-Stop- krzyknął ktoś w końcu. Nie wiedziałem kto to był. Usłyszałem jak ten ktoś rozmawia z Tomo, rzecz jasna po chorwacku.
-Wstawaj- mruknął mafios i lekko kopnął mnie w plecy. Starałem się podnieść, ale nie mogłem się udźwignąć. Ktoś mnie złapał i pomógł usiąść na krześle. Złapałem się za ranę na nodze. Nie była aż tak głęboka. To samo było z raną na boku, ale ta na plecach była już głębsza.
-Wyżyłeś się?- Spytałem cicho chorwata. Tamten siedział wściekły na przeciwko mnie.
-Póki co, tak- odpowiedział. Nagle zrobiło mi się potwornie niedobrze. Odwróciłem się od stołu i zwymiotowałem całe jedzenie, które zjadłem, z domieszką krwi. Strasznie się czułem.
-Nie przejmuj się. Oni to napewno posprzątają- powiedział z rozbawieniem mafios.
Czułem się okropnie. Zostałem pobity, a potem poniżony. Miałem już wszystkiego serdecznie dość. Wmawiałem sobie cały czas, że muszę zacisnąć zęby i przez to przejść. Jednak z każdą chwilą, mój zapał do życia, malał. Nie chciałem odczuwać kolejnych upokorzeń i bólu. Chciałem przestać czuć. Dalej Lou, to dla ciebie pestka, znajdź mnie- pomyślałem.
-Dlaczego mnie po prostu nie zabijesz?- Zapytałem po chwili ciszy. Tomo oparł się o stół.
-Zabić? Prosisz mnie o to?- Odpowiedział pytaniem. Zacząłem nerwowo oddychać. On tego oczekiwał. Czekał tylko na moment kiedy powiem, że mam już dość życia i chcę umrzeć. On tak działał, a ja nie mogłem pozwolić, żebym odpowiedział tak. Musiałem wytrzymać.
-W życiu- lekko się uśmiechnąłem, choć nawet to sprawiło mi ból.- Jestem ciekaw czemu jeszcze tego nie zrobiłeś- powiedziałem, a mężczyzna zaczął mi się intensywnie przyglądać.
-Bo nie wyciągnąłem od ciebie jeszcze paru interesujących mnie informacji. Zresztą, nie wyglądasz jeszcze jak mój szwagier- zaśmiał się. Zacząłem głęboko oddychać. Nie mógł mi tego zrobić. Wiedziałem, że ja sam zrobiłem coś potwornego, ale on nie mógł mi tego zrobić. To było samolubne. Nagle zacząłem ostro kaszleć. Zasłoniłem usta dłonią. Kaszel nie ustawał i był bardzo męczący. Nagle poczułem w buzi metaliczny smak krwi. Spojrzałem na moją rękę. Zobaczyłem, że na niej było dużo czerwonej cieczy.
-Czy mogę jakąś chusteczkę?- Spytałem niepewnie. Ktoś do mnie potrzedł i dał szmatkę.
-Tomo może już na dzisiaj dość? Chyba nie chcesz go wykończyć?- Zapytał mężczyzna. Znałem ten głos, ale kojarzyłem go jak przez mgłę.
-Pieprz się- mruknąłem. Mafios musiał myśleć, że jestem twardy. Mężczyzna parsknął.
-A jednak masz jaja! Widzisz Ivan, może jednak mój Romeo da radę!- Krzyknął mężczyzna.
To był on. Stąd kojarzyłem jego głos. Odwróciłem się w jego stronę. Był podobny do Tomo. Miał bałkańskie rysy twarzy i był ciemnej karynacji. Włosy miał krótkie i dosłownie lekki zarost. Wtedy wiedziałem czemu już więcej do mnie nie przyszedł. Miał posiniaczoną twarz i drobne zadrapania. Tomo musiał się dowiedzieć, że on mi pomagał i wpadł w szał. A ja oczywiście musiałem się do niego tak odezwać. Człowiek, który mi pomagał i ryzykował, może nawet życiem, żeby to zrobić został przeze mnie tak potraktowany. Znowu czułem się potwornie.
Popatrzyłem na niego i poruszałem ustami tak jakbym mówił "przepraszam". Ivan nieznacznie podniósł kąciki ust do góry.
-Dobrze, mój drogi- zaczął ponownie Tomo.-Wracając do tematu.
-Mówiliśmy o twojej siostrze- powiedziałem niepewnie. Mężczyzna nerwowo się zaśmiał.
-Nie mówmy o niej póki co. Chyba nie chcesz powtórki z rozrywki, prawda?- Zapytał. Głośno wypuściłem powietrze.
-Nie chcę- odpowiedziałem najbardziej stanowczo jak wtedy mogłem, a i tak wyszło beznadziejnie.
-Więc zadam ci kilka pytań dotyczących twojej agencji- oświadczył i oparł się o stół.
-Dobrze- odparłem. Wlepiłem wzrok w podłogę i nerwowo przełknąłem ślinę. Powieki zaczęły mi ciążyć i chciałem już spać.
-Więc powiedz mi coś o swojej szefowej- zaproponował. Oblizałem wargi, bo zacząłem odczuwać chęć na napicie się czegoś. Tomo najwyraźniej to zauważył.-Jeszcze chce ci się pić?- Zapytał z wyraźnym ożywieniem.
-Tak- odpowiedziałem. Mężczyzna wstał i otworzył jedną z szuflad w szafce. Odchyliłem się żeby lepiej się przyjrzeć temu co robił. Wyciągnął stamtąd butelkę oraz szklanki i wrócił na swoje miejsce.
-Zazwyczaj nie daję najlepszych nalewek najgorszym wrogą, ale dla ciebie zrobię wyjątek- powiedział z zadowoleniem. Nalał do szklanki alkoholu, a ja odrazu się napiłem. Lekko się skrzywiłem, bo nalewka była bardzo mocna.
-Wiśniowa- zapytałem, a na twarzy Tomo pojawił się wielki uśmiech.
-Wreszcie ktoś zna się na alkoholu! Widzisz jednak coś nas łączy- stwierdził, a ja nieznacznie się uśmiechnąłem. Miło było nawet przez tak krótki czas w miarę normalnie porozmawiać. Dziwnie to zabrzmi, ale napoje wysokoprocentowego pozytywnie wpływają na ludzi. Na przykład ja z Louisem mieliśmy dużo takich zdarzeń.
-Kto ma taki piękny uśmiech?- Zapytał chłopak gdy zaczął się na mnie znowu zataczać. Złapałem go za ramię i starałem się nas utrzymać.
-Ja?- odpowiedziałem pytaniem. Cały czas się śmialiśmy jak nienormalni. Wyszliśmy chwilę wcześniej z ostrej imprezy. A poszliśmy na nią żeby uczcić to, że wróciłem z misji cały i zdrowy. To był taki nasz zwyczaj. Chcieliśmy jakoś o tym wszystkim, za każdym razem zapominać.
-Tak, ty- powiedział Lou i wsadził palca w jeden z moich dołeczków. Uwielbiał to robić. Zatoczyliśmy się znowu i wpadliśmy prawie na drzewo. Było nam naprawdę bardzo wesoło. Nawet za bardzo.
-Znowu mnie nie zabili- krzyknąłem na cały głos z zadowoleniem. Louis głośno się zaśmiał.
-Wiem! I oby tak było zawsze- odparł i przeniósł cały ciężar ciała na mnie. Nagle zobaczyłem, że jakaś starsza kobieta w papilotach wyszła na balkon.
-Co wy robicie? Czy wiecie jaka jest godzina, drogie dzieci? Jest 3 w nocy. Uciekajcie, bo zaraz ktoś może na was policję wezwać- ostrzegła nas kobieta. Była miła, nie była taka jak zgoszkniałe stare babcie.
-Proszę pani! My tu jesteśmy policją- wybełkotał Louis. Cały czas walczyłem, żeby go jakoś utrzymać. Pani z balkonu się zaśmiała.
-Rozumiem, ale naprawdę dzieci radzę wam zmykać- powiedziała z uśmiechem.
-A ma pani aż tak nie fajnych sąsiadów?- Zapytałem z rozbawieniem.
-Tak jakby- oświadczyła kobieta. Louis oderwał się ode mnie i wystąpił nieznacznie do przodu.
-Kochanie, bardzo proszę trzymaj mnie żeby nie upadł- powiedział cicho. Podszedłem do niego i złapałem go za plecy.- W takim razie zaśpiewamy pani sąsiadom i pani piosenkę. Specjalna dedykacja- oświadczył chłopak. Kobieta wybuchnęła głośnym śmiechem.
-Ostatnim razem śpiewał mi mój świętej pamięci mąż- powiedziała kobieta i po policzku połynęła jej łza. Nawet wtedy mnie to zabolało. Ta pani była miła, a jej mąż nie żył i była sama. Poczułem takie dziwne ukłucie.
-To co chciałaby pani usłyszeć?- Zapytałem, a kobieta zaczęła się zastanawiać.
-Znacie może piosenkę Erica Claptona "Tears in Heaven"?- Zapytała nieśmiało. Ja i Louis równocześnie się uśmiechnęliśmy.
-Oczywiście- powiedziałem i zaczęliśmy śpiewać. Bardziej można było to nazwać rykiem, ale kobieta i tak się popłakała. I nagrodziła nas oklaskami kiedy zabierała nas policja, bo ktoś ją e końcu wezwał.
Potrząsnąłem delikatnie głową. Nie byłem razem z Louisem na odwyku po tamtej nocy, tylko byłem przesłuchiwany przez Tomo. Było, minęło. Oderwałem się na chwilę i musiałem wrócić. Nie mogłem zacząć żyć wspomnieniami.
-Jak naprawdę ma nazywa się O?- Zapytał mnie chorwat.
-Nie wiem- odpowiedziałem. Tomo zaczął lustrować mnie wzrokiem.
-Ponowie zadam ci pytanie jeśli nie zrozumiałeś. Jaka jest prawdziwa tożsamość O, twojej szefowej- ponowił mężczyzna. Poprawiłem się na siedzeniu.
-Naprawdę nie wiem. Jest bardzo możliwe, że wiem o niej tyle samo co ty. O nigdy mi nie mówiła o swojej przeszłości- powiedziałem. To wszystko była prawda. Kiedyś stararłem się to od niej wyciągnąć, ale ona była nieugięta. Nawet nie nigdzie nie było jej akt. Przeszukałem całe archiwum i nic nie znalazłem. To była po prostu O.
-Jesteś pewien, bo dobrze wiesz, że jeśli mnie kłamiesz to wyciągnę z tego konsekwencje- ostrzegł mnie Tomo.
-Jestem pewien- upewniłem go. Mężczyzna długo mi się jeszcze przypartywał. Obawiałem się, że mi nie wierzył.
-Nie ufam wam, agentom- zaczął.- Jesteście wręcz urodzonymi kłamcami. Dlaczego miałby wierzyć w to, że nie znasz chociaż jej imienia- zapytał mężczyzna, a ja głośno westchnąłem.
-Nie wiem jaki mam ci dać argument. To jest prawda. Sam chciałbym wiedzieć jak się nazywa, skąd pochodzi, cokolwiek. Jednak ona usunęła swoją tożsamość z bazy danych. Staram się o niej czegokolwiek dowiedzieć odkąd ją poznałem. Jednak ona starannie wszystko zatuszowała- wyjaśniłem mu. Miałem nadzieję, że mi uwierzy. Bałem się tego co mógł mi dalej zrobić. Mężczyzna przyglądał mi się uwarznie przez dłuższą chwilę.
-Uznaję, że to prawda. Jednak coś jest w twoich oczach, co mnie niepokoi- oświadczył chorwat. Przełknąłem głośno ślinę. On nie mógł sobie czegoś wymyśleć, tylko po to, żeby mi dokopać.
-Niby co?- Zapytałem z udawaną pewnością siebie.
-Jesteś zdezorientowany. Nadal nie wierzysz w to co się dzieje. To smutne- powiedział Tomo.
-Może- wyszeptałem. Raczej nie może, tylko napewno.
-Jednak jesteś zdeterminowany, prawda? Zrobisz wszystko żeby z tego wyjść, chociaż wiesz, że to ci nie wyjdzie. A w dodatku jesteś tajemniczy- kontynuował chorwat. Zaśmiałem się na jego słowa.
-Naprawdę? Potrafisz to wszystko odczytać z moich oczu?- Zapytałem z rozbawieniem.
-Część tak. A część powiedziała mi ona- odparł mężczyzna. Nieco się zdziwiłem, że o niej wspomniał.
-Rozmawiałeś z nią?- Spytałem niepewnie.
-Owszem i obiecałeś jej, prawda? Szkoda, że pewnych obietnic nie da się dotrzymać- powiedział z uśmiechem. Więc to był naprawdę koniec. Milczałem przez chwilę strarając się przetworzyć to, co powiedział Tomo. On chce cię złamać. Nie daj się- skarciłem się w myślach.
-Więc kolejne pytanie- odezwał się w końcu.
-Juhu- burknąłem.
-Cieszę się, że podzielasz mój entuzjazm- powiedział, uradowany wtedy, Tomo. Mężczyzna zaczął się zastanawiać nad pytaniem.- Dobrze, skoro nie wiesz jak ma na imię twoja szefowa to sam się jej spytam- oświadczył, a ja już wiedziałem, na co będę miał odpowiedzieć.-Adres- rzucił chorwat.
-Nie znam- skłamałem. Wiedziałem gdzie O mieszka, ale nie byłem aż takim idiotą, żeby mu to powiedzieć. On się zaśmiał.
-Kłamiesz- powiedział z rozbawieniem. Wypiłem cały alkohol, który miałem. Wszystko ze zdenerwowania.
-Nie. Mówiłem ci już, że O jest skryta i nie mówi za dużo o sobie- odparłem stanowczo. Uśmiech na twarzy Tomo rozszerzył się.
-Ale to wiesz- upierał się nadal mężczyzna. Nie wyglądałem na zdenerwowanego, ale w środku strasznie się bałem. Musiałem jak najlepiej rozegrać to, żeby odwieść go od myśli, że kłamię.
-Naprawdę nie wiem. Teraz, jestem zbyt zmęczony, żeby cię kłamać i zarobić kolejne bęcki. Jedyne czego chcę to pójść spać- powiedziałem. To była pewna metoda. Kłamstwo i prawda. Kłamałem, że nic nie wiem, ale mówiłem prawdę co do tego, że nie chcę go kłamać, bo jestem zmęczony i śpiący. Miałem nadzieję, że mafios się na to złapie.
-Harry, ja wiem i ty wiesz, że znasz ten jeden adres, który może zrobić wszystko-zaczął.-Jeśli powiesz mi tylko tę jedną ulicę i numer domu, będziesz mógł wyjść stąd w towarzystwie na przykład Ivana i zobaczysz się z Jade- oświadczył. Wiedział za co mnie złapać. Jednak bezwględu na wszystko nie mogłem nic powiedzieć. Mogłem to zrobić; O nienawidziłem, a Jade kochałem. Ale brutalna prawda była taka, że O była szefową brytyjskiego wywiadu, a Jade...była tylko zwykłą dziewczyną.
-Dlaczego mi to robisz?- Zapytałem żałośnie.- Nie znam jej adresu, a ty rządasz go, w zamian za zobaczenie Jade. To nie jest sprawiedliwe- powiedziałem. Na twarzy mężczyzny pojawiło się zażenowanie.
-Styles, to już nie jest śmieszne. Znasz jej adres i ja dobrze o tym wiem. W dodatku podpowiedziałem ci, co możesz zrobić żeby mnie okłamać- oświadczył, a ja się zdziwiłem. Co on mi takiego powiedział?- Gdy pytałem o ciało męża mojej siostry, nie skłamałeś. Mówiąc o jej imieniu, nie skłamałeś. Jednak teraz kłamiesz. A wiesz co cię zdradza?- Zapytał z ironią w głosie.
-Nic mnie nie zdradza, bo nie kłamię- upierałem się dalej, ale wiedziałem, że jestem już na straconej pozycji.
-Jak często ludzie ci mówią, że masz śliczne oczy?- Spytał Tomo, a ja już wiedziałem o co mu chodzi. Wypuściłem głęboko powietrze. Zapomniałem o skontrolowaniu jednej małej rzeczy. Gdy kłamię, zaczynam delikatnie patrzeć w lewą stronę. To jest minimalny ruch, ale dla osoby z dużym doświadczeniem w przesłuchaniach, to pestka.
-I tak ci nic nie powiem- odparłem, a mężczyzna wstał z krzesła i oparł się na jego ramie.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Jak często ci to ludzie mówią?- rzucił. Głośno westchnąłem.
-Dość często- odparłem. Chorwat uśmiechnął się szeroko.
-Nie dziwię się. Jednak nie są one z serii "czy te oczy mogą kłamać", tylko są tajemnicze, jakbyś cały czas skrywał jakiś sekret- uświadczył mężczyzna. Zaśmiałem się.
-Zdaje ci się. Po prostu to rzadki odcień- stwierdziłem. Ciesz się chwilą- powiedziałem sobie w duchu. Tomo chwilę chciał ze mną pogadać o dupie Marynie, a potem coś mi zrobić.
-Fakt. Bardzo intensywna zieleń. Ale skrywasz coś. I nie jest to tylko adres O, bo zaraz go z ciebie wyciągnę tylko coś większego- powiedział mężczyzna.- Mniejsza z tym, kiedyś wrócimy do tej rozmowy- oświadczył mafios, a ja zacząłem głęboko oddychać. Musiałem wytrzymać, musiałem.- Co powiesz na akupunkturę?
_______________________________________________________________________
Witajcie rycerze Jedi!
Dzisiaj przesyłam wam ten oto rozdział i stwierdzam, że jest wybitnie długi jak na mnie :P i rysunek jest taki fhwhfwdywgj *__* I ludziska Proszę was! Komentujcie, bo to mnie bardzo, bardzo motywuje! Zresztą nie wiem ile osób to czyta :P więc proszę was! Skomentujcie dzisiejszy rozdział, każdy kto czyta, zwykłe "do dupy rozdział" naprawdę wystarczy :P więc do dzieła i niech moc zawsze będzie z wami ;)
Hejoooo!
OdpowiedzUsuńWreszcie wróciłam! Paryż i Londyn są niesamowite ale nie ma to jak w domu! Haha
Więc tak...
Rozdział jest super! (jak zawsze hehe)
Harry obiecał Jade i ja wiem, że dotrzyma obietnicy!
Chciałabym, żeby w końcu mogli się zobaczyć! Chciałabym jakieś Jarry moments yeeey!
Mam nadzieję, że oboje z tego wyjdą cali i zdrowi!
Rysunek jest sjsysvwuahssiiqjsustsehyssgjsissh
Niesamowity talent! Hihi
To na tyle! Czekam na dzisiejszy rozdział!
@NiamsLov