Na szyi i koszulce miała moją zaschniętą krew. No i zdjęła bluzę i widać było, że jest jej zimno. Jednak nadal była piękna. Była moją śliczną, mała, skrzywdzoną przeze mnie dziewczynką.
-Musisz po kogoś iść- wymamrotałem. Jade przejechała dłonią po mojej twarzy. Chciałem, żeby nigdy jej stamtąd nie zabrała.
                 Przesunęła mnie po ziemi, żebym mógł się oprzeć o jakiś znak drogowy. Delikatnie mnie na nim ułożyła. Złapałem ją mocno za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Przytuliłem ją, a ona to odwzajemniła. 
-Przepraszam kochanie- wyszeptałem. Ona odsunęła się, a na jej twarzy zagościł nieśmiały uśmiech. Przybliżyła się do mnie i pocałowała w policzek. Jej usta były przyjemnie ciepłe i subtelne. Powoli się oddaliła i pobiegła w stronę domów.
                Pozostałem sam pośrodku tamtego pustkowia. Kim ja byłem, żeby ona mi wybaczyła. Byłem nic nie wartym śmieciem w tej dżungli ludzkich uczuć. Wszyscy się gubiliśmy. Często odnajdywaliśmy sens naszych poczynań o dużo za późno. Raniliśmy naszych najbliższych, a potem nie mogliśmy ich już odzyskać, bo to ich przerastało. Kochali nas, ale bali się wyciągnąć do nas ponownie rękę. Ale byli też ci odważni. Jade taka była. Bez względu na to jak bardzo ją raniłem, ona nadal była przy mnie. A może jeszcze zbyt młoda i głupia, żeby przejrzeć, że tacy jak ja nie są warci żadnych uczuć.
                    Nie mogłem się utrzymać. Złapałem się mocniej słupa, żeby nie usunąć się cały na ziemię. Ona była bardzo zimna i okropna. Starałem się podnieść. Syknąłem, bo rany się znowu odezwały. Jednak nie chciałem już zwracać na nie uwagi. Usłyszałem w oddali szczekanie psów. Serce mi zamarło. Wystraszyłem, że któryś z nich mógł zaatakować Jade. Jezu, to nie mogło się stać.
                   Jednak w pewnym momencie ujrzałem ją w oddali. Szedł za nią jakiś mężczyzna ubrany w piżamę. No tak, zaczynało świtać, więc musiał zostać wyrwany ze snu. Starał się dotrzymać kroku dziewczynie. Ona go pospieszyła coś mamrocząc. Nic nie mogłem usłyszeć. Powoli zaczynałem zasypiać. Stałem oparty o znak, kiedy dziewczyna podeszła i mnie złapała.
-Chodź Harry- wyszeptała, a ja się na niej uwiesiłem. Podszedł do mnie tamten mężczyzna i wziął mnie od niej.
-Tylko niech pan uważa na jego lewe ramię. Bardzo go boli- ostrzegła go Leto. Starałem się jak najmniej go obciążać i jakoś iść, ale noga również odmawiała mi posłuszeństwa.
                   Gdy już jakoś się doczłapaliśmy do domu, w drzwiach stała jakaś kobieta. Wpuściła nas do środka.
-Tylko błagam, niech pani na niego uważa- wybełkotała Jade. Na twarzy kobiety pojawił się ciepły uśmiech.
-Spokojnie drogie dziecko. Jestem lekarzem, zaraz go obejrzę- powiedziała. Boże, jakie miałem szczęście. Ale z drugiej strony, ona nie mogła za dużo wiedzieć. Jednak na pewno udzieliłaby mi fachowej pomocy.
                    Zaprowadzili mnie do jakiegoś pomieszczenia. Jade pomogła mi położyć się łóżku. Pościel była mile puszysta i miękka. Zatopiłem się w niej i wiedziałem, że zaraz zasnę. Dziewczyna usiadła obok mnie i złapała za rękę.
-Dziecko, może chcesz się czegoś napić? Zresztą ty też nie wyglądasz najlepiej- odparła z przejęciem kobieta. Jade odwróciła się w jej stronę.
-Dziękuję, ale zaczekam, aż zaśnie- powiedziała słabo słyszalnym głosem. Tamta pani skinęła głową i wyszła z pokoju.
                      Angielka zaczęła głaskać mnie po włosach.
-Oni nam pomogą. Będzie dobrze obiecuję- wyszeptała z troską. Spojrzałem na nią słabo.
-Nigdy więcej cię już nie skrzywdzę- wymamrotałem. Ona lekko się uśmiechnęła.
-Wiem, a teraz śpij- powiedziała i pocałowała w czoło.
-Ty też pójdź spać- oznajmiłem. Na pewno musiała być zmęczona.
-Dobrze- uspokoiła mnie, a mi powieki zaczęły ciążyć.

-Nie mogą zobaczyć, rany na nodze- wyszeptałem. Dziewczyna coś jeszcze powiedziała, ale ja nic nie usłyszałem, bo odpłynąłem.

_________________________________________________________________________________


Czy tylko mnie, ona wpędza w depresję, bo wiem, że jestem beztalenciem? :P


3 komentarze:

  1. Hejooooooo!
    Kurde... Dzieje sie
    Nareszcie udalo im sie! W sensie wreszcie znalazl sie ktos kto (mam nadzieje) naprawde im pomoze
    oby harry lepiej sie poczul
    Dzisiaj krotko bo mam jutro sprawdzian z fizyki a ja jeszcze nic nie umiem...
    @NiamsLov

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!
    W ogóle ten blog mi się podoba!
    Mam nadzieję,że teraz wszystko będzie dobrze...

    OdpowiedzUsuń