Zacząłem się powoli wybudzać. Jednak zaniepokoiło mnie to. Moja pobudka
była spowodowana tym, że nagle rana na moim ramieniu dała o sobie znać.
Niepewnie podniosłem powieki i chciałem się w jakikolwiek sposób poruszyć, ale
nie mogłem. Poczułem, że moje kończyny są do czegoś przywiązane. Zacząłem
panikować. Gwałtownie się poruszyłem i jęknąłem z bólu, który przeszywał moje
ciało. Otworzyłem szeroko oczy. Kompletnie nie wiedziałem, co się ze mną
działo. Przerażenie zawładnęło moim umysłem. To nie mogło się dziać naprawdę.
Nagle zobaczyłem Jade.
Dziewczyna siedziała przy łóżku i intensywnie wpatrywała się we mnie.
Kiedy zobaczyłem, że na stoliku nocnym leży apteczka, wiedziałem, jakie są jej
zamiary. Tętno mi przyspieszyło i oddech też. Ona nie mogła mi tego zrobić,
chociaż wiedziałem, że musiała. Ona myślała trzeźwo i wiedziała, że jeśli tego
nie zrobi, do rany może wdać się zakażenie i wtedy mogło być ze mną słabo.
Jade położyła dłoń na moim czole i delikatnie pogłaskała.
-Harry…-zaczęła.
-Nie, błagam nie rób tego-przerwałem jej w
desperacji.- Nie chcę już cierpieć. Po prostu nie chcę- wybełkotałem. Ona
odwróciła twarz, żeby na mnie nie patrzeć. Po policzkach popłynęły jej łzy.
-Przepraszam- wyszeptała. Przestała zwracać uwagi na
moje błagania. Wzięła ze stolika nożyk, żeby pozbyć się mojej koszulki. Kiedy
już to zrobiła, wzięła się za wyjmowanie kawałków materiału z mojej rany.
Darłem się w niebo głosy. Męczarnie w żaden sposób nie ustępowały, wprost
przeciwnie, rosły na sile. Szamotałem się cały czas, przez co rana coraz
bardziej piekła. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść.
Dziewczyna oczyściła moją ranę z resztek materiału. Potem sięgnęła po
ścierkę i wodę. Zaczęła delikatnie przemywać moje obrażenie. Czułem jakby moje
ramię było poddawane nieustannemu bombardowaniu. Gardło zaczęło mi się zdzierać
od krzyku. Chciałem żeby już przestała. Bez względu na to, jak bardzo ją
kochałem, byłem w stanie wyzwać ją od najgorszych. Rzucałem się na wszystkie
strony. Jednak im bardziej moje cierpienia się nasilały, tym bardziej traciłem
siły. W końcu opadłem bezwładnie na łóżko i po prostu leżałem. Cały czas
przypatrywałem się dziewczynie. Policzki nadal miała mokre. Przygryzła wargę
starając się nie płakać jeszcze bardziej.
-Czy on bardzo cię skrzywdził?- zapytała i spojrzała
na mnie.
-Bywało gorzej- skłamałem. Jade głośno westchnęła.
Kilka minut później skończyła oczyszczać mi ranę. Potem odwiązała liny z moich
nóg i rąk. Pomogła mi usiąść na łóżku. Byłem przygarbiony i cały mokry.
Dziewczyna dostrzegła to i wytarła mi twarz i tors szmatką.
-Bardzo cię przepraszam, nie powinnam była tego
robić- wybełkotała.
-Nie masz, za co- mruknąłem. Jade powoli zaczęła
obandażowywać moje ramię. Nadal odczuwałem potworne zmęczenie.-Ile spałem?
-10 minut- oświadczyła dziewiętnastolatka. Nie była
to wystraczająca ilość czasu. W dodatku nie rozumiałem, dlaczego, ale poczułem
nagły przypływ frustracji. Nie miałem ochoty patrzeć na dziewczynę. Czymś mnie
irytowała, kompletnie nie wiedziałem, czym. To było potworne. Chciałem przestać
tak myśleć, ale nie mogłem. Cały mój umysł był przepełniony nienawiścią do
Angielki.
To
była wina GŁODU.
Póki, co, moja jeszcze niepozbawiona zdrowego
rozsądku część mnie, kontrolowała moje poczynania. Oparłem głowę o ramię Jade i
mocno się w nią wtuliłem.
-Przyniosę ci jakąś koszulkę- powiedziała i wstała z
miejsca. Kiedy wyszła z pokoju, mój umysł kompletnie się wyłączył. Jedyne, o
czym myślałem to, to jak bardzo jej nienawidzę. To było tak okropne uczucie.
Tak bardzo chciałem przywołać jakieś miłe wspomnienia z nią związane, ale nie
mogłem. Ta ogromna rządza upokorzenia osoby, którą tak bardzo kocham, zaczynała
nade mną górować.
Wstałem z łózka. Kulejąc wyszedłem z pokoju. Ból przez znamię na udzie,
jeszcze bardziej spotęgował tamtego Harry’ego. Tak bardzo chciałem, żeby on
zniknął. Jednak to on
miał
nade mną kontrolę.
Zauważyłem Jade. Dziewczyna trzymała w ręku ubranie i się uśmiechała.
-Widzę, że odzyskujesz siły- powiedziała z
zadowoleniem. Podszedłem do niej i wyrwałem jej koszulkę z dłonie. Bardzo
zdziwiło ją moje zachowanie.
-A ja widzę, że nigdzie ci się nie śpieszy-
burknąłem. Zacząłem zakładać T-shirt. Syknąłem z bólu. Ramię nadal cholernie
piekło.
-Harry, musisz uważać- odparła z troską dziewczyna.
Rzuciłem jej mordercze spojrzenie.
-Od, kiedy się o mnie tak martwisz?- wycedziłem
przez zęby. Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę drzwi. Angielka od razu
pobiegła za mną.
-Cały czas się o ciebie martwię, a zresztą, co ty
robisz?- zapytała mówiąc bardzo szybko. Wyszedłem z domu i uderzył mnie powiew
zimnego powietrza. Gwiazdy świeciły wysoko na niebie, ale ich blask powoli
słabł. To znaczyło, że było już po 3.
Szedłem szybkim krokiem przez ogród. Nagle dziewczyna wyprzedziła mnie i
zastawiła mi drogę.
-Czy mogę uzyskać odpowiedź na moje pytanie czy
nie?- zapytała będąc już lekko zirytowana.
-Idę jak najdalej stąd- burknąłem w odpowiedzi i ją
wyminąłem. Jednak ona dalej nie dawała za wygraną.
-Harry, co się z tobą dzieje? Naprawdę przepraszam,
że to zrobiłam, ale dobrze wiesz, że to było konieczne- tłumaczyła się.
Wszystko to rozumiałem, ale do Głodu-Harry’ego
to nie docierało. To było takie potworne. Krzyczałem na siebie. Tak bardzo
chciałem żeby tamten idiota
się zamknął, ale on mnie skutecznie spławiał.
-I bardzo dobrze, że przepraszasz!- krzyknąłem na
nią. Ona się wystraszyła i aż podskoczyła. Miałem ochotę wyjść ze swojego ciała
i porządnie dać sobie w mordę. I jeszcze w jaja, ale tak mocno.
-J-ja- zaczęła się jąkać dziewczyna.
-Zamknij się już. Mam dosyć słuchanie twoich
wiecznych kłamstw. Myślisz, że jestem aż takim debilem, żeby nic nie wiedzieć?
Otóż pozwól, że wyprowadzę cię z błędu- powiedziałem.
-Sam
się zamknij, kretynie- wydarłem się na samego siebie.
-Nie
odzywaj się. Udowodnię ci, że potrafisz nienawidzić równie bardzo jak kochać- zaśmiał
się Głód.
-Po
prostu wyjdź z mojej głowy i już nigdy nie wracaj- westchnąłem.
Usłyszałem jak po mojej głowie echem roznosi się demoniczny śmiech.
-Harry,
zrozum. Nidy cię nie opuszczę, bo od dawna u ciebie jestem. Teraz nie możesz
zaspokoić naszego Głodu.
Normalnie posłusznie to
robiłeś, ale teraz nie masz, czym nas zaspokoić. Teraz patrz jak krzywdzę tę,
którą tak bardzo kochasz. Zaczekaj, ty ją będziesz ranił- zaśmiał
się, a ja zacząłem płakać.
-Tomo wszystko mi wyjaśnił- zacząłem, a źrenice
dziewczyny maksymalnie się powiększyły.
-Nie-pomyślałem ze strachem.
-Tak, co robisz taką minę. Opowiedział mi, jaką to
jesteś zdzirą i dziwką- krzyknąłem.
Czułem się jak uwięziony w szklanym pudełku. Nikt nie mógł mnie
usłyszeć, ani zobaczyć. Krzyczałem na samego siebie. Kiedy na policzkach Jade
pojawił się pierwsze łzy, tak bardzo chciałem podejść do niej i ją przytulić.
Powiedzieć, że to jakiś idiotyczny głos w mojej głowie mną zawładną i że nigdy
tak nawet nie pomyślałem. Musiałem jakoś się uspokoić, ale nie wiedziałem jak
to zrobić. W życiu nie miałem takiej sytuacji. Niby ten głos zawsze ze mną był,
tylko zaspakajałem nasze pragnienia? Co to mogło być? Mogłem oddać życie, żeby wiedzieć,
co to jest i żeby Jade nie musiała już tego wszystkiego słuchać. Obiecałem
sobie, że ja już się ogarnę to ją poproszę, żeby mnie porządnie wyzwała i
uderzyła.
-Pomagałem ci jak głupi, wierzyłem w każde najmniejsze
kłamstwo. Cierpiałem za ciebie w tym cholernym więzieniu i znosiłem to wszystko
dla ciebie! Bo byłaś dla mnie kimś ważnym, suko!- wydarłem się na nią. Nie wiem
czy wewnątrz nie płakałem bardziej niż Jade wtedy. Krztusiła się, bo nie mogła
złapać oddechu. Co ja jej robiłem? W ogóle nie byłem godny, żeby wtedy żyć.
Chciałem się zamknąć, jakkolwiek.
-Harry proszę, przestań. Ranisz mnie- powiedziała
cicho. Ona to wszystko znosiła. Jak?
-Przepraszam, wytłumacz mi jak mam przestać?
Wkopałaś mnie w największe gówno, jakie mogło być. A i czy naprawdę musiałaś
mówić swoje chłoptasiowi, że się w kimś bujasz?- spytałem retorycznie. Boże,
jak ja wszystko spieprzyłem. Jak ja siebie nienawidziłem.
Dziewczyna nagle zastygła. W ogóle się tego nie spodziewała.
-Powiedział ci?- zapytała, ledwo słyszalnym głosem,
chyba siebie. To był kolejny powód, żeby Głód, ją skrzywdził.
-No brawo. Jak mogłoby to umknąć jego uwadze. Jednak
wybacz młoda, ale z puszczalskimi się nie umawiam- powiedziałem z ironią w
głosie.
-Zamknij
ryja!- wydarłem się. Znów przez umysł przeleciał tamten
śmiech.
-Przedstawienie
trwa, Styles. Pamiętaj, jeśli nie dostarczysz mi tego, co lubimy, to będę
zabierał ci wszystkich twoich bliskich. Nienawidzę nieposłuszeństwa. Patrz jak
niszcz ją, więc wyciągnij wnioski z tej lekcji- mówiąc
to dławił się własnym śmiechem.
-Spieprzaj
stąd, rozumiesz? To mój umysł i nie masz najmniejszego prawa się tu wpraszać!
Kocham ją zbyt mocno, żebyś mógł to wszystko zniszczyć-
oznajmiłem mu ze wściekłością.
-Oj
Harry, Harry, nie pamiętasz? Sam mnie tu zaprosiłeś. Ona nam tylko przeszkadza-
wymamrotał
głos.
Nagle poczułem mocne uderzenie w policzek. Zrobiłem parę kroków w tył i
złapałem się za bolące miejsce. Spojrzałem na Jade. Stała tam cała zapłakana i
wściekła. A raczej bardzo smutna. Przygnębienie w jej oczach wywołało u mnie
jeszcze większą nienawiść do tego kretyna.
-Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie- powiedziała
łamiącym głosem.-Nie wiesz o mnie praktycznie nic. Okay? To ustaliliśmy.
-Ale- zacząłem.
-Zamknij się!-wrzasnęła dziewczyna. Powoli
odzyskiwałem kontrolę nad swoimi poczynaniami, ale Harry nadal tam
był.-Nie mam najmniejszej ochoty dłużej wysłuchiwać tego, co masz do
powiedzenia. Jesteś genialny w pieprzeniu, naprawdę. Pieprzeniu wszystkiego!
Myślałam, że będzie super, uciekniemy stamtąd i wrócimy do Londynu. Wiesz, co,
ja jak idiotka myślałam o czymś więcej, ale pomińmy ten nic nieznaczący
szczegół- nie chciałem, żeby pomijała, bo moje serce eksplodowało na miliard
drobnych kawałeczków.- Jednak chciałam ci coś powiedzieć. Jeśli ja jestem
puszczalska, to spójrz na siebie. Kiedy wtedy, wróciłeś do domu, nie mogłam
przestać płakać. Nawet jak pojechałam do Tomo, to musiałam się nieźle
nagimnastykować, żeby nie było widać, że nie mogłam zmrużyć oka. Poczułam się
jak skończona idiotka. Pomogłam ci się jakoś w jednym kawałku przetransportować
do łóżka, chociaż ty bardzo chciałeś, żebym w nim z tobą została. Kiedy ci
dobitnie odmówiłam, zacząłeś po mnie jechać- coraz bardziej płakała, a ja uświadamiałem
sobie coraz bardziej, że nie jestem jej w ogóle wart.-Mówiłeś, mówiłeś, że po
prostu jestem słaba w łóżku. I doprawdy Styles, po twoich fantazjach, jakie mi
opowiedziałeś, widzę, że to nie ja prowadzę owocne życie łóżkowe. Jednak nie to
mnie bolało. Bolało mnie to, że coś ci powiedziałam, a ty mnie wyśmiałeś- tak
bardzo chciałem odzyskać nad sobą pełną kontrolę i błagać ją na kolanach o
przebaczenie. Boże, co ja mogłem jej nagadać? Przecież ona nic mi nie
powiedziała. Prawie się pocałowaliśmy, po tym, kiedy ją zraniłem. Nie chciałem
sobie nawet przypominać.
-Jade- powiedziałem spokojnym głosem, ale ona
udawała, że nie słyszy. I bardzo dobrze.
-Boli mnie jednak coś jeszcze. Jestem po prostu
kretynką, jak każda kobieta. Jesteśmy słabymi istotami, które zawsze potrzebują
czyjejś bliskości, a najbardziej tej dawanej przez osoby, które kochają.
Dlatego jest przemoc domowa i tak dalej. Bo jesteśmy słabe. I ja też.
Wybaczyłam ci raz, bo byłeś pijany. Płakałam cały czas, kiedy Tomo powiedział
mi, ze nie żyjesz. Czułam, że straciłam moją tarczę, moją ochronę. Kiedy
stanąłeś wtedy w drzwiach, byłam najszczęśliwszą, najbardziej śmierdzącą i fatalnie
wyglądającą dziewczyną na Ziemi. Odzyskałam mój największy skarb, kogoś, kogo
chcę godzinami przytulać. A teraz moja własna ochrona, mój mur, mnie rani.
Znowu. Teraz wytłumaczę to sobie szałem po tak dużym bólu i jutro nie będę poza
tobą świata widzieć. Chciałabym jednak, żebyś wiedział, że jestem tylko
idiotką, bo jestem kobietą. A pamiętaj, że mnie bardzo łatwo zranić- zapadła
długa cisza. Tamta dziewczyna była cholernie mądra i wrażliwa, a ja ją
cholernie krzywdziłem. Ona…ona była zakochaną dziewiętnastolatką. Była
zakochana we mnie. Wiedziałem, że będzie musiało minąć sporo czasu, żeby mogła
mi to powiedzieć tak naprawdę. Jednak byłem świadom tego, że to ja ją raniłem.
Biłem ją nie fizycznie, tylko psychicznie. Biłem tak bardzo mocno, że jej serce
też w końcu pękło. Czy ja naprawdę muszę być takim idiotą? Wszystko ja zwykle
musiałem zawalić.
Stałem tam i nie miałem siły nic zrobić. Kompletnie się wyłączyłem Czas
się zatrzymał, a ja trafiłem do próżni. Przeraźliwej próżni wypełnionej tylko
moimi nic niemającymi sensu myślami. W dodatku słowa Jade krążyły w kółko po
mojej pustce w umyśle.
Mogłem się ruszyć i ją przytulić, ale
pewnie znowu dostałbym w twarz. Zasłużenie. Nie wiedziałem też, co powiedzieć.
Jednak ona musiała być cholernie wyrozumiała.
-Przemyśl to- wyszeptała i podeszła nieco bliżej.
Poczułem jej ciepły oddech na karku. Chwilę staliśmy tam jeszcze. Nie miałem
nawet cienia odwagi, żeby spojrzeć jej w oczy. To było dla mnie
niewykonalne.-Nie musisz nic mówić, ale czy możemy już stąd iść?- zapytała z
nadzieją w głosie. Po sekundzie otarła lekko palcami moją dłoń. Potem delikatnie
ją złapała. Musiało minąć trochę czasu, żebym zareagował i słabo złapał
kciukiem jej nadgarstek. To był dla niej znak, ze wracałem do żywych. Ona jakby
była w moim umyśle i dokładnie wiedziała, co robię. Jako że byłem w mojej
wewnętrznej próżni, czas u mnie działał inaczej. Minęło kilka minut zanim
ruszyłem się z miejsca.
Ona nadal mi ufała. Wyszliśmy z terenu posesji i wylądowaliśmy na
drodze. Nawet się nie rozejrzałem, po prostu poszedłem. Oczywiście, nie tam
gdzie miałem.
_________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________
Takie niby nic, a jednak mnie zauroczyło. Zapamiętajcie lepiej ten rysunek ;)
Powiem szczerze, że jest to pierwszy rozdział, z którego jestem dumna. Naprawdę mi się podoba, oprócz postępowania Harry'ego rzecz jasna.
Tak btw chciałabym wam przypomnieć, że możecie mojego bloga zaobserwować (heh jak zwykle się obudziłam) i możecie zadawać pytania bohaterom! Może być coś w stylu "Jade czy lubisz pierogi?", na serio ;) jeżeli też chcecie możecie mnie o coś zapytać ;)
Hejoooo!
OdpowiedzUsuńChyba pierwszy raz komentuję z laptopa brata i muszę przyznać, że robi się to o wiele przyjemniej niż z telefonu... do rzeczy
Masz rację rozdział jest niesamowity! Fajnie się go czytało... trzymał w napięciu!
Mam nadzieję, że Jade nie zraziła się mocno do Harry'ego...
Modle się o to, żeby kolejne rozdziały były przyjemniejsze (żeby nie stało się nic złego) hah
Właśnie studiuję nazwę bloga... o ile pamiętam to oznacza ona "domek z kart"... mam wielką nadzieję, że nie chodzi o to,że gdy już "będzie dobrze" to nagle wszystko runie jak domek z kart...
Kurde... za dużo myślę i teraz nie będę mogła się od tego uwolnić... ugh...
No nie ważne...
Nie mam teraz pomysłu na żadne sensowne pytanie...
Więc może: "UMIECIE UKŁADAĆ KOSTKĘ RUBIKA?"- nie mam pojęcia co mnie naszło na takie beznadziejne pytanie... po prostu jedna teraz leży obok mnie i to pewnie dlatego...
Czekam na kolejny :)
@NiamsLov
Hah, nie, nie umieją :P
UsuńJa Ci dziękuje na kolanach że akurat dziś dodałaś rozdział
OdpowiedzUsuńWkońcu coś dobrego w tym dniu!
Dziękuje
No i rozdział naprawde świetny kocham go i ciebie też
poplakałam się przez harrego to jeden z naj lepszych rozdziałów jake napisałaś
OdpowiedzUsuń