Bałem
się przekroczyć progu pomieszczenia. Nie wiedziałem, co mogę poczuć, gdy znowu
go zobaczę. Myślałem, że znowu powróci do mnie jakieś uczucie, jakim go darzyłem.
Jednak starałem się wyrzucić tę myśl z mojej głowy.
Wszedłem na świetlicę. Tam odbywały się wszelkie widzenia z bliskimi
pacjentów. Często też mieszkający tu ludzie przebywali tam, żeby porobić coś w
czasie wolnym. Nie lubiłem tam przychodzić. Wszędzie byli tam obecni
przedstawiciele gatunku homo sapiens, którego nienawidziłem. Wtedy miało być
inaczej.
Pośrodku pomieszczenia siedziała jedna z pacjentek. O ile dobrze
pamiętałem, miała na imię Veronica. Nie wiem jednak, na co była chora. Chyba
miała jakąś traumę związaną z jakimś wypadkiem. Pamiętam za to doskonale, jak
pięknie grała na wiolonczeli. Było to niesamowite. Uwielbiałem jej słuchać i
może tylko, dlatego czasem tam zawitałem.
Wtedy
również grała. Nie znałem się na muzyce, ale było to przepiękne. Nie tylko ja
słuchałem jej wspaniałego koncertu, bo jeszcze jedna osoba siedziała
naprzeciwko wiolonczelistki. Louis.
Chłopak siedział tyłem do mnie. Miał na sobie szarą marynarkę i czarne
spodnie. O dziwo siedział wyprostowany, a nie garbił się jak to miał w zwyczaju.
Zmienił też uczesanie, ale nie mogłem wtedy go konkretnie określić. Poczułem
jak wszystkie mięśnie mi się napinają i sztywnieję. Nie mogłem w ogóle nic
zrobić. To było bardzo dziwne uczucie. W końcu nie widziałem go od ponad roku.
Nie wiedziałem nawet, co mogłem mu powiedzieć. Stałem tam przez dłuższą chwilę
do momentu aż Veronica przestała grać.
Louis
nie poruszył się i ja też. Nie musiałem długo czekać, kiedy dziewczyna zaczęła
się we mnie intensywnie wpatrywać.
-On- wyszeptała i wskazała na mnie palcem. Mój
przyjaciel obrócił się w moją stronie. Wtedy mój oddech zamarł.
Na twarzy chłopaka pojawił się lekki
zarost. Miał małego loczka na głowie. Tak to w ogóle się nie zmienił.
Pamiętałem każdy milimetr jego twarzy. Obydwaj wpatrywaliśmy się w siebie. Miał
piękne błękitne oczy, dopiero wtedy to zauważyłem.
Byliśmy jak zaczarowani. Żadnemu z nas nawet nie podniosła się klatka
piersiowa. Nie wiem czy nawet mrugnęliśmy. Jednak to nie było, bo go kochałem.
Wtedy definitywnie czułem, że był tylko przyjacielem. Nie mogłem się poruszyć,
bo bałem się jego reakcji. Przecież mógł mnie nienawidzić. Wiedziałem, że
poniekąd go skrzywdziłem. Nie ukrywam, było mi z tym źle, ale zrobiłem to dla
jego dobra. Nie byłby szczęśliwy u mojego boku.
W końcu wziąłem głęboki oddech. Musiałem
cokolwiek zrobić. Ruszyłem do przodu, a wtedy Louis gwałtownie wstał. Złapałem
go za rękę i zacząłem iść w kierunku drzwi. Prowadziły one do parku, chciałem
żebyśmy byli sami. Nie chciałem mieć w około świadków.
Kiedy znaleźliśmy się na dworze,
skręciłem w lewo i stanąłem przy ścianie. Usiadłem i oparłem się o mur budynku.
Louis zrobił to samo wyraźnie będąc zdziwiony moim zachowaniem. Jednak przez
cały ten czas nie powiedział chociażby jednego słowa.
-Po, co tu przyszedłeś?- spytałem oschle. Sam nie
wiem, czemu miałem taki ton głosu. Znowu go zraniłem, Boże, jakim byłem
potworem.
-Zmieniłeś się- powiedział. Zdziwiłem się jego uwagą.
Myślałem, że się wścieknie, ale on nadal był spokojny.
-Ty nie- zauważyłem, a on się delikatnie zaśmiał.
Dziwił mnie jego spokój. Pocierał swoimi dłońmi o trawę. Wyczułem, że był
jeszcze bardziej zdenerwowany niż myślałem. Starał się, żeby nie było tego
widać, ale nie udawało mu się to.
-Przyszedłem się z tobą zobaczyć. Miałem nadzieję, że
tym razem nie będziesz miał fochów i ze mną porozmawiasz- powiedział, a ton
jego głosu był bardzo nerwowy, chociaż z jego twarzy nie schodził uśmiech.
Igrał z moimi uczuciami.
-Nie miałem fochów. Chciałem, żebyś przestał o mnie
myśleć- oznajmiłem. On oblizał wargę. Zaczął bawić się swoimi palcami. Wtedy
uświadomiłem sobie jak wielką krzywdę mu zrobiłem. Odcięcie się od niego było
najgłupszym pomysłem mojego życia.
-Przestać myśleć? Jak? Jesteś częścią mojego umysłu.
Nawet gdybym chciał, co miesiąc przychodzą mi rachunki za twój pobyt tutaj. Jak
mam przestać, do cholery? Nie popełnię tego błędu, co ty i nie zatracę się w
alkoholu- oświadczył z wyrzutem. Poczułem, że chciał mnie urazić, a bardziej
zacząć wytykać mi moje pomyłki.
-Ja nie wytrzymałem, zrozum- zacząłem się bronić w
desperacji. Wtedy z jego twarzy zszedł uśmiech i pojawiła się gorycz. Jego
oddech przyspieszył.
-Ja też nie wytrzymuję. Nie wytrzymuję świadomości
tego, że ktoś mi bliski, nie walczy- oznajmił. Wtedy głośno westchnąłem.
-Nie mam po co żyć- oznajmiłem.
-Masz. Zaufaj mi, masz. Weź się do jasnej ciasnej w
garść. Odstaw te leki i zacznij żyć. Czy tak trudno ci pojąć, że masz do tego
prawo?- zapytał.
-Nie mam na to siły. Nie chcę tego prawa- wyszeptałem.
Chłopak z impetem oparł się o ścianę. Widziałem na jego twarzy gniew i
niezrozumienie.
-Nie jestem twoim psychologiem. Nie chcę ci prawić
kazań o tym jak masz żyć. Przyszedłem, żeby coś ci przekazać- powiedział, a
mnie wtedy zamurowało.
-O co chodzi?- spytałem.
-Dwa miesiące temu dostałem wezwanie do więzienia.
Tomo już więcej nie będzie ci uprzykrzać życia, powiesił się- poinformował mnie
ze stoicki spokojem.
Nie mogłem z siebie wydusić żadnego słowa. Tomo nie żył, odszedł. Nie
potrafiłem w to uwierzyć. Czułem się dziwnie. Umarł człowiek, który mnie
skrzywdził, a jednak nie cieszyłem się z jego śmierci. W dodatku sam się zabił.
Może on nie wytrzymał presji. Miałem drobną nadzieję, że jego sumienie się
odezwało, że nie potrafił żyć ze świadomością ile zła popełnił. Jednak jakoś
nie wyobrażałem sobie jego, jako samobójcy. Z drugiej strony siebie też nie
wyobrażałem, a spróbowałem.
-Tak po prostu mi to mówisz?- spytałem z ironią. On
nieco złagodniał. Zdziwiły mnie jego zmiany nastroju.
-Tak. Tomo zostawił list-oznajmił.-Pisze tam o tym,
jakim był złym człowiekiem, bla, bla, bla. Dla ciebie, nic ciekawego. Jednak
jest coś, co ciebie zainteresuje. Tomo chciał cię przeprosić- oznajmił. Wtedy
zacząłem się w niego jeszcze intensywniej wpatrywać. Chorwat wyraził skruchę?
Myślałem, że nienawidził mnie. Ciekaw byłem, co było konkretnie w liście.
-Coś jeszcze?- zapytałem Louisa. On odchylił głowę i
spojrzał w niebo.
-Napisał, że bardzo żałuje tego, co się stało. Nie do
końca był świadom, jakie cierpienie ci zadał. Nie mógł spać w nocy, bo
nawiedzały go koszmary. To wszystko go przerosło- mówił Louis. Nie wiedziałem,
co miałem o tym wszystkim myśleć. Jego śmierć mnie nie uszczęśliwiła. Ale chyba
nie powinna. Przeprosił mnie za wszystko, co zrobił. A ja? Ja nadal krzywdziłem
i nie bolało mnie to. Czułem się okropnie.
Siedzieliśmy z Louisem przez długi czas w ciszy. Nie byłem w stanie
czegokolwiek powiedzieć. Chłopak też. Nawet nie zauważyłem, kiedy podkuliłem
nogi do klatki piersiowej. W końcu Tomlinson wstał.
-Chyba będę się zbierać- oznajmił. Wtedy poczułem
wewnątrz ogromną panikę. Nie chciałem, żeby odchodził.
Z
desperacji złapałem go za rękę. On na mnie spojrzał ze zdziwieniem.
-Zostań jeszcze trochę- powiedziałem. On lekko
rozchylił usta, ale usiadł z powrotem.
-Jeszcze chwilę wcześniej nie za bardzo kwapiłeś się
do rozmowy- oznajmił z wyrzutem. Wypuściłem głośno powietrze.
-Bo jestem głupi. Nawet nie zapytałem jak się masz,
czy cokolwiek- odparłem, a na twarzy Louisa pojawił się delikatny uśmiech.
-U mnie jest wszystko dobrze, po staremu. Nie za wiele
się u mnie dzieje- oświadczył. Wtedy zobaczyłem, że nadal trzymam go za rękę.
Popatrzyłem na nasze splecione dłonie. Wpatrywałem się w nie zdecydowanie za
długo. Louis spostrzegł to. Podniosłem głowę i napotkałem jego oczy. Boże, były
przepiękne.
-Nie puścisz?-zapytał.
-Nie. Brakowało mi tu ciebie- oznajmiłem z lekko
łamiącym się głosem. On wtedy delikatnie się uśmiechnął.
-O ile dobrze pamiętam, wolałeś żebyśmy zostali tylko
przyjaciółmi- przypomniał mi. Nie obchodziło mnie to za bardzo.
-Cicho- mruknąłem i oparłem głowę na jego ramieniu.
Pierwszy raz od bardzo dawna poczułem, że nie jestem w szpitalu
psychiatrycznym. Czułem jakbym był w domu.
-Tęsknisz za tym? Za przytulaniem?- zapytał z
rozbawieniem w głosie.
-Bardzo- powiedziałem cicho. On wtedy pogłaskał mnie
po głowie. Nie mogłem się od niego oderwać. Ale w końcu, był tylko
przyjacielem, prawda?
-Może już niedługo, będziesz miał to codziennie- na
jego słowa gwałtownie się odsunąłem. Co on powiedział? Jakby zasugerował…Nie,
ona nie mogła wrócić. Po takim czasie…Co on w ogóle bredził? Moje serce
gwałtownie przyspieszyło. Wróć, prawie wypadło mi z piersi.
-O czym ty mówisz?- zapytałem z wyraźnym zdenerwowaniem
w głosie. On nic nie powiedział, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Zaczęły
mi się pocić ręce. Nie mogłem trzewo myśleć.-Louis, o co ci chodzi?- spytałem
ponownie.
-Ja? Nic- odparł z udawanym zdziwieniem. Potem wstał i
poprawił marynarkę. Od razu zerwałem się na równe nogi.
-Louis, gadaj- rozkazałem mu. On popatrzył na mnie
spokojnie.
-Harry, naprawdę muszę już iść-powiedział i zaczął
kierować się w stronę wejścia na świetlicę. Ruszyłem za nim i zatrzymałem.
-Czemu, mam już się nie czuć samotny?- zapytałem. On
przewrócił oczami.
-Bardzo mi się spieszy. Muszę po kogoś jechać.
Grzecznie tu czekaj i nie zabij się w międzyczasie- ostrzegł mnie. On
powiedział, że ma po KOGOŚ jechać. Mój mózg pracował na zwiększonych obrotach.
Czy znalazł Jade? Czy ona była właśnie w drodze do mnie? Nie mogłem uwierzyć w to,
co się działo. Pierwszy raz od kilku lat pojawiła się realna szansa jej
powrotu. Myślałem, że tam zejdę na zawał.
-Boże, Lou, czy chodzi ci o nią?- zapytałem z ekscytacją.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zwariowałem.
Chłopak stanął na palcach i pocałował mnie w czoło.
-Będzie już dobrze, skarbie. Pamiętaj, że twoje
szczęście jest dla mnie najważniejsze- odpowiedział niby wymijająco, ale dobrze
wiedziałem, o co mu chodzi. Nie zatrzymywałem go dłużej. Nie mogłem się ruszyć.
Stałem tam jak sparaliżowany. Czy to działo się naprawdę?
_________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________
Co się dzieje? Co za szaleństwo? O czym ten Lou mówi?
Mam nadzieję, że zostawicie po sobie komentarz ;)
AAAAAAA.... !!!! THX THX !!! KOCHAM !! :* :*
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJE :*
Chodzi o JADE ?!?! Powiedz ze tak powiedz.... nie moge doczekac sie nastepnego mozesz dodawac je czesciej ?!?! Pomysl o tym plisss :* :*
Usuńmisiu, niestety, nie ma już sensu, żebym dodawała teraz częściej :(
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJej jakie to twe opowiadanie jest emscytujące i pełne emocji!
OdpowiedzUsuńMuszę się ogarnąć, czekaj.
A więc tak.
Wiedziałam, że Louis przyniesie informacje. Może nie dosłownie o Jade. I to ostatnie że musi po kogoś jechać... Czyżby Jade? A może jej ojciec albo nie wiem kto. Ja już głupieje tutaj serio.
Jeju Harry cały w emocjach i z myślami że Jade jest blisko!
Tak on zdecydowanie powinien zacząć walczyć, niech się za siebie weźmie.
I to, że teraz będzie dobrze. Czyżby znowu Jade??
Czekam na kolejny! Kiedy się pojawi?
Dziękuję za komentarz :D
UsuńRozdział pojawi się za tydzień, we wtorek o 15 :D
I nie martw się, ja też głupieje jak widzę ilość wyświetleń :D
Tydzień?!
UsuńCo ja zrobię ze sobą do tego czasu?
Nie wiem, ale wiem, że poczekam <3
Nie. Mogę. Uwierzyć. W. To. Co. Się. Dzieje. :3 !!!
OdpowiedzUsuńCzy to chodzi o NIĄ?!? Zaraz nie wytrzymam!! Czuję jak szczęście wypełnia mnie od środka! :)
Bałam się tego ich spotkania. Bałam się, że Louis bardzo się zmienił. Że dla ich przyjaźni nie na już przyszłości. Wydawalo mi się, że Tommo przyszedl do loczka tylko po to żeby mu wszystko wygarnac. Moje obawy się nie sprawdziły i za to dziękuję.
Informacja, że człowiek, który wyrządził tyle zła ma sumienie strasznie mnie zaskoczylo. I to sumienie zjadalo go na tyle mocno by się powiesił?! Z jednej strony się cieszę, bo wreszcie dotarlo do niego co robił. Z drugiej jest mi go szkoda, wyrzuty sumienia są okropne, a żeby posunac się do samobójstwa, to nawet sobie nie chce wyobrażać jakie meczarnie psychiczne on przechodził.
Czyżby nareszcie życzę Styles'a miało się zmienić? Po tych ponad 1009 dniach? Ona wróci? Louis naprawdę to zrobi? Sprowadzi ją? Kocham Tomlinsona! <3
Rozdział jest jednym słowem genialny, aż nie wiem co napisać. Może poprostu że czekam ma następny i że uwielbiam to opowiadanie :).
WoW, dziękuję ci za tyle miłych słów :D
UsuńI miałaś się czego bać, Louis nie mógłby znienawidzić Harry'ego ;)
Po takim czasie? Wszystko mogło się stać :) to były ponad 3 lata, tak?
UsuńJa nie wytrzymie do wtorku !! Dodaj wczesniej plissss ten jeden raz :D śwoetnie piszesz :*
OdpowiedzUsuńWybacz misiu, ale nie dodam wcześniej rozdziału :(
UsuńKiedy zajrzysz we wtorek, to zobaczysz dlaczego :*
Mam sie bac ??? hihihi a zdradzisz chociaz maly sekrecik plissss :* :*
Usuńhmmm, mam nadzieję, że dostaniecie zawału :3
UsuńMuhahahah
o.O !! Ale taki pozytywny zawal co nie ?? Hehe No PLISSSSS maly szczegółek .... plisssss :* :*
OdpowiedzUsuńże tak powiem, mogę tylko zdradzić cytacik :*
Usuń"...Miłość nie miłością,
Jeżeli zmiana skłoni ją do zdrady,
Albo odstępca skusi niestałością.
O nie! Lecz miłość jest pochodnią trwałą,
Patrzy na burzę, niczym nie zachwianą;..."
William Shakespeare, Sonet 116
No przyznam sie nie za wiele rozumiem hmmm :/
UsuńA moge zapytac ile masz lat ? :D
Usuńpewnie ;)
Usuń15 już skończone :D
((((wiem, młoda jestem :3)))))
Po tym co tu napisałaś to już na 1000% nie wytrzymam.
UsuńMogłam dziś tu nie wchodzić by nie nakręcać sie ale nie moglam sue powstrzymać!
Ale juz nuedługo...
Jeszcze troszkę i będziemy wszystkie wniebozięte rozdziałem, zapewne...
Masz 15 lat? I tak świetnie piszesz?!
A ja 18 i tak nie piszę...
Chlip chlip
:-)