Witaj!

wtorek, 3 czerwca 2014

Chapitre 11

Zszedłem z dziewczyny i szybko opuściłem głowę w dół, bo znowu usłyszałem strzał.
-O matko, on nigdy nie da mi spokoju- krzyknęła ze wściekłością Jade.
-Chodź- powiedziałem szybko i wziąłem ją za rękę. Pobiegłem szybko w stronę wyjścia i wybiegliśmy z mieszkania.
-Zwariowałeś? Chcesz im nas wystawić?- spytała Leto. Nie za bardzo przejmując się jej spostrzeżeniem, otworzyłem drzwi do wyjścia ewakuacyjnego.- Harry!- krzyknęła dziewczyna i wyrwała mi się. Odwróciłem się zdziwiony. Nie miałem czasu, żeby tracić go na jakieś bezsensowne dyskusje.
-Słuchaj, musimy iść rozumiesz? Inaczej będzie z nami bardzo źle. Więc zaufasz mi?- spytałem krótko. Jade wzięła głęboki wdech i zaczęła się zastanawiać.
-Teraz ty mnie posłuchaj. Ten, kto nas goni to nie jest żaden pomyleniec tylko dobrze wyszkolony zabójca. Więc mam nadzieję, że nie wybrałeś najbardziej oczywistej drogi ucieczki- powiedziała. Nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć. Wyszkolony zabójca? I skąd mogła wiedzieć, kto nas goni? Sam tego nie wiedziałem, a ona była tego wyraźnie pewna. Jakby to było związane z jej pobiciem.
-Dobra, a teraz chodź- rzuciłem i znowu pobiegliśmy. Jednak nie ruszyliśmy w stronę parkingu. Na pół-piętrze był zsyp na śmieci.
-Wskakuj, na co czekasz?- spytałem ją retorycznie, kiedy stałem z odsuniętą klapą. Jade miała maksymalnie rozszerzone oczy.
-Że ja mam wskoczyć w śmieci? Po moim trupie- oświadczyła.
-Może to się niedługo stać, bo nie wiem czy zauważyłaś, ale ktoś nadal strzela!- krzyknąłem. Dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem mordercy i wskoczyła do dziury. Usłyszałem jak Jade wpada do kontenera i wskoczyłem za nią. "Tunel" nie był długi, więc szybko znalazłem się na dole. Spadłem obok Leto, ale ona nie siedziała tam za długo, bo od razu zaczęła wychodzić z kontenera.
-Jeszcze raz coś takiego zrobisz, a nie ręczę za siebie- powiedziała ostro. Sam miałem ochotę jej coś zrobić. Nie dość, że się dla niej narażałem, to ona jeszcze miała jakieś pretensje!
-Nie mam ochoty się teraz z tobą spierać, więc idziesz ze mną czy wolisz zostać i mieć randkę z twoim "zabójcą"- spytałem z lekką wściekłością. Jade podniosła oczy do góry.
-To gdzie mamy iść?- zapytała. Delikatnie się uśmiechnąłem i wziąłem ją za rękę. Przyspieszyłem kroku, bo chciałem żebyśmy znaleźli się jak najdalej od mojego mieszkania. Ruszyłem w stronę starych bloków. Miałem zamiar wejść w nich na przystanek i pojechać w stronę agencji. Tylko tam mogliśmy być bezpieczni. Jednak, kiedy odeszliśmy na mniej więcej 500 metrów od apartamentowca, usłyszałem wybuch. Odwróciłem się i zobaczyłem kłęby dymu wydobywające się prawdopodobnie z mojego mieszkania. Spojrzałem z przerażeniem na Jade. Ona stała jak wryta. Jakby nie do końca mogła uwierzyć w to, co zobaczyła.
-To wszystko moja wina- usłyszałem jej cichy szept. Bez namysłu odwróciłem się i obydwoje zaczęliśmy biec. Musieliśmy jak najszybciej znaleźć się w jakimś autobusie. Ujrzałem w oddali jakiś przystanek.
Styles, debilu! To jest za blisko! Złapią was!- pomyślałem, ale nie miałem lepszego pomysłu. Podbiegliśmy na przystanek i akurat wtedy podjechał autobus. Weszliśmy do środka i posadziłem Jade na samym końcu. Usiadłem obok niej i złapałem ją za rękę. Dziewczyna cała się trzęsła. Była przerażona.
-Hej, będzie dobrze- powiedziałem starając się ją pocieszyć. Ona spojrzała na mnie i delikatnie mnie przytuliła.
-Harry obiecaj mi, że mi pomożesz- wyszeptała- błagam.
-Oczywiście, że ci pomogę i obiecuję, że nigdy cię nie opuszczę, rozumiesz- powiedziałem, a dziewczyna podniosła się i nieśmiało się uśmiechnęła.
-Dziękuję- odparła.- Harry jedziemy do agencji, prawda?- zapytała. Pokręciłem twierdząco głową.
             To było jedyne racjonalne wyjście. Jednak trudno było mi pojąć, co się właściwie działo. Bywałem w większych tarapatach i miewałem gorsze problemy, ale w tym wszystkim zastanawiało mnie tylko jedno. Jak ta mała, niewinna i słaba istota, która siedziała obok mnie trzęsąc się ze strachu, mogła być powodem tego całego zamieszania. Było to dla mnie nie do pojęcia. Jade wyraźnie wiedziała, że to przez nią, a ja nadal nie wiedziałem, dlaczego. To było podejrzane.
               Z przemyśleń wyrwał mnie głos z głośników, który informował, że już dojechaliśmy do naszego celu. Wyszedłem razem z Jade z autobusu. Ruszyłem od razu w stronę mostu, którym mieliśmy dojść do budynku agencji. Jednak kilka metrów przed wejściem Jade szarpnęła mnie zaciągnęła do bocznej uliczki.
-Co ty robisz?- spytałem zdziwiony.
-Harry nie możemy tędy iść- oświadczyła mi Leto.
-Jak to?- dopytałem. Dziewczyna głośno wetchnęła.
-Przy wjeździe na most stoi policjant i wszystkich legitymuje- powiedziała. Mnie to jednak nie zdziwiło. Takie kontrole czasem się zdążały. Miały one na celu sprawdzenie czy nikt podejrzany nie chce wejść do agencji. O była nieco przewrażliwiona po tym jak ktoś kiedyś wysadził biuro jej poprzedniczki.
-Jade, to normalne- zacząłem ją uspokajać.
-Nie, to nie jest normalne. Ten policjant jest podstawiony. Ja go znam. On go tu przysłał- powiedziała tajemniczo. Jaki on? W każdym razie dziewczyna mogła mieć rację. Nawet, jeśli jej nie miała, wolałem nie ryzykować. Jednak pojawił się kolejny problem. Co miałem zrobić? Jeśli ten cały "on" był zdolny zrobić takie rzeczy i tak dużo wiedział, wolałem nie narażać Louisa i do niego nie jechać.
-Co proponujesz?- Spytałem dziewczyny.
-Musimy wyjechać z miasta, natychmiast- oświadczyła. Zdziwiła mnie jej prośba.
-Z miasta? Czy to konieczne?- dopytałem.
-Tak. Musisz mi zaufać. Nie znasz go, a ja nie mam teraz czasu, żeby ci to wszystko wyjaśnić- powiedziała szybko.
                Wziąłem ją za rękę i ruszyłem do miejsca, które jako pierwsze przyszło mi do głowy. Było niedaleko stamtąd, więc szybko tam doszliśmy. Jednak przez całą drogę nie mogłem przestać myśleć o tym kimś, przez którego mamy takie problemy. Jade mówiąc o nim, nie wygląda jakby się bała. Wygląda jakby go miała dość i jakby był on tylko kulą u nogi. Jednak ten ktoś musiał być kimś ważnym, żeby pozwolić sobie na takie rzeczy.
-Że, co?- spytała zdziwiona Jade.
Styles! Czy jesteś naprawdę aż tak wielkim idiotą!?- skarciłem się w myślach. Dobrze, nie pomyślałem. Nie wiedziałem, że Leto tak gwałtownie zareaguje. Otóż miejscem, które było "ściśle tajnym" miejscem gdzie każdy agent MI6 i MI5 mógł znaleźć pomoc, był burdel. To była genialna przykrywka! Jednak nie przewidziałem, że Jade się zdziwi. Głupi ja.
-Posłuchaj to nie wygląda tak jak myślisz. Znaczy się wygląda, ale to nie do końca to- zacząłem tłumaczyć. Jade nadal patrzyła na mnie jak na wariata.
-Oczywiście mój drogi. Schowajmy się w burdelu. Będzie fajnie- powiedziała z ironią. Spuściłem głowę na dół i wziąłem ją za rękę. Otworzyłem drzwi i wchodząc do środka mocniej złapałem dziewczynę. W środku nie dało się poznać, że jest to dom publiczny. Salon, recepcja zwał jak zwał była bardzo elegancka. Przy stole siedziała straszą kobieta.
-Witaj Harry- powiedziała z uśmiechem-, po co dzisiaj przychodzisz słońce?- zapytała.
-Muszę porozmawiać z Eric’iem. Natychmiast- odparłem szybko. Uśmiech znikł z twarzy kobiety.
-Teraz może być z tym problem. Jest na górze u siebie w biurze i myślę, że szybo stamtąd nie zejdzie- oświadczyła.
-To go ściągnę, bo nie mam za dużo czasu- oznajmiłem i ruszyłem na górę.
-Eee...Harry, a ja?- spytała z przerażeniem Jade. Odwróciłem się szybko i się uśmiechnąłem.
-Kochanie zostań tutaj. Grace się tobą zajmie- powiedziałem i zostawiłem ją na dole. Szybko poszedłem do biura Ericka i zapukałem. Z środka dobiegały nie ciekawe odgłosy.
-Otwórz! Tu Harry!- krzyknąłem i nic już nie słyszałem. Nagle z pokoju wyszła dziewczyna i zalotnie się do mnie uśmiechnęła. Zrobiłem to samo, ale szybko wszedłem do środka. Za biurkiem siedział Eric i jeszcze się ubierał.
-Obiecuję ci, że jeśli jeszcze raz mi przerwiesz to pożałujesz- zagroził. Nie obchodziło mnie co powiedział i szybko stanąłem przy biurku i oparłem się o niego.-Styles radzę ci zabrać łapska, jeśli nie chcesz ich pobrudzić- zaśmiał się mężczyzna. Niemal odskoczyłem od blatu.
-Słuchaj, nie za bardzo mam czas, więc proszę cię o jakieś ogarnięcie- powiedziałem szybko.
-Słucham cię synu- odparł Eric.
-Potrzebuję samochodu, pieniędzy i broni, natychmiast- oświadczyłem. Mężczyzna się zaśmiał.
-Niezła prośba. Dobrze, ile chcesz kasy?-Zapytał.
-Z 1000 funtów- powiedziałem. Erick otworzył jedną z szuflad i wyjął pieniądze oraz pistolet. Podał mi je- a kluczyki?- zapytałem. Mężczyzna wstał i ruszył do drzwi.
-Przyjacielu samochód jest na zewnątrz, a kluczki u Grace. Zresztą pozwól mi pochodzić- oznajmił. Wstałem i ruszyłem za nim. Wyprzedziłem go i szybko zbiegłem po schodach. Jade stanowczo za długo tam przebywała beze mnie.
-Uh la la. Styles czy to twoja nowa dziewczyna? Bo jeśli tak, to królewno muszę cię ostrzec, że ten tu dżentelmen nie słynie z najdłuższych związków- powiedział szyderczo. Jade przewróciła oczami.
-Tak się składa, że nie i jest to córka Jareda Leto, więc radzę ci się zachowywać- oznajmiłem. Z twarzy Erica znikną uśmiech. Ogólnie tamci dwaj za sobą, delikatnie mówiąc, nie przepadali.
-Grace słonko, daj mi kluczyki z numerem 12 i wszystkie papiery- powiedział mężczyzna. Kobieta szybko zrobiła to, o co została poproszona. Wyszliśmy z Eric'iem na dwór, a on wskazał na dużego Land Rovera.
-Tylko go nie zniszcz. To cudeńko nie kosztuje grosze- ostrzegł mnie. Uśmiechnąłem się delikatnie i wziąłem od niego kluczyki.
            Kiedy weszliśmy do środka Jade westchnęła.
-Nigdy mnie tak nie zostawiaj. Następnym razem zwariuję- oświadczyła dziewczyna.

Zaśmiałem się cicho. Odpaliłem samochód i wyjechałem z parkingu.
____________________________________________

Witajcie moje kaczuszki!
Dzisiaj przesyłam wam tak rozdział. I oto co się dzieje! Harry i Jade muszą uciekać! Matko Boska! Strzały, wystrzały, eksplozje, kaczki ninja! Wszystko NARAZ! Co sądzicie o tym wszystkim? Jakieś skargi wnoski bądź zażalenia? PISZCIE! Czekam i chętnie odpowiem na wasze pytania :3
I UWAGA. Nie myślałam, że kiedykolwiek to napiszę, a jednak. Mam do was prośbę...tak do WAS ;) Otóż moja siła przebicia na Twitterze i wszędzie indziej jest widocznie mała, bo nawet jak spamuje linkiem do opowiadania to mało osób w to wchodzi...I TU ZWRACAM SIĘ DO WAS! Czy moglibyście mi pomóc jakoś w rozpowszechnieniu mojego opowiadania? W każdy sposób jaki wam do głowy przyjdzie! Oczywiście nie stawiam wam warunku "jak nie pomożecie to kończę pisać", bo to byłoby idiotyczne, a zresztą nie wytrzymałabym bez was :* więc jeśli chcecie, możecie, to proszę was o tę drobną pomoc :3
To byłoby na tyle. Żegnam czule i do wtorku :)

3 komentarze:

  1. Te kaczki są najstraszniejsze haha xd rozdział genialny, dobrze ze trochę dłuższy :3

    @awwmyhazza

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuuu...
    Rozdział jak zawsze świetny!
    Zaczyna się dziać!
    Czekam na kolejny xx
    @NiamsLov

    OdpowiedzUsuń