Witaj!

wtorek, 23 września 2014

Chapitre 27

He he he :P Wiem, że i tak mnie kochacie :3
Zresztą, chciałam zobaczyć jakbyście zareagowali na koniec :*
_________________________________________________________________________________

Totalnie inaczej wyobrażałem sobie umieranie. Zacznijmy od podstawowej kwestii…myślałem, że umrę, a nie będę stała jak kołek i gapił się ze zdziwieniem na Ivana!
                 Facet schował pistolet i rozejrzał się po korytarzu. Ja nadal nie za bardzo wiedziałem, co mam robić, więc chciałem się go o to zapytać. Jednak, gdy tylko otworzyłem buzię, on pokręcił głową, że nie. Złapał mnie za łokieć i ruszył w nieznanym mi kierunku. Byłem kompletnie zagubiony. Po co ten człowiek to zrobił? Miał mnie zabić, a nie! To znaczy, cieszyłem się, że żyłem, ale miałem być trupem!
                Minęliśmy kilka cel, aż w końcu Ivan nacisnął na klamkę od jednych drzwi i wepchnął mnie do środka. Stałem na środku pomieszczenia, a Chorwat zamknął wejście. Odwrócił się i chwilę patrzyliśmy na siebie jak skończeni idioci.
-Chyba oczekujesz ode mnie wyjaśnień- zaczął dosyć pewnie.
-Nie no w życiu. Po co mi wiedzieć, dlaczego mnie nie zabiłeś i po co była ta cała szopka- powiedziałem i skrzyżowałem ręce na piersi. Tamten głośno westchnął.
-Tomo kazał mi cię zabić od razu po widzeniu z Jade. Ten facet, który tam stał miał usłyszeć wystrzał pistoletu, a ja miałem potem przetransportować twoje ciało do kostnicy. Jednak jak widzisz, zmieniłem nieco plany- odparł z uśmiechem, który odwzajemniłem. Uratował mnie, chociaż nie musiał. Ryzykuje wszystko, żeby mi pomóc. Znowu.
-Dziękuję- oznajmiłem.
-Jeszcze mi nie dziękuj, bo jeszcze nie uciekliście- uspokoił mnie. Nie mogłem zakodować tego, co usłyszałem. Czy on powiedział uciekliście? Chciał, żebym ja i Jade stamtąd zwiali. To zaczynało być jak piękny sen. Chyba, że na serio umarłem.
-Dobra, ale jak mamy to zrobić?- spytałem z nadmiernym entuzjazmem. Miałem do niego tak wiele pytań, ale wiedziałem, że nie ma czasu.
                 Ivan wyjął z kieszeni pęk kluczy, co mnie zdziwiło. Wyciągnął rękę, aby mi je podać.
-Ten niebieski jest od pokoju Jade- zaczął mówić.
-Ale stoi tam uzbrojony po zęby facet- zauważyłem. Mężczyzna uśmiechnął się i podał mi pistolet, z którego wcześniej do mnie celował.
-Wątpię, żebyś się tym nie umiał posługiwać, a teraz słuchaj uważnie- ostrzegł mnie, więc starałem się skupić na jego słowach.- Zabierzesz stąd Jade i wyjdziecie tylnymi drzwiami. Przy płocie stoi kontener. Wejdziecie po nim i pójdziecie do lasu. Musicie kierować się na północ. Powinniście znaleźć tam dom. Klucze masz. Będziecie mieć tam jakieś rzeczy, ale macie dosłownie chwilę, żeby tam zostać. Potem musicie się udać na drogę numer 64 i iść cały czas w kierunku wschodnim. Po drodze ktoś was weźmie z twojej agencji- powiedział szybko i przyciszonym głosem. Przetworzyłem wszystko, co mi przekazał. Wszystko nadal wydawało mi się nierealne, zbyt piękne, aby było prawdziwe.
-Czekaj, agencja? Moja? MI6? Nie pomyliło ci się?-spytałem z niedowierzaniem. Ivan głośno westchnął.
-Tak. Chciałem się z nimi jakoś skontaktować, ale wiesz dziwnie by zabrzmiało „Hej! Jestem z mafii i trzymamy u siebie waszego agenta. Proszę przyjedziecie do niego, a przy okazji weźcie ze sobą pizzę”. Ale twój kolega mnie wyręczył- odparł.
-Louis?-zapytałem z entuzjazmem. Ivan przytaknął. Jednak o mnie nie zapomniał. Szukał mnie i to się liczyło. Ciekaw byłem jak to zrobił.
-Owszem i po ile wy macie lat, żeby zbierać figurki z Gwiezdnych Wojen?- jego słowa były przesiąknięte ironią. Chciałem już cos powiedzieć, ale on pokiwał ręką.-Nie muszę wiedzieć, a teraz…
-Zaczekaj- przerwałem mu. Był on mocno zdziwiony moim zachowaniem. Wyraźnie chciał mieć to już z głowy, ale musiałem wiedzieć jedno.-Dlaczego mi pomagasz?- spytałem. Ivan odwrócił wzrok i zaczął patrzeć w ścianę. Mocno zacisnął usta.
         Nagle mnie olśniło. Widać było, że był jednym z bliższych współpracowników Tomo. To musiał być on. Bardzo mi pomagał, a może bardziej Jade.
-To ty wtedy byłeś z Annie, prawda?-dopytałem. Mężczyzna chwilę się zastanawiał.
-Obydwie na to nie zasłużyły-wybełkotał.- Może i Jade zrobiła coś głupiego, ale nie miał prawa ich tak potraktować! Zabił moją Annie, nie pozwolę, żeby Jade cierpiała tak samo jak ja. Ze świadomością, że mogła temu zapobiec, a nic nie zrobiła- skończył.
                  Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Stanowczo za dużo informacji jak na jeden dzień. Ivan nie pomagał mi bez powodu. On wszystko wiedział. Nie chciał, żeby dziewczynie stało się coś złego. Jednak najbardziej bolało to, że on ją stracił. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jaka to musi być wewnętrzna tragedia. Nie wiem czy potrafiłbym sobie z tym poradzić. Annie nie żyła, była z nim w ciąży. Stracił dwie bliskie swojego serca osoby. W dodatku obydwie były tak bardzo młode. Dziecko nawet się nie urodziło! Przecież to jest nie do ogarnięcia. Nie wiem, jaki cudem on jakoś normalnie funkcjonuje. Ja bym chyba sobie w łeb strzelił.
-Przykro mi- wyszeptałem. Tylko tyle mogłem z siebie wydusić.
-Daj spokój, nawet jej nie znałeś- machnął na to ręką Ivan.
-Nie znałem, to fakt, ale wiem, co to znaczy stracić bliskich- oznajmiłem i staliśmy przez chwilę w ciszy.
-Idź już- powiedział w końcu. Zacząłem się kierować w stronę drzwi, ale zatrzymałem się. To byłoby idiotyczne wyjść stamtąd nic nie mówiąc.
-Nie daj się zabić- oświadczyłem mu, a on tylko się zaśmiał.
-Ty też- dopowiedział, a ja wyszedłem z pokoju.
                  Ruszyłem pewnym krokiem przez korytarz. W kieszeni spodni trzymałem klucze, które dał mi Ivan, a w ręku miałem pistolet. Nie byłem już przerażony. Miałem władzę i siłę. Miałem broń, więc nic nie mogło mnie powstrzymać. Jeszcze dostałem przypływ adrenaliny. Nie czułem już bólu przeszywającego moje udo. W ogóle nie czułem. Chciałem tylko uwolnić stamtąd siebie i Jade. Wewnętrzne ja krzyczało, że była już najwyższa pora.
                   Stanąłem blisko ściany i delikatnie wychyliłem się, żeby zobaczyć czy przy drzwiach nadal stoi tamten mężczyzna. Był tam, jakże inaczej. Nałożyłem na głowę kaptur i mocno zacisnąłem dłoń na pistolecie. Wziąłem głęboki wdech i wiedziałem, że musiałem to wtedy zrobić.
                    Wyszedłem zza zaułku i zacząłem szybko iść w stronę osiłka. W pewnym momencie odwrócił się wyglądał jakby zobaczył ducha. Tak jakby nim byłem, bo on był przekonany, że nie żyję. Był kompletnie zdezorientowany, dzięki czemu uzyskałem nad nim przewagę. Nie mogłem jednak do niego strzelić. Ktoś mógłby to usłyszeć i od razu tam przybiec. Podniosłem rękę, w której trzymałem pistolet i uderzyłem nim z całej siły mężczyznę w głowę. Tamten opadł na ziemię. Jednak próbował wstać, co raczej nie było możliwe, bo to uderzenie powinno było go zabić. Faktem był, że straciłem ostatnio mnóstwo mocy i energii, więc nie byłem już taki silny. Zacząłem szybko szukać czegoś, co pozwoli mi się pozbyć ochroniarza, bez zbędnego hałasu. Ujrzałem, że miał przywiązany do biodra nóż. Szybko go wyjąłem i pchnąłem go w plecy mężczyzny. Nawet nie krzyknął.
                        Odrzuciłem nóź w jakiś kąt i wyjąłem z kieszenie klucze. Ręce zaczęły mi się trząść, gdy włożyłem je do zamka. Za dosłownie chwilę miałem ją zobaczyć. Nacisnąłem na klamkę. Jeszcze tylko sekunda. Popchnąłem niepewnie drzwi.
                      Jade delikatnie obróciła głowę. Kiedy mnie zobaczyła, otworzyła buzię. No tak, ona też myślała, że nie żyje. Powoli zeszłą z parapetu nadal nie wierząc, że mnie widzi.
-Harry?-zapytała niepewnie, a ja ściągnąłem kaptur. Zobaczyłem, jak zaczyna gwałtownie płakać. Podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
                     To była moja malutka dziewczynka. Była cała i zdrowa. Położyłem ręce na jej plecach i trzymałem przy sobie. Nie docierało do mnie, że ona tam jest. Że naprawdę była wtulona we mnie. To było takie piękne. Pogłaskałem ją delikatnie po włosach. Nie mogłem pozwolić, żeby ktokolwiek ją skrzywdził. Już nikt ni mógł tego zrobić.
-On mi powiedział, że nie żyjesz-wybełkotała. Wtedy jeszcze bardziej zacieśniłem uścisk.
-Kłamał skarbie- wyszeptałem.
                                Wiedziałem, że nie mamy zbyt dużo czasu. Powoli oddaliłem się od niej. Dziewczyna nagle zakryła usta dłonią, żeby nie krzyknąć. Nie wiedziałem, czemu to zrobiła, dopóki nie spojrzałem na miejsce, na które patrzyła. Moje ręce były całe ubrudzone krwią. W dodatku, spostrzegła ciało mężczyzny. Zaczęła wpatrywać mi się w oczy z przerażaniem. Nie mogłem pozwolić, żeby się mnie bała.
-Kochanie, musiałem to zrobić- zapewniłem ją. Najwyraźniej podziałało, bo dziewczyna się uspokoiła.
-Wiem- odparła.
-Chodź, musimy stąd jak najszybciej zniknąć- oświadczyłem i złapałem ją za rękę. Wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem się kierować w stronę wyjścia. Oczywiście nie zapomniałem wyjąć kluczy z zamka. Nie trudno było znaleźć drogę, bo byłą oznaczona. Szedłem szybko, a Jade starała się dotrzymać mi kroku. Nagle zobaczyłem jak bardzo się trzęsie. Nadal idąc zdjąłem z siebie bluzę i jej podałem.
-Załóż, bo ci zimno- powiedziałem, a ona się zaśmiała.
-Mamy uciec, a ty przejmujesz się tym, że jest mi zimno?- zapytała z rozbawieniem zakładając ubranie. Pokiwałem twierdząco głową, a on nachyliła się i dała mi buzi w policzek. Czułem jak zaczynam się rumienić. Zabawnie to musiało wyglądać.
              Zobaczyłem drzwi wyjściowe i mocniej złapałem Leto za rękę. Nie wiedziałem, co może stać się na dworze, ale wiedziałem, że jej nie może się nic stać. W dodatku nadal utykałem z powodu nogi. Tak, ból powrócił. Jednak Jade nie mogła nic zauważyć. Popchnąłem drzwi i znaleźliśmy się na zewnątrz. Ujrzałem kontener, o którym mówił Ivan. Rozejrzałem się w około i nikogo nie zobaczyłem. Przyspieszyłem kroku i stałem już przy płocie. Wszedłem na pojemnik i pomogłem się na niego wdrapać Jade. Na szczęście nie było zbyt wysoko. Podsadziłem dziewczynę na szczyt płotu i zobaczyliśmy, ze jest tam drut kolczasty.
-Mamy stąd skoczyć?- zapytała z lekkim niedowierzaniem.
-Owszem tylko się pospiesz- powiedziałem, a ona zaczęła powoli przechodzić rzez drut na drugą stronę. Nie dziwię się, że była tak ostrożna. Gdy była już po drugiej stronie usłyszałem strzały. Ona szybko skoczyła. Nie miałem już czasu. Nie mogłem wstać i spokojnie sobie skoczyć. Ledwo przeskoczyłem przez drut i poczułem potworny ból w lewym ramieniu. To było okropne. Krzyknąłem przeraźliwie i chwilę potem spadłem na ziemię. Bałem się, że coś sobie złamałem, ale to nie był mój największy problem. Miałem rozszarpany lewy bark. Przeraźliwie mnie to piekło. Złapałem się bolącego miejsca myśląc, że przestanie mi zadawać tyle cierpienia. Szybko się podniosłem, a Jade stała już koło mnie.

-Boże, Harry bardzo cię boli?-zapytała, ale jej nie odpowiedziałem Nie miałem na to siły. Złapałem ją za rękę i chciałem jak najszybciej stamtąd zniknąć. Zostawiłem za sobą okropne więzienie, miejsce moich tortu. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jaką ulgę odczułem. Może nawet większą niż gdybym umarł. 

4 komentarze:

  1. O kurde...
    No nie zle...
    Czegos takiego sie nie spodziewalam... Bylam juz przygotowana na epilog a tutaj taka mila niespodzianka haha
    Nareszcie uciekli i spotkali sie yeeeeeeeeey!
    Juz nie moge doczekac sie kolejnego!
    Dzisiaj krotkii komentarz bo musze nauczyc sie na kartkowke z biologii oraz sprawdzian z geografii i historii...
    @NiamsLov

    OdpowiedzUsuń
  2. Tydzień temu miałam ochotę zabić za to ze chciałam to tak nagle skończyć ale dziś to chyba cie zabije za co że to był tylko żart takich rzeczy sie nie robi kochanie a po drugzie KURDE W TAKIM MOMENCIE PRZERWAĆ TO CHAMSTWO W PAŃSTWIE ale co do rozdziału to wyszet ci mega nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo uwielbiam to opowiadanie. Masz niesamowity talent do pisania wiesz? Nie moge się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no nie wieże ze nas oklamalas ale ci wybaczam i dziękuję za to opowiadanie, nie chce żeby się kończyło:(
    Mam pytanie. Czerpiesz z czegoś inspirację, czy pomysł na opowiadanie sam przyszedł? Bo jest GENIALNE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie pewnego dnia wyobraziłam sobie pewną scenę (która niedługo będzie :3) i chciałam do niej wymyśleć jakąś historię. Potem obejrzałam Skyfall i resztę Bondów z Danielem Craigiem (który jest agfcahch, ale nie bardziej niż Pierce Brosman) w jednym tygodniu i jakoś tak wpadł mi do głowy pomysł MI6 :3 a niektóre momenty były inspirowane scenami z filmu "Wróg numer jeden: ;)

      Usuń