He he he :P Wiem, że i tak mnie kochacie :3
Zresztą, chciałam zobaczyć jakbyście zareagowali na koniec :*
Zresztą, chciałam zobaczyć jakbyście zareagowali na koniec :*
_________________________________________________________________________________
Totalnie inaczej wyobrażałem sobie umieranie.
Zacznijmy od podstawowej kwestii…myślałem, że umrę, a nie będę stała jak kołek
i gapił się ze zdziwieniem na Ivana!
Facet schował pistolet i rozejrzał się po korytarzu. Ja nadal nie za
bardzo wiedziałem, co mam robić, więc chciałem się go o to zapytać. Jednak, gdy
tylko otworzyłem buzię, on pokręcił głową, że nie. Złapał mnie za łokieć i
ruszył w nieznanym mi kierunku. Byłem kompletnie zagubiony. Po co ten człowiek
to zrobił? Miał mnie zabić, a nie! To znaczy, cieszyłem się, że żyłem, ale
miałem być trupem!
Minęliśmy kilka cel, aż w końcu Ivan nacisnął na klamkę od jednych drzwi
i wepchnął mnie do środka. Stałem na środku pomieszczenia, a Chorwat zamknął
wejście. Odwrócił się i chwilę patrzyliśmy na siebie jak skończeni idioci.
-Chyba oczekujesz ode mnie wyjaśnień- zaczął dosyć
pewnie.
-Nie no w życiu. Po co mi wiedzieć, dlaczego mnie
nie zabiłeś i po co była ta cała szopka- powiedziałem i skrzyżowałem ręce na
piersi. Tamten głośno westchnął.
-Tomo kazał mi cię zabić od razu po widzeniu z Jade.
Ten facet, który tam stał miał usłyszeć wystrzał pistoletu, a ja miałem potem
przetransportować twoje ciało do kostnicy. Jednak jak widzisz, zmieniłem nieco
plany- odparł z uśmiechem, który odwzajemniłem. Uratował mnie, chociaż nie
musiał. Ryzykuje wszystko, żeby mi pomóc. Znowu.
-Dziękuję- oznajmiłem.
-Jeszcze mi nie dziękuj, bo jeszcze nie uciekliście-
uspokoił mnie. Nie mogłem zakodować tego, co usłyszałem. Czy on powiedział
uciekliście? Chciał, żebym ja i Jade stamtąd zwiali. To zaczynało być jak
piękny sen. Chyba, że na serio umarłem.
-Dobra, ale jak mamy to zrobić?- spytałem z
nadmiernym entuzjazmem. Miałem do niego tak wiele pytań, ale wiedziałem, że nie
ma czasu.
Ivan wyjął z kieszeni pęk kluczy, co mnie zdziwiło. Wyciągnął rękę, aby
mi je podać.
-Ten niebieski jest od pokoju Jade- zaczął mówić.
-Ale stoi tam uzbrojony po zęby facet- zauważyłem.
Mężczyzna uśmiechnął się i podał mi pistolet, z którego wcześniej do mnie
celował.
-Wątpię, żebyś się tym nie umiał posługiwać, a teraz
słuchaj uważnie- ostrzegł mnie, więc starałem się skupić na jego słowach.-
Zabierzesz stąd Jade i wyjdziecie tylnymi drzwiami. Przy płocie stoi kontener.
Wejdziecie po nim i pójdziecie do lasu. Musicie kierować się na północ.
Powinniście znaleźć tam dom. Klucze masz. Będziecie mieć tam jakieś rzeczy, ale
macie dosłownie chwilę, żeby tam zostać. Potem musicie się udać na drogę numer
64 i iść cały czas w kierunku wschodnim. Po drodze ktoś was weźmie z twojej
agencji- powiedział szybko i przyciszonym głosem. Przetworzyłem wszystko, co mi
przekazał. Wszystko nadal wydawało mi się nierealne, zbyt piękne, aby było
prawdziwe.
-Czekaj, agencja? Moja? MI6? Nie pomyliło ci się?-spytałem
z niedowierzaniem. Ivan głośno westchnął.
-Tak. Chciałem się z nimi jakoś skontaktować, ale
wiesz dziwnie by zabrzmiało „Hej! Jestem z mafii i trzymamy u siebie waszego
agenta. Proszę przyjedziecie do niego, a przy okazji weźcie ze sobą pizzę”. Ale
twój kolega mnie wyręczył- odparł.
-Louis?-zapytałem z entuzjazmem. Ivan przytaknął.
Jednak o mnie nie zapomniał. Szukał mnie i to się liczyło. Ciekaw byłem jak to
zrobił.
-Owszem i po ile wy macie lat, żeby zbierać figurki
z Gwiezdnych Wojen?- jego słowa były przesiąknięte ironią. Chciałem już cos
powiedzieć, ale on pokiwał ręką.-Nie muszę wiedzieć, a teraz…
-Zaczekaj- przerwałem mu. Był on mocno zdziwiony
moim zachowaniem. Wyraźnie chciał mieć to już z głowy, ale musiałem wiedzieć
jedno.-Dlaczego mi pomagasz?- spytałem. Ivan odwrócił wzrok i zaczął patrzeć w
ścianę. Mocno zacisnął usta.
Nagle mnie olśniło. Widać było, że był jednym
z bliższych współpracowników Tomo. To musiał być on. Bardzo mi pomagał, a może
bardziej Jade.
-To ty wtedy byłeś z Annie, prawda?-dopytałem.
Mężczyzna chwilę się zastanawiał.
-Obydwie na to nie zasłużyły-wybełkotał.- Może i
Jade zrobiła coś głupiego, ale nie miał prawa ich tak potraktować! Zabił moją
Annie, nie pozwolę, żeby Jade cierpiała tak samo jak ja. Ze świadomością, że
mogła temu zapobiec, a nic nie zrobiła- skończył.
Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Stanowczo za dużo informacji jak na
jeden dzień. Ivan nie pomagał mi bez powodu. On wszystko wiedział. Nie chciał,
żeby dziewczynie stało się coś złego. Jednak najbardziej bolało to, że on ją
stracił. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jaka to musi być wewnętrzna tragedia.
Nie wiem czy potrafiłbym sobie z tym poradzić. Annie nie żyła, była z nim w
ciąży. Stracił dwie bliskie swojego serca osoby. W dodatku obydwie były tak
bardzo młode. Dziecko nawet się nie urodziło! Przecież to jest nie do
ogarnięcia. Nie wiem, jaki cudem on jakoś normalnie funkcjonuje. Ja bym chyba
sobie w łeb strzelił.
-Przykro mi- wyszeptałem. Tylko tyle mogłem z siebie
wydusić.
-Daj spokój, nawet jej nie znałeś- machnął na to
ręką Ivan.
-Nie znałem, to fakt, ale wiem, co to znaczy stracić
bliskich- oznajmiłem i staliśmy przez chwilę w ciszy.
-Idź już- powiedział w końcu. Zacząłem się kierować
w stronę drzwi, ale zatrzymałem się. To byłoby idiotyczne wyjść stamtąd nic nie
mówiąc.
-Nie daj się zabić- oświadczyłem mu, a on tylko się
zaśmiał.
-Ty też- dopowiedział, a ja wyszedłem z pokoju.
Ruszyłem pewnym krokiem przez korytarz. W kieszeni spodni trzymałem
klucze, które dał mi Ivan, a w ręku miałem pistolet. Nie byłem już przerażony.
Miałem władzę i siłę. Miałem broń, więc nic nie mogło mnie powstrzymać. Jeszcze
dostałem przypływ adrenaliny. Nie czułem już bólu przeszywającego moje udo. W
ogóle nie czułem. Chciałem tylko uwolnić stamtąd siebie i Jade. Wewnętrzne ja
krzyczało, że była już najwyższa pora.
Stanąłem blisko ściany i delikatnie wychyliłem się, żeby zobaczyć czy
przy drzwiach nadal stoi tamten mężczyzna. Był tam, jakże inaczej. Nałożyłem na
głowę kaptur i mocno zacisnąłem dłoń na pistolecie. Wziąłem głęboki wdech i
wiedziałem, że musiałem to wtedy zrobić.
Wyszedłem zza zaułku i zacząłem szybko iść w stronę osiłka. W pewnym
momencie odwrócił się wyglądał jakby zobaczył ducha. Tak jakby nim byłem, bo on
był przekonany, że nie żyję. Był kompletnie zdezorientowany, dzięki czemu uzyskałem
nad nim przewagę. Nie mogłem jednak do niego strzelić. Ktoś mógłby to usłyszeć
i od razu tam przybiec. Podniosłem rękę, w której trzymałem pistolet i uderzyłem
nim z całej siły mężczyznę w głowę. Tamten opadł na ziemię. Jednak próbował
wstać, co raczej nie było możliwe, bo to uderzenie powinno było go zabić. Faktem
był, że straciłem ostatnio mnóstwo mocy i energii, więc nie byłem już taki silny.
Zacząłem szybko szukać czegoś, co pozwoli mi się pozbyć ochroniarza, bez
zbędnego hałasu. Ujrzałem, że miał przywiązany do biodra nóż. Szybko go wyjąłem
i pchnąłem go w plecy mężczyzny. Nawet nie krzyknął.
Odrzuciłem nóź w jakiś
kąt i wyjąłem z kieszenie klucze. Ręce zaczęły mi się trząść, gdy włożyłem je
do zamka. Za dosłownie chwilę miałem ją zobaczyć. Nacisnąłem na klamkę. Jeszcze
tylko sekunda. Popchnąłem niepewnie drzwi.
Jade delikatnie obróciła głowę. Kiedy mnie zobaczyła, otworzyła buzię.
No tak, ona też myślała, że nie żyje. Powoli zeszłą z parapetu nadal nie
wierząc, że mnie widzi.
-Harry?-zapytała niepewnie, a ja ściągnąłem kaptur.
Zobaczyłem, jak zaczyna gwałtownie płakać. Podbiegła do mnie i mocno
przytuliła.
To była moja malutka dziewczynka. Była cała i zdrowa. Położyłem ręce na
jej plecach i trzymałem przy sobie. Nie docierało do mnie, że ona tam jest. Że
naprawdę była wtulona we mnie. To było takie piękne. Pogłaskałem ją delikatnie
po włosach. Nie mogłem pozwolić, żeby ktokolwiek ją skrzywdził. Już nikt ni
mógł tego zrobić.
-On mi powiedział, że nie żyjesz-wybełkotała. Wtedy
jeszcze bardziej zacieśniłem uścisk.
-Kłamał skarbie- wyszeptałem.
Wiedziałem, że nie mamy zbyt dużo czasu.
Powoli oddaliłem się od niej. Dziewczyna nagle zakryła usta dłonią, żeby nie
krzyknąć. Nie wiedziałem, czemu to zrobiła, dopóki nie spojrzałem na miejsce,
na które patrzyła. Moje ręce były całe ubrudzone krwią. W dodatku, spostrzegła
ciało mężczyzny. Zaczęła wpatrywać mi się w oczy z przerażaniem. Nie mogłem
pozwolić, żeby się mnie bała.
-Kochanie, musiałem to zrobić- zapewniłem ją.
Najwyraźniej podziałało, bo dziewczyna się uspokoiła.
-Wiem- odparła.
-Chodź, musimy stąd jak najszybciej zniknąć-
oświadczyłem i złapałem ją za rękę. Wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem się
kierować w stronę wyjścia. Oczywiście nie zapomniałem wyjąć kluczy z zamka. Nie
trudno było znaleźć drogę, bo byłą oznaczona. Szedłem szybko, a Jade starała
się dotrzymać mi kroku. Nagle zobaczyłem jak bardzo się trzęsie. Nadal idąc
zdjąłem z siebie bluzę i jej podałem.
-Załóż, bo ci zimno- powiedziałem, a ona się
zaśmiała.
-Mamy uciec, a ty przejmujesz się tym, że jest mi
zimno?- zapytała z rozbawieniem zakładając ubranie. Pokiwałem twierdząco głową,
a on nachyliła się i dała mi buzi w policzek. Czułem jak zaczynam się rumienić.
Zabawnie to musiało wyglądać.
Zobaczyłem drzwi wyjściowe i mocniej złapałem Leto za rękę. Nie wiedziałem,
co może stać się na dworze, ale wiedziałem, że jej nie może się nic stać. W
dodatku nadal utykałem z powodu nogi. Tak, ból powrócił. Jednak Jade nie mogła
nic zauważyć. Popchnąłem drzwi i znaleźliśmy się na zewnątrz. Ujrzałem kontener,
o którym mówił Ivan. Rozejrzałem się w około i nikogo nie zobaczyłem. Przyspieszyłem
kroku i stałem już przy płocie. Wszedłem na pojemnik i pomogłem się na niego
wdrapać Jade. Na szczęście nie było zbyt wysoko. Podsadziłem dziewczynę na
szczyt płotu i zobaczyliśmy, ze jest tam drut kolczasty.
-Mamy stąd skoczyć?- zapytała z lekkim
niedowierzaniem.
-Owszem tylko się pospiesz- powiedziałem, a ona
zaczęła powoli przechodzić rzez drut na drugą stronę. Nie dziwię się, że była
tak ostrożna. Gdy była już po drugiej stronie usłyszałem strzały. Ona szybko
skoczyła. Nie miałem już czasu. Nie mogłem wstać i spokojnie sobie skoczyć.
Ledwo przeskoczyłem przez drut i poczułem potworny ból w lewym ramieniu. To
było okropne. Krzyknąłem przeraźliwie i chwilę potem spadłem na ziemię. Bałem
się, że coś sobie złamałem, ale to nie był mój największy problem. Miałem rozszarpany
lewy bark. Przeraźliwie mnie to piekło. Złapałem się bolącego miejsca myśląc,
że przestanie mi zadawać tyle cierpienia. Szybko się podniosłem, a Jade stała
już koło mnie.
-Boże, Harry bardzo cię boli?-zapytała, ale jej nie
odpowiedziałem Nie miałem na to siły. Złapałem ją za rękę i chciałem jak
najszybciej stamtąd zniknąć. Zostawiłem za sobą okropne więzienie, miejsce
moich tortu. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jaką ulgę odczułem. Może nawet
większą niż gdybym umarł.
O kurde...
OdpowiedzUsuńNo nie zle...
Czegos takiego sie nie spodziewalam... Bylam juz przygotowana na epilog a tutaj taka mila niespodzianka haha
Nareszcie uciekli i spotkali sie yeeeeeeeeey!
Juz nie moge doczekac sie kolejnego!
Dzisiaj krotkii komentarz bo musze nauczyc sie na kartkowke z biologii oraz sprawdzian z geografii i historii...
@NiamsLov
Tydzień temu miałam ochotę zabić za to ze chciałam to tak nagle skończyć ale dziś to chyba cie zabije za co że to był tylko żart takich rzeczy sie nie robi kochanie a po drugzie KURDE W TAKIM MOMENCIE PRZERWAĆ TO CHAMSTWO W PAŃSTWIE ale co do rozdziału to wyszet ci mega nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo uwielbiam to opowiadanie. Masz niesamowity talent do pisania wiesz? Nie moge się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńNie no nie wieże ze nas oklamalas ale ci wybaczam i dziękuję za to opowiadanie, nie chce żeby się kończyło:(
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Czerpiesz z czegoś inspirację, czy pomysł na opowiadanie sam przyszedł? Bo jest GENIALNE
Ogólnie pewnego dnia wyobraziłam sobie pewną scenę (która niedługo będzie :3) i chciałam do niej wymyśleć jakąś historię. Potem obejrzałam Skyfall i resztę Bondów z Danielem Craigiem (który jest agfcahch, ale nie bardziej niż Pierce Brosman) w jednym tygodniu i jakoś tak wpadł mi do głowy pomysł MI6 :3 a niektóre momenty były inspirowane scenami z filmu "Wróg numer jeden: ;)
Usuń